(dedykowane Przyjacielowi-Melomanowi)
Jesienny, słotny wieczór 2020 roku. Podziemia warszawskiego Pałacu Ostrogskich. Grupa przyjaciół-muzyków zabawia się opowiadaniem sobie różnych przerażających historii. Nastrój staje się coraz bardziej adekwatny do aury za oknami. Największą jednak grozę wzbudziła ostatnia opowieść, w wykonaniu pewnej młodziutkiej dziewczyny – żony początkującego skrzypka i przyjaciółki słynnego na cały świat (a biorącego też udział w tym spotkaniu) dyrygenta... Co zaś najbardziej przerażające: historia ta osnuta była na faktach!
Poniżej prezentujemy treść dwóch faksów, które ową opowieść zainspirowały:
1 kwietnia 2020 r.
od: Maria Wiśniewska, wizytator szkolny ds. przedmiotów artystycznych
do: Anna Kowalska, kurator oświaty i wychowania na województwo mazowieckie
Podczas mojej ostatniej wizytacji szkół podstawowych w naszym województwie miałam za zadanie zwrócić uwagę na poziom umuzykalnienia uczniów. W większości przypadków był on nadal fatalny. Ogólny brak słuchu, głosu, wyrobienia muzycznego – ta sytuacja nie zmienia się od lat. Jednak w szkole podstawowej w Milanówku zwrócił moją uwagę chłopiec z ostatniej klasy nauczania początkowego. Mimo anemicznego, chorowitego wyglądu okazał się on nie tylko uzdolnionym dzieckiem oraz uczniem osiągającym bardzo dobre wyniki z muzycznej części wychowania artystycznego – ale wręcz pasjonatem muzyki i potencjalnym wirtuozem instrumentów klawiszowych. Byłam nim po prostu oczarowana! Pełna wrażeń podzieliłam się swoim zachwytem w kolejnej wizytowanej szkole podstawowej, tym razem w Brwinowie. Dyrektor szkoły powiedział mi, że u nich też jest bardzo uzdolniony chłopiec, w podobnym wieku.
Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, iż ów chłopiec z Brwinowa wygląda identycznie, jak tamten mały geniusz z Milanówka! Równie uzdolnionych i bliźniaczo podobnych uczniów odkryłam jeszcze w Piastowie, Pruszkowie, Legionowie, Ciechanowie, Płońsku – oraz w odleglejszych od Warszawy miejscowościach naszego województwa. W sumie naliczyłam ich prawie dwustu; a mam intuicyjne przeczucie, że nie do wszystkich dotarłam. Każdy z nich okazał się dzieckiem adoptowanym albo przebywającym w rodzinach zastępczych lub w domach dziecka. Co sądzić o tak zadziwiającym fenomenie?
1 kwietnia 2020 r.
od: Anna Kowalska, kurator oświaty i wychowania na województwo mazowieckie
do: Maria Wiśniewska, wizytator szkolny ds. przedmiotów artystycznych
Jako odpowiedź załączam fragment pisma otrzymanego przed czterema laty z Krajowego Instytutu Genetyki Stosowanej PAN. Ono powinno jednoznacznie wyjaśniać zaobserwowany przez Panią fenomen: Pomysł ten zrodził się w połowie 2010 roku, w tle obchodów. Ponieważ od jakiegoś czasu podejrzewaliśmy, że nasz największy kompozytor nie zmarł na skutek nieuleczalnej wówczas choroby zakaźnej, ale w wyniku nieuleczalnej do dziś choroby genetycznej – uzyskaliśmy pozwolenie na ekshumację i przeprowadzenie badań w naszym Instytucie. Nie tylko nasza hipoteza została całkowicie potwierdzona, ale udało się nam wyodrębnić doskonale zachowane DNA geniusza. Pokusa była zbyt silna: uzyskane z tego materiału dzieci na pewno podniosłyby poziom umuzykalnienia w narodzie... Nawet jeśli nadal nie będziemy potrafili ich wyleczyć – to niewątpliwie zdążą one podnieść ogólny poziom kultury muzycznej kraju. Teraz ci chłopcy idą właśnie do szkoły. Z opóźnieniem, ale chyba w najlepszy możliwy sposób uczciliśmy ten światowy jubileusz; można by rzec: „200 klonów na 200-lecie”!
jean-françois