Mikropłatności, czyli „zmora” współczesnego rynku gier wideo

Andrzej Winnicki
19.02.2019

Mogłoby się wydawać, że w momencie kupienia gry z legalnego źródła, gracz otrzymuje wszystko, by móc w pełni cieszyć się wirtualną rozrywką. Nie w tych czasach. Producenci są coraz bardziej pazerni i wszelkimi sposobami próbują wyciągnąć dodatkowe pieniądze z portfeli swoich klientów. W ten sposób powstało zjawisko mikropłatności, które jest wyjątkowo irytujące, a w przypadku małoletnich graczy może być wręcz groźne.

Na czym to polega?

Mikropłatności to propozycja dla graczy, którzy chcą maksymalnie wykorzystać potencjał gry, szybciej osiągnąć dobre wyniki, zyskać przewagę nad rywalami lub mieć dostęp do różnego rodzaju dodatków. Pisząc wprost: producenci nie dość, że zarabiają na samej grze (która potrafi kosztować grubo powyżej 200 złotych), to jeszcze każą sobie płacić już w trakcie rozgrywki. Naganne, niemoralne, ale coraz powszechniejsze.

Oczywiście gracz nie musi wcale korzystać z systemu mikropłatności. Może grać bez płacenia, ale wówczas godzi się na to, że nie będzie mieć dostępu do przeróżnych atrakcyjnych opcji lub też osiągnięcie wysokiego poziomu zajmie mu znacznie więcej czasu.

Dobrym przykładem może być tutaj najpopularniejsza gra sportowa na świecie, czyli FIFA. Gracze, którzy kupują tzw. FIFA Pointsy, szybciej budują potężne składy i ogrywają tych, którzy z mozołem zdobywają wymarzone karty bez „wspomagania”.

PEGI na pomoc rodzicom

Problem mikropłatności stał się na tyle poważny, że zareagowała na niego nawet organizacja PEGI, która zajmuje się klasyfikowaniem gier ze względu na wiek. Zapowiedziała ona, że jeszcze w 2019 roku na opakowaniach znajdzie się nowe oznaczenie – tym razem informujące graczy i ich rodziców, że dany tytuł obsługuje system mikropłatności.

W założeniu ma to pomóc graczom w unikaniu produkcji, które wymagają płacenia za uzyskanie dostępu do wszystkich opcji czy za szybsze robienie postępów. Problem w tym, że gier bez mikropłatności jest coraz mniej, a wkrótce prawdopodobnie nie będzie ich już w ogóle.

Kontroluj swoje dziecko

Temat mikropłatności jest o tyle kontrowersyjny, że społeczność graczy tworzą też dzieci, które przecież nie dysponują własnymi pieniędzmi. Rodzice często nie zdają sobie sprawy z tego, że podając dziecku numer karty kredytowej narażają się na bardzo wysokie koszty. Pociecha informuje, że „ to jest tylko potrzebne do założenia konta”, a po kilku tygodniach przychodzi zestawienie z banku z szokująco wysokim saldem do spłaty.

Jeśli więc Twoje dziecko jest zapalonym graczem, koniecznie zainteresuj się, czy nie gra w tytuły obsługujące mikropłatności. Nigdy nie podawaj mu też danych swojej karty kredytowej, bo to prosta droga do kłopotów. Musisz mieć świadomość, że w niewinnej grze bez trudu można wydać kilkaset złotych dziennie!

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie