Dobry serial powinien przede wszystkim mieć charyzmatyczne postaci oraz aktorów, którzy potrafią perfekcyjnie oddać to na ekranie. Często jest przecież tak, że po latach nie do końca pamiętamy, o co chodziło w fabule, natomiast nadal świetnie kojarzymy głównych i pobocznych bohaterów. Szczególnie dobrze zapamiętujemy czarne charaktery, które denerwowały nas do tego stopnia, że szczerze życzyliśmy im rychłej śmierci na ekranie. Kilka przykładów wymieniamy w naszym artykule.
Kto jak kto, ale ona naprawdę nieźle irytowała widzów kultowej już „Gry o tron”. Pewnie dużą winę ponoszą za to twórcy serialu, którzy nie potrafili do końca wykorzystać literackiego pierwowzoru. Bywały momenty, że Daenerys była wręcz infantylnie zabawna, a nie przebiegle władcza, jak obmyślił to sobie Martin. Szczególnie w ostatnich sezonach każde pojawienie się tej postaci na ekranie powodowało frustrację i chyba wszyscy czekaliśmy na moment, aż w końcu się z nią pożegnamy.
Kolejna postać z „Gry o tron”, której szczerze życzyliśmy śmierci – i to w ciężkich męczarniach. Trzeba przyznać, że w odróżnieniu od Daenerys tutaj twórcom udało się perfekcyjnie oddać charakter młodego Boltona i wywołać w widzach bardzo silne emocje. Rzadko się zdarza, aby w serialu trafić na bohatera tak bardzo zepsutego, że budzi w widzach niekontrolowaną nienawiść.
Kontynuując ten wątek warto jeszcze wspomnieć o innej znienawidzonej postaci z tego serialu, czyli oczywiście królu Joffreyu. Śmierci życzyliśmy mu chyba już od pierwszej minuty, jaką spędził na ekranie, a z czasem ta niechęć tylko wzrastała.
Najważniejsza kobieca postać w znakomitym serialu „Synowie Anarchii”, która początkowo mogła nawet budzić pozytywne emocje. Zwłaszcza, że stopniowo dowiadujemy się o jej ciężkich przeżyciach oraz zaczynamy doceniać nieprzeciętny intelekt. W pewnym momencie (nie zdradzimy oczywiście, w którym) następuje jednak zwrot. Od tego momentu szczerze życzymy jej wszystkiego, co najgorsze, nie mogąc się doczekać, kiedy ktoś pośle ją na tamten świat.
W wybitnym „House of Cards” jest wiele postaci, które zasługiwały na bolesną śmierć, ale co ciekawe, wśród nich niekoniecznie znalazł się sam prezydent-uzurpator. Pomimo jego bezwzględności raczej go lubiliśmy. Nie można tego natomiast napisać o jego żonie. Claire, szczególnie w ostatnim sezonie, jest tak denerwująca, że najchętniej zmienilibyśmy scenariusz w taki sposób, aby to ona przedwcześnie zeszła z tego świata.