Gala rozdania nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej rokrocznie wzbudza ogromne emocje. Zdecydowana większość osób śledzących relacje z Los Angeles przyjmuje poszczególne werdykty za pewnik, zdając się na doświadczenie i dobry gust członków Akademii. Wiemy jednak, że różnie z tym bywa. Jest mnóstwo przypadków, gdy nagrodę Oscara za najlepszy film roku otrzymywały obrazy, które absolutnie na to nie zasłużyły. Kilka takich historii opisujemy w naszym artykule.
Od razu wyjaśnijmy, że jest to bardzo dobry, wciągający film, który ogląda się z przyjemnością. Problem w tym, że obraz ten otrzymał statuetkę zostawiając w pokonanym polu takie filmy, jak chociażby Incepcja czy Czarny łabędź – obiektywnie lepsze i na pewno bardziej oryginalne. Nic dziwnego, że werdykt Akademii wzbudził ogromne kontrowersje i do dziś bywa przytaczany, jako jedna z największych wpadek w historii Oscarów.
Nie od dziś wiadomo, że Akademia lubi ckliwe historie, a w latach 70. XX wieku Ameryka potrzebowała też otuchy. W tym kontekście przyznanie statuetki filmowi, który idealnie oddawał ideę american dream, nie może dziwić. Dziwi natomiast, że członkowie Akademii ocenili ten w gruncie rzeczy prosty film wyżej, aniżeli kultowego już dziś Taksówkarza Martina Scorsese.
Ten przypadek do dziś jest uznawany za jedną z najbardziej kuriozalnych wpadek Akademii. Film może i jest niezły, fajnie zagrany, ale gdy wspomnimy, że w wyścigu po statuetkę wyprzedził Szeregowca Ryana, to dalszy komentarz jest chyba zbędny. Tajemnicą poliszynela jest, że sukces Zakochanego Szekspira to efekt wytężonych i kosztownych zabiegów niesławnego dziś producenta, Harveya Weinsteina.
Twórców tego filmu naprawdę można pożałować. Stworzyli świetny obraz, podejmujący trudne, ważne społecznie tematy, ale dziś mało kto o tym pamięta. Wszyscy mówią o Mieście gniewu w kontekście tego, że otrzymało Oscara kosztem Tajemnicy Brokeback Mountain. Po czasie wiemy, że decyzja Akademii była kompletnie niezrozumiała, bo film Anga Lee śmiało można zaliczyć do kategorii wybitnych (a Miasta gniewu nie).
Jak widać Amerykańska Akademia Filmowa lubi zaskakiwać, czasami szokować czy wywoływać ogólnoświatową dyskusję. Szkoda tylko, że nie sposób nie odnieść wrażenia, że za tym wszystkim kryją się nie pobudki merytoryczne, ale wyłącznie zakulisowe gierki.