Aż chce się napisać: nareszcie! Na 7 grudnia 2021 roku zaplanowano premierę drugiej odsłony kultowej już gry „Dying Light” (po pierwszej części autorzy zafundowali nam jeszcze rozbudowany dodatek). Wielu graczy zdążyło nawet zapomnieć o tym tytule, jednak zapowiedź premiery ponownie rozgrzała branżę i dziś jest to jedna z najbardziej wyczekiwanych gier na świecie. Dlaczego warto ostrzyć sobie na nią zęby? Wymieniamy najważniejsze argumenty.
Co do tego chyba każdy się zgodzi. „Dying Light” to gra, która wciąga bez reszty. Można się oczywiście czepiać paru szczegółów, ale pod względem klimatu trudno jest znaleźć drugą tak udaną produkcję, a już na pewno polskiego studia. Grając w ten tytuł można się autentycznie bać i poczuć, jakby było się w tym samym mieście opanowanym przez zombie. Liczymy, że druga część pod tym względem nas nie zawiedzie.
Pierwszą był oczywiście niesławny „Cyberpunk 2077”, który rozczarował na całej linii. Polska ma więc szansę, aby zrehabilitować się w oczach graczy. Przypomnijmy, że „Dying Light” to produkcja wrocławskiego studia Techland.
W sieci można już znaleźć kilka zwiastunów i gameplay’ów, które nie zdradzają zbyt wiele, natomiast już na tej podstawie da się wysunąć wniosek, że gra będzie świetna pod względem graficznym.
„Dying Light 2” nie ma być już tylko grą o zombie. Epidemia nadal będzie motywem przewodnim, natomiast z tego, co mówią twórcy, silniejszy akcent fabularny został położony na konflikty międzyludzkie. Większe znaczenie ma mieć także współpraca gracza z innymi postaciami napotkanymi w świecie gry.
Na rynku po prostu nie znajdziemy drugiej gry w konwencji horroru, która byłaby oparta na specyficznej mechanice parkour. To znak rozpoznawczy „Dying Light”, który wyróżnia ten tytuł i sprawia, że tak przyjemnie się w niego gra. Możliwość eksplorowania miasta z perspektywy dachów budynków jest ekscytująca i pod tym względem schować mogą się nawet gry z serii „Assasin’s Creed”.