„Whiplash” to film w Polsce niemal nieznany, co dziwi, gdy weźmiemy pod uwagę deszcz nagród, jaki spłynął na tę znakomitą produkcję (w tym aż trzy Oscary). Film można obejrzeć m.in. na platformie HBO MAX i zapewniamy, że nie będzie to stracony czas. Dlaczego warto sięgnąć po tę pozycję? Oto kilka argumentów.
Aktor otrzymał Oscara (i wiele innych nagród) za rolę drugoplanową, choć de facto to jego postać stanowi oś fabularną filmu. Simmons wcielił się w rolę despotycznego, wręcz psychopatycznego profesora muzyki w najbardziej renomowanym konserwatorium w USA. To genialna kreacja, którą docenisz już po kilku pierwszych scenach.
Mówimy tutaj o kluczowej scenie dla całego filmu, w której profesor Terence Fletcher pokazuje swoją osobowość borderline. Początkowo przyjaźnie instruuje początkującego adepta gry na perkusji, prosi go o zmianę tempa, po czym w ciągu chwili zmienia się w tyrana, który wdeptuje studenta w podłogę niczym robaka. To trzeba obejrzeć.
Metody „wychowawcze” profesora Fletchera szokują i są nieakceptowalne, natomiast przynoszą efekty. Fletcher jest perfekcjonistą i tego samego oczekuje od swoich studentów, skrupulatnie wybierając ich do zespołu akademickiego. Relacja mistrza oraz studenta z wielkim talentem, ale i chorobliwą ambicją, to kanwa całego filmu i rzecz absolutnie fascynująca.
Dodajmy do tego jeszcze zaskakujące, genialne zakończenie, którego oczywiście nie zdradzimy. Naprawdę warto poświęcić około 1,5 godziny na obejrzenie „Whiplash” – nie będziesz żałować.