Intryga polityczna w „Ataku klonów”

Antoni Kwapisz
07.09.2015

Gdy obejrzałem „Atak klonów” po raz pierwszy – byłem trochę zasmucony różnymi błędami i nielogicznościami w filmie. Jednak gdy drugi raz uważnie obejrzałem film i zacząłem się zastanawiać nad różnymi scenami, dostrzegłem pewien wzór, a różne oderwane sceny zaczęły się układać w logiczną całość. Chciałbym się z Wami podzielić moimi przemyśleniami. Od razu też zaznaczę, że nie mam pojęcia, czy misterna intryga, którą dostrzegłem, jest zamierzona przez Lucasa – czy też jest to wynik zupełnie przypadkowego połączenia różnych scen. Nie wiem tego; ale wiem, że trochę zbyt ładnie się to wszystko układa, żeby mógł to być całkowity przypadek.

W zasadzie są dwie przesłanki wskazujące na istnienie w „Ataku klonów” ukrytej  i rozbudowanej intrygi.
Po pierwsze, jest to intryga, którą mogliśmy już zaobserwować w „Mrocznym widmie”. Intryga ta była podana widzowi na tacy, żeby specjalnie nie musiał się wysilać rozgryzając ją. Podstawowym jej celem było przejęcie przez Palpatine’a władzy  w Senacie. I pomimo przeciwności i krachu dru-goplanowego celu (czyli przejęcia Naboo) – cel główny został osiągnięty w pokazowy, misterny sposób. Co więcej: intryga ta była logiczna,  a osiągane efekty nie były sztucznie naciągane.

Drugą i ważniejszą przesłanką jest scena z epizodu II, gdy Dooku przylatuje na Coruscant i mówi Palpatine’owi, że wszystko poszło zgodnie z planem. Jak to zgodnie z planem? Przecież wszystko się sypało, Jedi odkryli, co się dzieje, atak z zaskoczenia się nie udał... A jednak poszło zgodnie z planem! A więc, że plan zakładał taki przebieg wypadków. Ciekawe... Bardzo ciekawe... Chyba trzeba zmienić punkt widzenia. Zatem jeszcze raz od początku przyjrzyjmy się wydarzeniom.

Najpierw uświadommy sobie, jakie są cele Dartha Sidiousa. Nie jest tak, że chce doprowadzić do upadku Republiki, aby na jej miejscu stworzyć Imperium. On chce przemienić Republikę w Imperium. Jest to zadanie dużo trudniejsze do wykonania, ale też Imperium, które w ten sposób powstanie, będzie dużo większe i potężniejsze, gdyż będzie w pełni korzystało z zasobów Republiki.

Kolejną ważną rzeczą jest rozkład sił politycznych w Senacie. Są tam dwie zwalczające się frakcje (oraz zapewne sporo niezdecydowanych senatorów) – militaryści chcący uzbroić Republikę, aby ta mogła siłą zmusić separatystów do powrotu, oraz antymilitaryści, zdecydowanie przeciwni zbrojeniom. Do tego dochodzi wpływowa Rada Jedi, która chce militaryzacji (dowodzi tego np. scena rozmowy  z Palpatinem, gdzie Windu przekonuje go, że żołnierze są niezbędni). Ciekawa jest oficjalna postawa Palpatine’a, który jednoznacznie wspiera antymilitarystów (w tej samej scenie stwierdza, że jego negocjacje nie zawiodą, czyli że żołnierze będą zbędni).

Zaczyna się film. Następuje widowiskowy atak na Amidalę. Dlaczego ktoś czyha na jej życie? Oczywiście dlatego że jest niewygodna. Amidala jest przywódczynią silnej frakcji w Senacie, frakcji, która blokuje militaryzację Republiki. Jest więc zdecydo-wanie niewygodna dla Sidiousa. A mimo to, gdy dziewczyna przybywa na spotkanie  z nim, sugeruje on (dobrotliwy wujaszek), aby Jedi zajęli się jej ochroną. Ba! On nawet wskazuje, kto powinien się tym zająć. Po takim wzmocnieniu szanse powodzenia ataku na Amidalę spadają do zera. A przecież to jest jednoznaczny strzał do własnej bramki. Jednak – czy aby na pewno?

W tamtej chwili szanse powodzenia zamachu są już i tak minimalne. Ochrona została ostrze-żona, Amidala pozostaje pod ścisłym nadzorem (nawet w sypialni) i wszyscy są w pełnej gotowości. Tak naprawdę więc pod tym względem dodanie dwóch Jedi nie zmienia niczego. Co się więc zmienia? Ano to, że ochroną Amidali zajmuje się Rada Jedi – czyli osoby, które są zainteresowane zneutralizowaniem jej wpływu na Senat. I co się dzieje? Następuje kolejny zamach i od razu Yoda sugeruje, że Padme powinna opuścić Coruscant. Oczywiście dla swojego bezpieczeństwa! Tym samym zostaje on pozbawiona wpływu na przyszłe wydarzenia w Senacie.

To jednak nie koniec. Zastanówmy się, dlaczego Palpatine poleca Obi Wana  i Anakina. Przecież mógłby się tym zająć dowolny Mistrz Jedi. Ano – zrobił to dlatego, że było ich dwóch. W dodatku padawan był dostatecznie silny i wyszkolony, aby można było pozostawić go samotnie na straży życia Amidali. W tym czasie Obi mógł spokojnie zająć się śledztwem. Bzdura? Zobaczymy.

Gdy Obi Wan przesłuchuje Zam, zostaje ona zabita przez Jango Fetta. Mógłby on zabić Obi Wana lub Anakina (udowadnia to później zabijając jednego z Mistrzów), zwłaszcza że uzyskał efekt zaskoczenia. Zamiast tego zabija on Zam. Dodatkowo  z całego swojego arsenału używa do tego bardzo specyficznej broni. Broni, która jednoznacznie pozwala na wskazanie konkretnej planety. Wielki błąd Jango i filmu? Taka opinia o tej scenie jest najbardziej rozpowszechniona. Tymczasem moim zdaniem nie jest to błąd, tylko realizacja planu. Fett wiedział, że niezależnie od wyniku zamachu Jedi będą szukać sprawcy. A znając Jedi, było niemal pewne, że dopadną Zam. Z premedytacją więc doczekał odpowiedniego momentu i zabił Zam używając specyficznej broni, dzięki czemu pewne było, że wkrótce Jedi dotrą do Kamino.

Po co to wszystko?
Na zakończenie „Mrocznego widma” (a więc dziesięć lat przed początkiem „Ataku klonów”) Palpatine przejmuje władzę w Senacie. W tym samym mniej więcej czasie ktoś w imieniu Rady Jedi zamawia u Klonerów armię. Najprawdopodobniej na zlecenie Sidiousa robi to podszywający się pod nieżyjącego Mistrza Jedi Hrabia Dooku.
Armia ta jest Republice potrzebna. Jak jednak Palpatine ma doprowadzić do tego, że Senat przejmie tę armię? Pamiętacie scenę, gdy przyjmował on od Senatu pełnię władzy? Wyobrażacie sobie to w ten sposób: „Z wielką niechęcią przyjmuję na siebie ten wielki ciężar i w ogóle to jestem przeciwko wojnie, ale zapewne ucieszycie się gdy wam powiem, że akurat wiem o takiej fajnej armii, którą z kumplem zamówiliśmy dziesięć lat temu”?
Palpatine nie może pozwolić wyjawienie na-wet najdrobniejszego tropu, który mógłby go połączyć z tą armią! Po prostu musiał znaleźć sposób na wskazanie Radzie tej planety, co więcej – musiał mieć pewność, że Jedi pojawią się tam jak najszybciej.

Jak sądzicie, czy łatwo można znaleźć lepszą motywację niż tę, którą miał Obi Wan? W ten sposób Palpatine był pewien, że nie będzie można go połączyć z tą armią. Co się dzieje dalej? Obi Wan zostaje zaprowadzony na Genosis. Oczywiście – dzieje się to przez przypadek, w niezamierzony sposób, jednak jestem całkowicie pewien, że nawet gdyby Obi tam nie trafił za Fettem, Rada Jedi wkrótce dowiedziałaby się o tej planecie i zbierającej się tam armii. Dlaczego? Przyjrzyjmy się bliżej zdarzeniom na Genosis.

Obi Wan zostaje pochwycony w trakcie nadawania meldunku. Jednak podczas wszys-tkich rozmów przywódców Separatystów ani razu nie pada jakakolwiek uwaga na temat zagrożenia stwarzanego przez Jedi. Jest to zupełnie absurdalne! A argumenty typu: bo Jedi jest mało i nie stanowią zagrożenia zupeł-nie mnie nie przekonują. Gdyby moi przeciw-nicy mieli choćby kilkudziesięciu żołnierzy o umiejętnościach Jedi – to nie byłbym taki spokojny. Siłą Jedi nigdy nie były armie, tylko zdolność do precyzyjnego trafiania  w czułe punkty przeciwnika. Jedi od 10000 lat budowali sobie reputację niepoko-nanych wojowników, których nie ma sposobu powstrzymać. O czym doskonale wiedzą szefowie Federacji Handlowej. A mimo to panuje cisza i spokój.

Jest jedno wyjaśnienie. Dooku ukrył przed innymi informację o tym, że Obi Wan składał meldunek. Zresztą przez wszystkie te zdarzenia na Genosis Darth Tyranus jest całkowicie spokojny. Nie zaskoczyło go pojawienie się Jedi, nie zaskoczyło go pojawienie się klonów... Oczywiście nie mogło go zaskoczyć, bo dostawał informacje  z samego źródła: Palpi dokładnie informował go o wszystkim.
A to oznacza, że odkrycie armii na Genosis i pozostałe zdarzenia (poza pojawieniem się Anakina i Amidali) układały się według planu. Planu, który zakładał wywołanie wojny.
Zwróćcie uwagę na fakt, że gdyby Obi, Anakin i Amidala już nie żyli lub byli przetrzymywani gdzieś w wiezieniu, to Mace Windu nie miałby powodu interweniować od razu. Poczekałby trochę, aż pojawiłaby się armia klonów, a wtedy Jedi bez problemu mogliby przechwycić dowódców, podczas gdy klony opanowałyby powierzchnię. Co więcej – klony nie musiałby od razu atakować: sama ich obecność mogłaby wystarczyć do tego, że Separatyści zdecydowaliby się na negocjacje... To samo dotyczy sytuacji, gdyby wszyscy Jedi już nie żyli... Kto wie? Może udałoby się zapobiec wybuchowi wojny?

Jednak trójka bohaterów w dokładnie odpowiednim momencie walczy na Arenie  o swoje życie. Windu nie ma wyboru – musi wkroczyć przedwcześnie. Następnie zaś Yoda nie ma wyboru i musi zaatakować, aby ocalić Jedi. Nie wiem, jak Wy sądzicie, ale według mnie Dooku ewidentnie opóźnia najpierw egzekucję na Arenie, zaś następnie wybicie Jedi.
I w efekcie tego wszystkiego wybucha wojna.
Co ciekawsze – wojna wybucha w wyniku ataku wojsk Republiki; to Separatyści zostali napadnięci! Bardzo, bardzo wygodne...
Być może się mylę i cała intryga, którą tu przedstawiłem, jest wyssana z palca. Ale dlaczego w takim razie Darth Tyranus twierdzi, że wszystko poszło zgodnie z planem???

Autor: RAJ (www.gildia.pl)

/data pierwotnej publikacji artykułu: 8 czerwca 2004 r./
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie