Świetnie zaczęły, marnie skończyły. Te seriale trwały zbyt długo

Marek Szydełko
02.11.2017

Z serialami już tak jest, że często im bliżej końca, tym bardziej zaczynają nas irytować. Zwykle wynika to z faktu, że scenarzyści zostali zmuszeni do wymyślania nowych wątków na szybko, bo producenci nie chcieli stracić kury znoszącej złote jaja. I tak powstają telewizyjne koszmarki, które zaczynały z wysokiego C, by na końcu boleśnie rozbić się o bruk oczekiwań widzów. Przykłady? Oto te najbardziej znamienne.

„Dexter”

Aż osiem sezonów, choć tak naprawdę można było skończyć po trzecim. „Dexter” to świetny serial, ale właśnie tak mniej więcej do połowy. Później z każdym kolejnym sezonem wątki stają się coraz bardziej absurdalne (na czele z irytującym odkrywaniem przeszłości tytułowego Dextera), aż w finałowej scenie twórcy serwują nam coś, po czym nie wiadomo: śmiać się czy płakać?

Ten serial jest chyba najbardziej symbolicznym przykładem tego, jak fajnej produkcji może zaszkodzić niepotrzebne rozwlekanie scenariusza i tworzenie odcinków na kolanie, byle tylko zgadzały się zyski z reklam. Oglądanie ostatnich odcinków jest męczące, nawet dla największych fanów „Dextera”.

„Skazany na śmierć”

Chodzi oczywiście o „Prison Break”, czyli prawdopodobnie pierwszy nowoczesny serial, który w tak dużym stopniu zaangażował polskich widzów. Nie ma się czemu dziwić: pierwszy sezon był naprawdę dobry i wciągający, drugi też okazał się całkiem niezły, ale od trzeciego wszystko zaczęło się psuć. Absurd gonił absurd, a oglądanie zafrasowanej miny Michaela Scofielda nie należało do czynności przyjemnych.

„Prison Break” ostatecznie okazało się serialem słabym i aż trudno zrozumieć, dlaczego twórcy ponownie postanowili ożywić trupa. Oczywiście Internet natychmiast zareagował i stworzył alternatywne scenariusze ucieczek Scofielda z najbardziej egzotycznych miejsc na świecie.

„Zagubieni”

Serial „Lost” jest świetny – co do tego nie ma wątpliwości. Pytanie tylko, kto i dlaczego zdecydował się tak go rozwlec? Oczywiście, że chodziło o pieniądze, ale czy naprawdę były one warte zniszczenia tak mocnej marki?

W przypadku „Lost” doszło do klasycznego problemu, czyli zapętlenia się w intrygujących wątkach, które nigdy nie zostały sensownie rozwiązane. Fani po finałowym sezonie byli wściekli, że w taki sposób potraktowano bohaterów i widzów, traktując ich trochę jak idiotów.

„Jak poznałem waszą matkę”

To naprawdę fajny serial, który ogląda się z dużą przyjemnością, ale do czasu. Ostatnie sezony to już typowa agonia marki i dowód na to, że twórcy nie mieli kompletnie pomysłu na sensowne zakończenie. Widać tutaj wyraźnie, jak telewizje potrafią się bronić przed wycofaniem z anteny tytułu przynoszącego gigantyczne zyski. Niestety, robią to ze szkodą dla jakości serialu.

Niestety problem rozwlekania dotyczy wielu świetnych seriali i tylko nielicznym produkcjom udaje się utrzymać w miarę równy poziom przez kilka sezonów. Szkoda.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie