Jeżeli przyjmiemy za wyjściową teorię Wielkiego Wybuchu to tak naprawdę Wszechświat mogą czekać trzy scenariusze.
Pierwszy z nich to Wielki Kolaps. Teoria Wielkiego Kolapsu zakłada, że choć Wszechświat cały czas się rozszerza, to w pewnym momencie zacznie się proces odwrotny i wszystkie obiekty zaczną zbliżać się do siebie. Począwszy najpierw od galaktyk, przez gwiazdy, planety i coraz szybciej ze względu na coraz większą grawitację, nawet do tego stopnia, że w końcu w wyniku takiego "ścisku" atomy rozpadną się na protony i neutrony, a potem na kwarki... Tym samym dochodzimy do momentu, w którym Wszechświat wygląda praktycznie identycznie jak zaraz po Wielkim Wybuchu.
Inna teoria zakłada rozszerzanie się Wszechświata w nieskończoność. Oznacza to, iż nigdy nie dojdzie do przerwania procesu rozszerzania się Wszechświata i galaktyki cały czas będą się od siebie oddalać, zwiększając odległość od siebie. Oczywiście nie mówimy tutaj o lokalnych siłach, ponieważ przykładowo galaktya w Andromedzie - Wielka Mgławica Andromedy - M31 "zderzy" się z naszą Drogą Mleczną.
Została nam jeszcze jedna teoria - Wielkie Rozdarcie. Okazuje się, że gdyby tajemnicza jak na razie dla nas ciemna energia zwiększała swoją gęstość, to w wyniku tego w pewnym momencie doszłoby do rozpoczęcia procesu rozrywania galaktyk, potem gwiazd, aż w końcu planet i atomów w taki sposób, że Wszechświat zapadłby się sam w sobie i zniknął (nie byłoby atomów, które by były nierozerwane, a więc nie tworzyłyby materii).