Komentarz Grzegorza Wiśniewskiego, CEO Soluma Group.
Tak, wiem. Sam fakt, że CEO grupy oferującej głównie usługi realizowane online dopiero od niedawna rozgościł się na Twitterze, może być dla mnie nieco kompromitujący. Faktem jest natomiast, że staram się stronić od mediów społecznościowych, które rozpraszają, kradną czas i silnie uzależniają. Na założenie konta na Twitterze namówił mnie znajomy i chyba musiałem mu czymś podpaść, ponieważ moja półroczna przygoda z tym portalem skończyła się wyłącznie niepotrzebnymi nerwami. To, co dzieje się na Twitterze, jest przerażające.
Większość dyskusji toczonych na Twitterze sprawia wrażenie, że ich prowodyrami są osoby nieprzeciętnie inteligentne, bystre, z ciętym humorem. Wystarczy jednak kontynuować czytanie wątku, aby dojść do wniosku, że uczestniczy w nim czysta patologia. Zawoalowana, ukrywająca się pod wielokrotnie złożonymi zdaniami, ale jednocześnie mająca pstro w głowie, plująca jadem i łaknąca niezdrowego zainteresowania.
Wyzwiska to chleb powszedni życia na Twitterze. Natrafiłem na jedynie pojedyncze dyskusje, w których nikt nie nazwał nikogo określeniami, które wykraczają daleko poza definicję słowa „obelżywe”. Pyskówki, wulgaryzmy, knajacki język – Twitter oferuje pełen przekrój takich doznań lingwistycznych.
Abstrahując już od formy wypowiedzi, to największym szokiem było dla mnie odkrycie, że ludzie mogą prezentować swoją głupotę i brak wychowania pod nazwiskiem (oczywiście biorę pod uwagę, że spora część profili to troll-konta). Formy grzecznościowe, kulturalne wygłaszanie sądów, stanowcze, acz eleganckie zabieranie głosu w dyskusji – to na Twitterze prawdziwe ekstremum.
Twitter to świat w świecie. Podejmowane na nim kwestie i toczone dyskusje należy traktować z olbrzymim dystansem, ponieważ biorą w tym udział osoby reprezentujące bardzo wąski wycinek społeczeństwa. Gdyby to, o czym rozmawia się na tym portalu, było faktem, to już dawno mielibyśmy trzecią wojnę światową, żylibyśmy w obozach genetycznych i musielibyśmy słuchać poleceń jaszczurów ukrywających się pod ludzkimi postaciami. Obłęd.
W dodatku reprezentacja Twittera to same skrajności, nic pośrodku. Na tym portalu można być tylko po „lewej” lub „prawej” stronie dyskursu.
Kończę moją krótką przygodę z Twitterem, ponieważ to medium nie niesie ze sobą żadnej wartości, a niestety zauważyłem też, że w pewnym momencie zaczęło mnie mocno pochłaniać. Wręcz odruchowo klikałem w ikonę TT na telefonie, żeby zobaczyć, co nowego i poobserwować wirtualne walki plemienne.
Odinstalowałem już tę aplikację i polecam każdemu zrobić to samo.