Podzwonne dla Davida Eddingsa - pisarz fantastyki

Jerzy Biernacki
07.09.2015

Podzwonne dla Davida Eddingsa czyli KONIEC PEWNEJ EPOKI albo KILKA TEORII SPISKOWYCH

Uwielbiam wielkie cykle Davida Eddingsa: Belgariadę, Malloreon, Elenium i Tamuli. Dwa, jakże różne światy, wspaniale dopracowane  – każdy z własną geografią (trochę nieprecyzyjne nazewnictwo, ale nie wiemy jak nazywały się planety), z własną historią, stosunkami społeczno-politycznymi, etc. Dynamiczna akcja, dowcipne dialogi (niektóre z nich sam cytuję przy różnych życiowych okazjach) i kapitalne mapy (autorstwa Shelly Shapiro, Claudii Carlson i trzeciego, nieznanego, rysownika).

Co kilka lat czytam cykle ponownie i zawsze odkrywam coś nowego. Szczęściem dla nas, czytelników, tłumacze tych powieści klasyfikują się między „bardo dobry” a „znakomity”. Bardzo pokrzepiający jest w cyklach motyw Bogobójcy. Oto nasi dzielni chłopcy: Sparhawk i Garion, ludzie (prawie) jak my, dopieprzyli tym paskudnym, złym bogom. A Sparhawk, gdy zaproponowano mu etat boga – pokazał wysunięty palec.
Tolkienem to on (Eddings) nie jest, ale można go nazwać rewelacyjnym rzemieślnikiem pióra. Celowo nie wspominam tutaj o żonie Eddingsa – Judith Leigh Eddings. O niej będzie niżej.

Po zakończeniu cyklu Tamuli, Eddings raz jeszcze powrócił do świata Belgariona i wydał „wspominki” czarodzieja Belgaratha (Belgarath Czarodziej, Czas niedoli, Tajemnica) oraz Polgarę Czarodziejkę. Była to okazja dla czytelników, aby jeszcze raz odwiedzić ten świat, poznać jego historię, znaleźć okruchy dalszych losów Gariona i Ce’Nedry. Rok później ukazał się Kodeks rivański  – suplement do całości. Bardzo ciekawy i urozmaicony, aczkolwiek pewne historie – powtórzone trzeci czy czwarty raz – za-czynały nużyć.

Minął kolejny rok i ukazała się powieść „Odkupienie Althalusa”. Początkowo wydawało się, że wreszcie wrócił stary, dobry Eddings. Bliskie kontakty trzeciego stopnia bohatera z pewną boginią specjalnie nie raziły, bo w Elenium i Tamuli przyzwyczailiśmy się do przesympatycznej, „całuśnej”, bogini-dziecka Aphrael. Jednakże w drugiej połowie tekstu powieści Eddings zaczął majstrować przy linii czasu. „Hola! Hola!” – chciałoby się zacytować pewnego posła PIS. Magia ma swoje zasady i prawa! Co za dużo, to niezdrowo! Zmieniając w przeszłości przyczyny – zmieniamy skutki i ze dwa rozdziały z początkowej części powieści w ogóle się nie zdarzyły lub miały inny, mniej ciekawy przebieg. To jest denerwujące dla czytelnika. Wydawnictwa nie powinny płacić autorom za anulowany tekst!
I tak dochodzimy do cyklu Marzyciele (The Dreamers). Fama głosi, że Eddingsowie skasowali od wydawnictwa zaliczkę w wysokości 5 mln $!

Pierwszy tom Starsi bogowie przeczytałem w ciągu kilku godzin.  Dobrnąłem do ostatniej strony z bardzo mieszanymi uczuciami. Powtórzyły się już ograne motywy: boginka-dziecko (a właściwie kandydatka na boginię) uwielbiająca pocałunki, niezbyt inteligentni bogowie, odgrzewane dowcipy i dialogi... A wszystko to jakieś miałkie i nieporadne.
„Nic, to!” – powiedziałem sobie. „Dawidek dopiero się rozkręca. W dalszych tomach pokaże lwi pazur!”. Niestety – z tomu na tom było coraz gorzej. Brak na tych łamach miejsca, bym mógł się w pełni wyżalić. Napiszę tylko o dwóch sprawach, które mnie najbardziej denerwowały:
– tłum mało rozgarniętych bogów i bogiń ¬(w porywach do 10-ciu), ciągle plączących się pod nogami ludzkich bohaterów, fraternizujących się z nimi, nieporadnych
i naiwnych jak dzieci. Niby to mających opiekować się ludźmi, ale właściwie nie wiadomo, co robili przed wojną z Vlaghiem. Aha – potrafią robić cegły ze złota;
–  rozumiem, że jest taki chwyt w warsztacie pisarskim, że jakieś wydarzenie opisuje się kilka razy z punktu widzenia różnych osób. Od drugiego tomu Eddings stosuje tę metodę raz po raz. Dotyczy to nie tylko ważnych wydarzeń (np. samounicestwienie bogini Aracii), ale i nieważnych (np. przemarsz wojska na wyznaczoną pozycję, drobna potyczka, itp.). Co kilkanaście stron to samo wydarzenie jest opisywane (w prawie tych samych słowach) ze strony 3-5 osób! W rezultacie ok. 1/6 tomów 3. i 4. – to powtórzenia. No tak, trzeba było coś napisać za te 5 mln $!

Dlaczego Eddings napisał takie badziewie?
Jest na ten temat kilka hipotez:
1) Michał Szklarski: cykl Marzyciele został napisany przez 10-letniego wnuka Eddingsa, a dziadek wydał pod swoim (i babci) nazwiskiem. Nic nie wiemy o tym, aby Eddings miał wnuka, więc do czasu uzyskania wiarygodnych informacji – hipotezę odrzucamy.
2) Janusz Piszczek: Leigh była złym duchem Davida. Póki pisał sam – było dobrze. Gdy została współautorem – było coraz gorzej. Teraz, gdy odeszła, odrodzi się dawny, rewelacyjny Eddings! Hipoteza dość prawdopodobna, lecz ją odrzucam, bo mam własną.
3) Ja: Leigh była dobrym duchem Davida. Pomagała mu pod każdym względem (sam to przyznaje w Kodeksie rivańskim), motywowała, ukierunkowywała, podsuwała pomysły, pędziła do roboty, adiustowała etc. Gdy obłożnie zachorowała, David musiał sam pisać i napisał to, co napisał.

Wracając do Marzycieli... Na samym końcu 4. tomu cyklu, po zwycięstwie nad hordami potworów, bogowie chcieli nagrodzić łucznika Długą Strzałę za zasługi wojenne. Poprzez cztery tomy Długa Strzała był bardzo smutny, gdyż przed laty jego narzeczona Słodka Woda została zabita przez potwory z Pustkowia. Długa Strzała z zemsty wyspecjalizował się w eksterminacji tychże. Bogowie postanowili cofnąć czas do momentu przed śmiercią Słodkiej Wody. Śmierć ta zresztą nie mogła nastąpić, bo nie było żadnych potworów. (Vlagh został zneutralizowany w teraźniejszości, ale to jakoś zadziałało wstecz w czasie. Nie bardzo to rozumiem, ale nieważne...).
Tak więc, Długa Strzała ożenił się ze Słodką Wodą i żyli długo oraz szczęśliwie.
W nowej linii czasowej cała historia opisana w 4 tomach cyklu w ogóle się nie wydarzyła.

Proponuję, aby tę metodę wykorzystać. Uznajmy, że w naszej linii czasowej cyklu Marzyciele nie napisano – po prostu nie istnieje. Zapamiętajmy Davida Eddingsa jako twórcę wspaniałych światów Sparhawka i Belgariona. À propos: nabrałem ochoty (trochę przed czasem), aby kolejny raz poczytać Eddingsa. Zaraz zacznę od Pionka proroctwa.

Krzysztof Papierkowski


P.S. 7 lipca br. David Eddings ukończy 77 lat.
Przypomnijcie mi, bym wysłał mu maila
z życzeniami zdrowia.

Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie