Komentarz Grzegorza Wiśniewskiego, CEO Soluma Group
Passive-agressive to postawa, która niestety dość często występuje w naszym społeczeństwie. Zwykle przejawiają ją rodzice w stosunku do swoich dzieci, pracodawcy w stosunku do pracowników oraz klienci w stosunku do wykonawców różnych usług czy dostawców towarów. Jest ona wręcz nagminna w branży marketingowej (ale nie tylko), a wręcz zauważam, że ten trend się nasila.
Postawa passive-aggressive, czyli pasywnej agresji, to nic innego jak okazywanie negatywnych emocji przy pomocy gestów, zachowania oraz werbalnie lub pisemnie. Podstawowym narzędziem jest sarkazm (to dla uważających się za inteligentnych), choć częściej niestety klienci sięgają po bardziej prozaiczne, najzwyklejsze w świecie chamstwo.
Z takim klientem fatalnie się pracuje. Nie chodzi oczywiście o to, że klient zgłasza poprawki, informuje, że coś mu się nie podoba itd. Jest to zupełnie normalne i nikogo nie dziwi. Gorzej, gdy zamiast kulturalnego podzielenia się swoimi obserwacjami i używania słowa „poproszę” klient zaczyna „żądać”, „domagać się” i używać innych podobnych stwierdzeń wyczerpujących znamiona postawy passive-aggresive. To nikomu nie służy i zawsze ma negatywne przełożenie na atmosferę współpracy.
Klienci, którzy decydują się na przyjęcie takiej postawy, często są całkiem normalnymi, fajnymi ludźmi. Wychodzą jednak z założenia, że w relacji z agencją marketingową czy dowolnym innym dostawcą usług, muszą wejść w rolę agresorów, panów, którzy mogą sobie pozwolić na wszystko.
Co ciekawe, klienci naprawdę rzadko okazują postawę passive-aggressive w rozmowie osobistej i telefonicznej. Dużo łatwiej jest wylać swoje żale i frustracje w formie wiadomości mailowej czy komentarza do projektu/artykułu etc.
Takim klasycznym przykładem jest pisanie maili, w których zdania są kończone serią znaków zapytania lub wykrzykników (lub tego i tego). Inny przykład to zapisywanie całych słów, a nawet zdań wielkimi literami (przypominam, że zgodnie netykietą jest to oznaka krzyku).
Jak wspomniałem wcześniej, co bardziej "inteligentni" klienci używają sarkazmu, który także jest przejawem postawy passive-aggresive. Pisanie maili o treści: „Strona bardzo mi się podoba, cała jest do wyrzucenia” czy „Artykuł super, szkoda, że nie na temat” może się wydawać "sprytnym" zagraniem, natomiast na pewno nie wpływa pozytywnie na atmosferę współpracy i wprowadza zupełnie niepotrzebne napięcie.
Dobra agencja marketingowa i tak zrobi swoje – jeśli klient ma uzasadnione pretensje, to wystarczy je zgłosić w kulturalny, normalny sposób, a poprawki oczywiście zostaną wprowadzone.
Rozumiem, że klienci przyjmujący postawę passive-aggressive mogą mieć po prostu złe doświadczenia ze współpracy z inną agencją i teraz z automatu zakładają, że muszą być „twardzi”, bezkompromisowi, dosłownie walczyć o swoje. Naprawdę jednak nie jest tak, że każda agencja marketingowa chce oszukać swojego klienta, zarobić mnóstwo pieniędzy za nic, rozliczyć usługę i jak najszybciej o niej zapomnieć.
Mam już blisko 30-letnie doświadczenie w tej branży i mogę z pełnym przekonaniem napisać, że najlepsze kampanie, strony, artykuły itd. powstają wtedy, gdy klient i agencja traktują się po partnersku, są dla siebie życzliwi i wymieniają merytoryczne uwagi.
Osobiście już rzadko angażuję się w realizację projektów, natomiast często widzę, jak klient typu passive-aggresive potrafi nieprzemyślaną odzywką dosłownie zrujnować dzień project managera, copywritera, programisty itd. Warto pamiętać, że ostatecznie konkretną pracę wykonują ludzie, którzy – przynajmniej tak to wygląda w mojej agencji – naprawdę przykładają się do swoich obowiązków i nie potrzebują negatywnej motywacji.