Call of Duty: Modern Warfare 2

Maciej Piwowski
06.09.2015

Najpierw krótkie intro dla braci pecetowej, w Polsce fanatycznie nastawionej do swojej platformy (jak ja na przykład). Wersja na komputery osobiste to nie żaden port. To nie żadna gorsza wersja (Wszyscy wiedzą, że to lepsza wersja, bo mamy myszkę i wszyscy wiedzą, że w hipotetycznym meczu z konsolowcami bylibyśmy zwycięzcami)! A Modern Warfare 2 to prawdziwe święto dla wszystkich, niezależnie od tego, na czym grają! Bracia, siostry, cieszcie się, radujcie! I po intrze.

Nie wierzę w to, że przeciętny gracz przechodzi każdą grę do końca. Ba, nie wierzę, że co drugą grę przeciętny gracz przechodzi do końca. Spójrzmy prawdzie w oczy, w przeważającej większości nie kończymy nawet dobrych tytułów. I nie chodzi mi tu o „zrobienie 100%” przez znalezienie wszystkich gołębi, wykonanie wszystkich skoków, czy zebranie wszystkich ukrytych gwiazdek. Co do Modern Warfare 2 jedno jest pewne - skończycie tę grę z wypiekami na twarzy i będziecie chcieli więcej.

Początkowo fabuła sprowadza się do prostej rzeczy. Jako żołnierz elitarnej jednostki 141 ścigamy po całym świecie Vladimira Makarova, obrzydliwie złego megaterrorystę. Nasza misja przegoni nas w zasadzie po całym świecie, od slumsów Rio de Janeiro po rosyjskie więzienia, bazy na Syberii i ulice Afganistanu. Przyjdzie nam nawet poczuć się jak mały żołnierz ze świetnego RTS-a, World in Conflict, i bronić amerykańskiego przedmieścia przed atakiem Rosjan. Cały ten fabularny miszmasz na normalnym poziomie trudności można przejść w 5 godzin. Mało? Trochę tak, ale z drugiej strony niewiele jest tytułów, których kampania jednooosobowa potrafi tak przykuć do ekranu. Dla masochistów pozostają jeszcze wyższe poziomy trudności, ale wtedy rozgrywka w wielu momentach staje się frustrująca. Cóż, niektórzy to lubią losowe zgony, nie wnikam.

Wiele osób zarzuca grze fabułę głupią, bezsensowną i zbyt ostro poprowadzoną. Nie wierzcie im. Z historią przedstawioną w Modern Warfare 2 jest wszystko w porządku, to prostu ludzie przyzwyczaili się, że nie muszą za dużo myśleć. Pewnie, niektóre motywacje bohaterów, misje, czy ciąg przyczynowo-skutkowy przedstawionych wydarzeń są odrobinę naciągniane, ale czy nie za to kochamy Michaela Baya? Czy nie podoba się to nam u Toma Clancy’ego? Najnowsze dzieło Infinity Ward ma w sobie tyle scen akcji, świetnych pomysłów i scenograficznego geniuszu, by można by nimi obdzielić kilka wysokobudżetowych filmów hollywoodzkich. I bardzo dobrze, niech się filmowcy w końcu zaczną uczyć od developerów, nie odwrotnie.

Na wyższych poziomach trudności gra naprawdę może zdenerwować, i to nie z powodu podobno poprawionej sztucznej inteligencji przeciwnika. Piszę „podobno”, bo zbyt wielkiej różnicy nie widać, w czym wybitnie przeszkadza natura gry. Tu nie ma czasu na spokojne rozejrzenie się po okolicy, analizowanie wszystkich szczegółów. Tu trzeba biec, walczyć o życie, odrzucać granaty. Ta gra to marzenie i koszmar krytycznego recenzenta. Na tyle krótka, by zdążyć ją szybko przejść, ale jednocześnie na tyle intensywna, by mylić nastawione na wyszukiwanie błędów oczy. A te są, na  przykład od czasu do czasu nie działa dobrze fizyka upadania ciał, na przykład zabity przeciwnik potrafi położyć się na niewidzialnym w powietrzu podłożu. Cieszcie się, wypatrzenie tego błędu kosztowało mojego bohatera życie.

A skoro o zmysłach mowa, to nie można nie wspomnieć o oprawie. Modern Warfare 2 ma chyba jedną z lepszych ścieżek dźwiękowych w historii, wszak Hans Zimmer nie od dzisiaj tworzeniem muzyki się zajmuje. Wpołączeniu z genialnie dobranymi głosami postaci otrzymujemy oprawę audio, która przewyższa (a uwierzcie mi, że nie jest to takie łatwe) poziomem wygląd gry. A nie sposób nie zachwycić się otwartymi poziomami, wysmakowanymi tłami (spójrzcie na to niebo!), czy ruchem bohaterów! Ta gra dopracowana jest do ostatniego szczegółu. Nie musicie jednak uwierzyć gościowi, który pisze teksty o grach. Sprawdźcie sami.

Jednak to nie intensywna kampania przesądziła o sukcesie pierwszej części i utrzymaniu oryginalnej ceny przez te dwa lata. To genialny tryb wieloosobowy. Infinity Ward w tej kwestii poprawiło chyba wszystko, co mogło. Nie są to zmiany wielkie, ale malutkie, malusieńkie szczegóły, które sprawią, że od rozgrywki wieloosobowej trudno się oderwać. Dodano nowe możliwości ataku po uzyskaniu określonej ilości fragów bez zgonu i uwierzcie, są bardzo, ale to bardzo satysfakcjonujące. Dodano wyjątkowo pasjonujący tryb misji kooperacyjnych, które wielokrotnie zwiększają żywotność gry. Tryb wieloosobowy zasługuje w ogóle na oddzielny tekst. Tego możecie spodziewać się jak tylko zdobędziemy wszystko, co w walce sieciowej zdobyć można.

Są takie tytułu, i dotyczy to każdej pewnie dziedziny rozrywki, które to, co robią, robią perfekcyjnie. Wszystko, co do zaoferowania ma dany gatunek, schemat, dana formuła, jest w takich tytułach doskonale. Takie właśnie jest Modern Warfare 2. Gra nie dostaje oceny 10/10 tylko i wyłącznie dlatego, że nie ma w niej żadnego innowacyjnego elementu. Ba, niektórzy nawet narzekają na brak popularnego ostatnio systemu osłon. I mają rację. Niemniej jednak ci, którzy nie zagrają w najmłodsze dziecko Infinity Ward powinni się wstydzić. Pozostaje tylko pytanie: jeśli firma utrzyma tę tendencję kumulowania akcji, czy w trakcie grania w część trzecią z wrażenia zatrzymają się nam serca?

P.S. Mam małą uwagę co do polskiej wersji gry. Wydawca niestety „nie dał rady” i Modern Warfare 2 zostało przetłumaczone fatalnie. W każdym znaczeniu tego słowa. Jeśli macie możliwość, grajcie w wersję oryginalną (lub inną, byle nie białoczerwoną).

 

Źródło

http://gry.wp.pl/gry/call-of-duty-modern-warfare-2,13714,recenzje_redakcyjne,3.html#

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie