SEO, SREO i „zgównienie mediów”. Ad vocem do tekstu Wojciecha Orlińskiego

Redakcja
23.01.2025

Spore poruszenie w tzw. branży wywołał głośny tekst Wojciecha Orlińskiego. Znany dziennikarz używa w nim takich określeń, jak „SREO” czy „zgównienie”, wybierając osobliwą formę buntu przeciwko – jak to sam nazywa – „nadredaktorom SEO-wcom”, którzy odgrywają dziś kluczową rolę w redakcjach portali internetowych. Pana Orlińskiego nie znam, natomiast wejdę z nim w krótką polemikę, ponieważ najwyraźniej nie do końca orientuje się w sytuacji współczesnych mediów lub cynicznie udaje.

Dziennikarstwo się skończyło. Czas się z tym pogodzić

Redaktor Orliński, sądząc po latach aktywności zawodowej, należy do schodzącego (przepraszam za dosadność) pokolenia dziennikarzy. Rozumiem zatem, że udzielają mu się emocje, nostalgia i wciąż żywe przeświadczenie, że reprezentuje zawód elitarny, inteligencki, „lepszy”. Otóż: nie.

Współczesne dziennikarstwo to jedynie popłuczyny po tym, z czym pierwotnie kojarzyliśmy tę profesję. Czas najwyższy zdać sobie z tego sprawę i nie obrażać się na rzeczywistość. Fakty są takie, że dziennikarzy zastąpili media workerzy i użytkownicy social mediów. Nie jest to już zawód ceniony, a do jego wykonywania nie są wymagane żadne nadzwyczajne umiejętności.

Współpracowałem i bezpośrednio nadzorowałem pracę wielu dziennikarzy, w tym wykształconych w tym kierunku i doskonale wiem, że jest to wyjątkowo przewrażliwiona na swoim punkcie grupa zawodowa. Gdy dodamy do tego zwykłe stetryczenie i niezrozumienie specyfiki współczesnych mediów, to mamy gotowy przepis na frustrację, którą w swoim felietonie wylał redaktor Orliński.

Kto płaci redaktorowi Orlińskiemu?

O co właściwie piekli się autor felietonu? Utyskuje, że w redakcjach portali internetowych rządzą ci źli SEO-wcy, których Pan Orliński przedstawia wręcz jako Charybdy. SEO-wcy rzekomo narzucają dziwaczne standardy pracy, każą pisać ciągle o tym samym, wymyślać idiotyczne tematy i klikające się tytuły etc. Gwoli ścisłości: redaktor ma w tym sporo racji, tylko przeocza pewien istotny fakt.

Narzekanie na SEO-wców przez dziennikarzy portali internetowych przypomina trochę utyskiwania pracownika budki z kebabem, któremu szef każe zakładać gumowe rękawiczki. No takie są zasady i albo je akceptujesz, albo nie. Osoby odpowiedzialne za optymalizowanie treści do Internetu są rozliczane z wyników, a pisząc dokładnie: z odsłon. Te przekładają się na zyski portalu, z których później dziennikarze dostają swoje wynagrodzenia.

Innymi słowy: redaktorzy, którzy są „ponad to” i „mają swój honor”, mogą założyć dowolny portal, realizować na nim swoje dziennikarskie ambicje, olać SEO i kliki, a na koniec ocenić, czy da się z tego żyć. Mały spoiler: nie da.

Gdyby więc redaktor Orliński uwzględnił w swoim rozumowaniu taki drobny fakt, że ludzie od SEO pilnują, aby zatrudniający go portal miał kasę na utrzymanie zespołu pracowników, to może zostawiłby swoje przemyślenia dla siebie.

Osobną kwestią jest to, że SEO – wbrew temu, co twierdzi Pan Orliński, nie musi przeszkadzać w dobrym pisaniu. Internet po prostu zmienił reguły gry i redaktorom, zwłaszcza za starszego pokolenia, bardzo nie podoba się to, że nie mogą już przez cały dzień bimbać przed komputerem, wymyślając zgrabny tytuł artykułu na zaledwie 2000 tysiące znaków. Dziś od dziennikarzy, redaktorów, media workerów (jak zwał, tak zwał) wymaga się – o zgrozo – efektywności, co np. oznacza, że autor artykułu musi jeszcze zaproponować drugi tytuł do social mediów, a do tego przygotować krótki brief z najważniejszymi tezami zawartymi w tekście. Można się przepracować, prawda?

I na koniec jeszcze drobna uwaga, która być może skłoni tych ambitnych redaktorów do małej refleksji. Każdy, kto ma choć minimalne obycie z Internetem wie, że dobrych treści nie szuka się na portalach mainstreamowych, ale na prywatnych blogach, małych portalach specjalistycznych, czasami na profilach pasjonatów w mediach społecznościowych. Będąc pracownikiem dużego portalu, jak Onet, Gazeta.pl czy WP.pl, naprawdę nie ma sensu zżymać się na ingerencję SEO-wców w treść, bo to nie oni są problemem, a profil czytelnika.

Autor: Grzegorz Wiśniewski, red. naczelny Mindly.pl,  CEO Soluma Group, CEO Soluma Interactive.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie