Push - Wielkie parcie - filmy fantastyka

Krzysztof Jagielski
09.09.2015

Dawno, dawno temu, w ubiegłym stuleciu, dwa mocarstwa były w stanie zimnej wojny. I oba rozwijały w tajemnicy programy wojny parapsychicznej… Brzmi to jak bajka, lecz jest – najprawdziwszą prawdą. O radzieckim programie parapsychologicznym wiadomo dokładnie tyle, że istniał; o amerykańskim natomiast napisano kilka książek, mamy więc pełną wiedzę o realizowanym w Stanach Zjednoczonych tajnym programie Stargate, poświęconym parapsychicznemu szpiegostwu alias zdalnemu widzeniu (remote view). Dziś weterani tej działalności prowadzą prywatną firmę, Remote Viewing Instructional Services, Inc., obecną w Internecie pod adresem rviewer.com – i tyle całej tajemnicy. Czy USA miały w zanadrzu coś jeszcze, historia na razie milczy, lecz lukę w naszej wiedzy śpieszy zapełnić film Push Paula McGuigana.

Twórcy tego obrazu starają się wielce, by pokazać nam coś, co odbiegałoby przynajmniej w nazwie (a w miarę możności i w objawach) od oklepanej normy. Mamy więc obserwatorów (watchers) zajmujących się nie tyle prekognicją, co raczej scalaniem obrazu przyszłości ze stale zmieniających się zamiarów innych ludzi, a także nosicieli (movers), czyli banalnych telekinetyków o bynajmniej nie banalnych mocach. Z kolei nakłaniacze (pushers) manipulują umysłami, umieszczając w nich kłamstwa i skłaniając innych do działania na własną zgubę, zaś druga, bardziej sympatyczna odmiana tego talentu polega na zdolności wzbudzania współczucia i chęci pomocy.

Węszyciele (sniffs) tropią ludzi jak psy gończe, czemu są w stanie przeciwdziałać maskujące poszukiwanych cienie (shadows). Są wreszcie faceci zmieniający kształt przedmiotów (shifters) oraz tacy, którzy zabijają swoim wrzaskiem, czyli krzykacze (bleeders).

Tu przerwę wyliczankę, aby stwierdzić, że trochę przedobrzono. Muszę się przyznać, że bardzo się starałem wziąć krzykaczy poważnie (infradźwięki, mury Jerycha, itd.), ale nijak mi się to nie udawało: wrzaskliwy zabójca rozśmieszał mnie do łez. Faktem jest, niestety, że facet z rozdziawioną gębą wygląda raczej pociesznie, zwłaszcza jeśli jest drobnym Chińczykiem usiłującym wzbudzić grozę. Poza tym... po co ten zgiełk? zastanawiałem się mimo woli; czy szczęśliwi posiadacze wypasionych zestawów kina domowego mogliby doświadczyć choć minimalnego krwawienia z nosa podczas filmu? Nic z tego (a szkoda!), bo to przecież niesłyszalne częstotliwości zabijają – ale bezgłośny krzykacz byłby na pewno jeszcze zabawniejszy. I to proszę sobie zapamiętać, jeśli ktoś chciałby nakręcić parodię filmu Push: kompletna cisza, tylko w oddali wyją psy, mucha penetrująca jamę ustną krzykacza pobzykuje smętnie, a on sam sinieje, sinieje…

Poza krzykaczami także węszyciele zachowują się groteskowo, obwąchując wszystko, co się da, na całkiem zwierzęcą modłę. Jak rozumiem, ich talent ma naśladować umiejętności jasnowidza, który odnajduje zdalnie człowieka mając do dyspozycji przedmiot związany z nim mentalnie. No, ale jasnowidze jakoś nie węszą, co pewnie uznano za mało filmowe.

Z kolei nakłaniaczom coś się robi z oczami, kiedy nakłaniają, ale poza widzami nikt tego nie dostrzega, zwłaszcza ofiary manipulacji, które powinny coś zwęszyć, ale to przecież robią za nich węszyciele, więc nic dziwnego, że nawet najbardziej obyci z tematem wskakują ochoczo na haczyk.

Trudno nie odnieść wrażenia, że winowajcą jest tu głównie ów nastoletni Murzyn analfabeta, będący podstawowym adresatem każdego amerykańskiego filmu, bo przecież bez jasnych wizualnych wskazówek mógłby nie zrozumieć, że coś się dzieje – i że nie samo z siebie, tylko ktoś  to robi.

No dobra, dosyć tego znęcania się. Wzorem myśliwych ze skeczu Monty Pythona nigdy bym się nie znęcał nad filmem, którego nie lubię. A ten uważam (mimo wymienionych smaczków) za całkiem sympatyczny. Po pierwsze fabuła: mamy zły Wydział eksperymentujący na ludziach niczym jakaś nazistowska instytucja (od których podobno wszystko się zaczęło), mamy uzdolnionych parapsychicznie zbiegów oraz podobnie utalentowanych agentów, którzy na nich polują, a także nie całkiem wolnych strzelców na usługach mafii. Ci pierwsi starają się umknąć tym drugim, a już najlepiej zniszczyć Wydział, na co w filmie szansa się pojawia. Interesujące jest planowanie akcji na podstawie oglądu przyszłości, lecz rzecz jasna obie strony to robią, więc obraz zmienia się nieustannie. W końcu najskuteczniejszą taktyką okazuje się brak planowania, a raczej brak wiedzy o planie – co okazuje się trudne, lecz wykonalne.

Drugim atutem są efekty specjalne. Mam tu na myśli przede wszystkim pojedynki telekinetyków, bo do malowniczych zniszczeń dokonywanych przez krzykaczy jestem trochę uprzedzony. Gdzieś na pograniczu tego i poprzedniego atutu sytuuje się jedna z pierwszych scen, w której upuszczona we właściwym momencie kulka odgrywa kluczową rolę parę minut później, blokując drzwi położone kilka korytarzy dalej. Właśnie za takie sceny kocham kino SF.

Wreszcie ostatnim, i zapewne największym plusem filmu jest obsada. Parę głównych bohaterów, telekinetyka Nicka Ganta i obserwatorkę Cassie Holmes zagrali Chris Evans (Fantastyczna czwórka 1-2, W stronę Słońca) i 13-letnia (wówczas) Dakota Fanning (serial Taken, Wojna światów Spielberga, Siła strachu z Robertem De Niro), a w rolę demonicznego czarnego charakteru, nakłaniacza agenta Carvera, wcielił się Djimon Hounsou (Gwiezdne wrota, Lara Croft 2, Wyspa, Constantine, Eragon). To pomiędzy nimi rozgrywa się główny konflikt; inne postacie, choć znaczące dla akcji, są z konieczności drugoplanowe.

Najlepiej wypada Dakota Fanning, która mimo młodego wieku jest już doświadczoną aktorką. W duecie Nick-Cassie odgrywa rolę dominującą z racji swego talentu obserwatora; fajnie jest oglądać, jak poucza swego dorosłego partnera, żeby wreszcie zaczął się jej słuchać. Sama Dakota docenia śmieszność tej sytuacji i fakt, że w filmie wypowiada kwestie całkowicie różne od tego, co zdarza się w normalnym życiu. Z kolei Chris Evans gra faceta żyjącego z dnia na dzień, który daje się wyprowadzić z tego stanu jedynie dlatego, że nie ma innego wyjścia. Jak mówi reżyser: do głowy wpadł mi Chris Evans, który ma w sobie coś takiego, że nawet jak nic nie robi, to jest
interesujący. Oboje tworzą odlotowy duet oparty na sprzecznościach, będący siłą napędową całego filmu. Poza tym rzuca się w oczy, że oboje się prywatnie lubią, co recenzent FilmWeb zinterpretował dość podle jako pedofilię. Muszę zaprotestować z całą mocą: nie ma niczego takiego ani w filmie, ani poza nim. Chris Evans mówi w wywiadzie: I love that girl, she’s a great man (tak, man), co na pewno nie jest wyrazem niczego zdrożnego. A dalej: Ma 13 lat, ale ja sam czuję się jak nastolatek, a ona jest dużo dojrzalsza ode mnie. Dobrze się bawimy. Cały dzień sobie żartujemy. Ona jest najmilszą dziewczynką jaką znam. Uprzejma, dobrze wychowana. Można o niej mówić tylko w superlatywach. Z kolei Dakota Fanning mówi o Evansie: Jest wspaniały. Jest dowcipnym i miłym człowiekiem, bez przerwy żartuje i śmieje się. Jest też świetnym aktorem.

Wiem, że żyjemy w czasach, kiedy nie można przytulić dziecka nie narażając się na podejrzenie o pedofilię (co następne pokolenie przypłaci chorobą sierocą) – ale bez przesady. Na pewno nie tym razem.

Widać przywiązywanie dużej wagi do względnego realizmu opowiadanej historii: chodzi o to, że ludzie obdarzeni talentami parapsychicznymi nie są wyróżniającymi się z tłumu mutantami, lecz wyglądają zwyczajnie, jak każdy z nas, a przynajmniej część tej opowieści wydarzyła się naprawdę. Reżyser na przykład wyznaje, że podczas realizacji filmu towarzyszyło mu pytanie: A jeśli to rzeczywiście ma miejsce? Faktycznie – czy ktoś może zagwarantować, że nie?

Andrzej Prószyński
Recenzje filmów DVD i książek, http://matematyka.ukw.edu.pl/ap/filmy.html

P. S. Tytuł recenzji nawiązuje oczywiście do Wielkiego żarcia, ale wyraża głównie moje zaniepokojenie sensem tytułu filmu i brakiem jego tłumaczenia. Słowo push ma 18 znaczeń jako czasownik i trudno odgadnąć, o które chodzi, a pusher oznacza też dealera narkotyków.

Push (2009)
średnia ocena: FilmWeb 6,2/10, IMDb 6,1/10
data premiery: 2009-04-24 (Polska),
2009-01-29 (Świat)
reżyseria: Paul McGuigan
scenariusz: David Bourla
zdjęcia: Peter Sova
czas trwania: 107 min.
dystrybucja: Monolith Films
obsada: Chris Evans (Nick Gant)
Dakota Fanning (Cassie Holmes)
Camilla Belle (Alyssa English)
Djimon Hounsou (agent Henry Carver)
(wszyscy na plakacie obok)
Joel Gretsch (ojciec Nicka)
Scott Michael Campbell (agent Holden)

 

Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie