XIII Festival komiksu fantastyki Normandiebulle 2008

Piotr Kowalczyk
07.09.2015

W dniach 26-28 września 2008 roku, w miejscowości Darnetal niedaleko Rouen  w Górnej Normandii, odbyła się kolejna – trzynasta już – edycja festiwalu komiksu Normandiebulle 2008. Dotąd festiwal ten skupiał autorów wydających swoje komiksy we Francji. W tym roku jednak organizatorzy postanowili zaprosić twórców działających aktywnie poza granicami kraju Asterixa i Obelixa. Dzięki organizacji Europe Echanges, zajmującej się wy¬mianą kulturalną m.in. między Rouen  a Wejherowem (miasta partnerskie), wybór padł na dwóch wejherowskich komik-siarzy: Bartka Glazę i na mnie – czyli niżej podpisanego.

Na kilka dni przed wyjazdem otrzymaliśmy bilety autokarowe z rąk pani Jolanty Rożyńskiej, dyrektor Wejherowskiego Centrum Kultury – i tak rozpoczęły się nasze przygotowania do podróży do Francji. Wyjazd był dofinansowany przez Urząd Miasta Wejherowo.

Wyjechaliśmy z Wejherowa w czwartek 25 września o godzinie 18:00. Przyjazd do Paryża planowany był na 18:30 następnego dnia. Z Paryża do Rouen wyszukaliśmy wcześniej połączenie kolejowe. Jednakże już na początku trasy pojawiły się problemy
z ogrzewaniem w pojeździe. Próby naprawy instalacji grzewczej w kraju spełzły na niczym. Ostatecznie awarię udało się usunąć w całodobowym serwisie w Berlinie,

w godzinach nocnych. Dalsza część jazdy do Paryża przebiegała już bez zakłóceń. Nocą jechaliśmy niemieckimi autostradami. Rano zatrzymaliśmy się w Amsterdamie. Kolejnymi przystankami na trasie naszego rejsowego autokaru były: Haga, Rotterdam, Antwerpia, Bruksela, następnie francuskie miasto Lille. Około 21:00 przybyliśmy na Place de la Concorde w Paryżu. Paryskim metrem przemieściliśmy się stamtąd
w okolice dworca St. Lazare, skąd odjeżdża¬ją pociągi w kierunku Rouen. Zrobiłem sobie pamiątkowe zdjęcie w Photomatonie, zupełnie tak jak w filmie „Amelia”. Czekając na nocny pociąg intercity, ochłonąwszy nieco po kilkunastogodzinnej jeździe, obserwowaliśmy nocne życie Paryża.
Do Rouen dotarliśmy o 1:00 w nocy. Na dworcu kolejowym przywitała nas pani Jeannine Savalle, przewodnicząca sekcji polskiej Europe Echanges, pani Helene Chapron, nasza tłumaczka, oraz pan Philippe Millon, były prezes tej organizacji.
                                                                                                                                                                                                      
Zgodnie z zasadami działalności Europe Echanges – uczestnicy wymiany kulturalnej mieszkają u rodzin strony goszczącej. Gospodarze domu, w którym mieliśmy nocować na czas festiwalu, państwo Bernadette Mallet (obecna prezes) i Eric Mallet, uraczyli nas powitalną kolacją.
    Na miejsce festiwalu pani Mallet zawiozła nas około godziny 9:00. Tuż obok merostwa Darnetal zainstalowano wielki namiot, gdzie odbywały się warsztaty rysunkowe, prezentacje multimedialne, wystawy plansz komiksowych, sesje autografów, a przede wszystkim giełda komiksów. Pod tym namiotem właśnie, na wyznaczonej dla nas powierzchni wystawowej, ja i Bartek, z pomocą pani Chapron, rozwiesiliśmy komputerowe wydruki prac komiksowych Aleksandry Czubek-Spanowicz i Jana Platy-Przechlewskiego. Na stolikach położyliśmy nasze prace, w tym też te wydane drukiem, publikacje Gdańskiego Klubu Fantastyki, wydane albumy wyżej wy-mienionych autorów, a także antologie poetów „Zakola rzeki Redy”. Festiwalowa publiczność mogła też przeczytać o działalności jedynej w Polsce Pracowni Komiksowej, będącej filią Woje¬wódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdańsku. Europe Echanges przygotowała foldery o Wejherowie w języku francuskim.

    Na wejherowskim stoisku dyżurowaliśmy wraz z panią Chapron do godziny 13:00. Potem udaliśmy się na obiad przygotowany dla twórców i wydawców komiksów w pobliskiej szkole. Podczas posiłku, przy nieodzownym winie, spotkaliśmy duet francuskich twórców komiksów historycz¬nych. Wywiązała się dość ożywiona rozmowa między nami a rysownikiem z tego duetu na tematy właśnie historyczne. Twórca był też zainteresowany przyjazdem do Polski. Po obiedzie wróciliśmy na nasze stoisko, gdzie rysownik ten obejrzał nasze prace. Przejrzenie komiksów wystawionych na sprzedaż na giełdzie zaowocowało kilkoma udanymi zakupami. Wymieniłem poglądy na temat współczesnego świata z człowiekiem będącym jednocześnie wydawcą i rysow-nikiem. Jak się łatwo domyśleć – wydawał on swoje zaangażowane społecznie i poli-tycznie komiksy, ale także świetne książeczki dla dzieci.

    Festiwalowy roboczy dzień skończył się dla nas około godziny 17:00. Państwo Mallet za¬brali nas na przejażdżkę samochodem po okolicy. Z punktu widokowego zobaczyliśmy przepiękną panoramę aglomeracji Rouen. Spacerując brzegiem Sekwany zatrzymaliśmy się w jednej z restauracyjek. Sącząc zamówione alkohole podziwialiśmy otwarty dzień wcześniej most podnoszony oraz oczywiście wdzięki francuskich kobiet. Państwo Mallet opowiedzieli nam trochę o mieście i o tym, jak się zmienia oraz o po-czątkach działalności Europe Echanges.

    Po tej krótkiej ale intensywnej wycieczce wróciliśmy do państwa Mallet. Tutaj przygotowaliśmy się do kolejnego punktu naszego pobytu we Francji. Wieczorem udaliśmy się bowiem na ko¬lację wydaną przez mera Darnetal, pana Christiana Lecerf, dla festiwalowych gości. W budynku me¬rostwa, na szerokich schodach prowadzących na piętro do sali bankietowej, zorganizowano szybką sesję fotograficzną – komiksiarze ustawili się do zbiorowego zdjęcia. Wcześniej jednak pokazałem swoje prace kolejnym francuskim twórcom komiksu, między innymi scenarzyście urodzonemu w Rouen, Fredowi Duval. Kilka osób deklarowało przybycie na niedzielną część festiwalu, lecz nie widzieliśmy ich już następnego dnia. Kolację rozpoczął mer miasta oficjalnym przywitaniem gości, szczególnie zwrócił uwagę na obecność na sali członków Europe Echanges oraz gości z Polski, czy¬li nas. Zresztą pan Christian Lecerf dosiadł się na chwilę do naszego stolika i krótko porozmawiał z nami. Dania były bardzo wykwintne, pan Eric Mallet nazwał je „sophisticated” czyli wyszukane. Zwracała obecność sera pleśniowego nawet w cieście. Kolacja skończyła się około północy.

     Niedziela była dla nas drugim dniem festiwalu; przebiegał on podobnie do soboty. W godzinach rannych frekwencja publiczności nie dopisywała – dopiero po południu, chyba w ramach space¬ru, pojawiło się wielu odwiedzających. Zwłaszcza że była piękna pogoda, słonecznie i ciepło.                                                                                           

Zadzwoniłem do Małgosi Jaskuły z Redy, do której kontakt otrzymaliśmy poprzez WCK od Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Francuskiej. Chcieliśmy się od niej dowiedzieć nieco o studenckim życiu w Rouen. Około 14:00 poszliśmy na obiad. Wchodząc do budynku szkoły, gdzie podawano posiłki, zostaliśmy zaproszeni do skosztowania aperitifu. Właściwie szkoda, że nie skorzystaliśmy z tego zaproszenia: w koń¬cu to wybitnie francuska praktyka na pobudzenie trawienia przed właściwym posiłkiem! Do nasze¬go stolika dosiadł się dyrektor festiwalu, by chwilę porozmawiać, co było kolejnym miłym gestem ze strony francuskiej. Organizatorzy zrobili mnie i Bartkowi zdjęcia. Szybko je wydrukowano i do¬rysowaliśmy na nich pamiątkowe rysunki. Małgosia Jaskuła zjawiła się na festiwalu około godziny 16:00. Porozmawialiśmy, jak już pisałem, o życiu studenta w Rouen, Małgosia ze swej strony zapy¬tała, co się dzieje z wejherowskim czołgiem. Wyraziłem jasno swoją negatywną opinię o usunięciu pojazdu z jego dotychczasowego miejsca. Na tym tle wynikła drobna różnica zdań między mną  a Bartkiem. Od początku festiwalu z niekłamaną przyjemnością przyglądałem się francuskim przed¬stawicielkom płci pięknej. Podzieliłem się nawet moim zachwytem nad tutejszymi kobietami z pa¬nią Chapron. Zaprosiłem jedną z organizatorek do wspólnego ze mną zdjęcia. Nieco zdziwiona zgo¬dziła się, potem dziewczyna na pożegnanie powiedziała: „see you soon”, odpowiedziałem: ”maybe next year”.

    O 17:00 państwo Mallet przyjechali po nas i zabrali na kolejną wycieczką samochodem po okolicy, równie intensywną co sobotnia. Tym razem zobaczyliśmy gotyckie katedry, pozostałości średniowiecznych murów i kamieniczki z tego okresu, Pałac Sprawiedliwości, wstąpiliśmy też do galerii sztuki. Z niekłamaną satysfakcją oglądałem gotycki kościół, który malował francuski malarz impresjonista Claude Monet. Wieczorem czekała na nas pożegnalna kolacja u państwa Mallet. W gronie osób z Europe Echanges w saloniku zasiedliśmy do aperitifu. Zagryzając orzeszki i oczywiście chrupiące kawałki sera sączyliśmy alkohol. Właśnie tu wręczyliśmy souveniry pani Helene Chapron i pani Bernadette Mallet przekazane nam przez Wejherowskie Centrum Kultury. Pan Mal¬let pokazał nam swoją kolekcję miniaturowych armii – wśród figurek Bartek dostrzegł miniaturo¬wego małego powstańca warszawskiego. Ja również nie miałem problemów, by go odnaleźć. Kola¬cja mijała w miłej, wesołej atmosferze. W pewnym momencie jadalnię zapełniła tylko mowa fran-cuska, co ja i Bartek skwitowaliśmy uśmiechami. Bartek dla pana Erica Mallet wykonał karykaturę gospodarza domu i rysunek Tintina. Wraz  z gospodarzami domy pożegnaliśmy serdecznie panią Sa¬valle, panią Chapron i pana Millon. Późnym wieczorem spakowaliśmy się do podróży.

    Wczesnym rankiem w poniedziałek 29 września pani Bernadette Mallet odwiozła nas na dworzec kolejowy w Rouen. Było zimno i mgliście – czyli tak, jak zwykle tu  w Normandii. Kupiliśmy bilety i, pożegnawszy się z panią Bernadette, wsiedliśmy do pociągu. Około 9:00 pociąg przybył na dworzec St. Lazare. Zdecydowanie sprawniej niż po przyjeździe do Paryża przemieściliśmy się metrem na Place de la Concorde. Tutaj Bartek zrobił mi zdjęcie z wieżą Eiffla w tle, ja sfotografo¬wałem oddalony nieco od Placu Łuk Triumfalny. O 10:00 powrotny autokar ruszył w kierunku Pol¬ski. Zacząłem przez okna fotografować mijane przez nas obiekty. Na kolejnych przystankach do¬siadali się nowi pasażerowie. Po ostatnim postoju w Amsterdamie pojazd był kompletnie obłożony. Niestety, znalazły się osoby, które w ten czy inny sposób uprzykrzały innym pasażerom podróż. Na tym bym tę kwestię zakończył.

Do Wejherowa wróciliśmy około 9:30 we wtorek rano. Pomimo tego, że moja pierwsza w życiu podróż zagraniczna zakończyła się – żyłem nią jeszcze długo potem  i żyję na¬dal. Na tyle długo, że dopiero trzy tygodnie potem byłem w stanie napisać tę relację z większym dystansem, gdyż nie było to możliwe tuż po powrocie z festiwalu komiksu we Francji.

Tomasz Mering
migawki z samego festiwalu – na stronie internetowej: www.normandiebulle.com

Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie