Momenty, w których masz ochotę rzucić padem o ścianę. Zna je każdy gracz

Krzysztof Jagielski
09.03.2018

Granie w gry teoretycznie jest bardzo przyjemnym zajęciem i świetną formą rozrywki. To oczywiście prawda, jednak faktem jest również, że gry potrafią być źródłem ogromnej irytacji. Nie zawsze jest to wina niskich umiejętności grającego. Praktycznie każdy gracz doświadczył momentów, w których miał ochotę rzucić padem o ścianę i w myślach wystawiał już swoją konsolę na sprzedaż. Kilka z nich wymieniamy w naszym artykule.

Błąd serwerów

Solą współczesnego świata gier jest rozgrywka online, z której korzysta ogromna grupa graczy. Rzadko co potrafi tak wyprowadzić z równowagi, jak nieczynne serwery, o czym użytkownik dowiaduje się dopiero po dość długim oczekiwaniu na uruchomienie gry. Jeszcze gorzej jest, gdy serwery pozostają do dyspozycji graczy, ale są tak przeciążone, że o komfortowej grze nie ma po prostu mowy.

Glicze i bugi

Nie lubi ich żaden gracz, ale w praktyce nie ma już gier, które w dniu premiery nie wymagałyby dodania sporego patcha. Glicze i bugi dzielą się na te mniejsze i większe. Z pierwszymi można jakoś żyć, o ile sama historia czy mechanika gry jest na wysokim poziomie.

Gorzej, gdy gracz non stop ma do czynienia z poważnymi błędami uniemożliwiającymi komfortową grę. Wówczas każdy zada sobie pytanie: czy producent gry przypadkiem mnie nie oszukał, sprzedając mi niepełnowartościowy produkt?

Głupota innych graczy

Głupota, złośliwość, chamstwo – każde to słowo dobrze pasuje do rzeczywistości, z jaką mamy do czynienia w świecie rozgrywki online. Grając w sieci trzeba się liczyć z ryzykiem trafienia na nie do końca rozgarniętych osobników, którzy chyba czerpią sporą frajdę z uprzykrzania życia innym.

Jedno jest pewne: jeśli masz dziecko, to staraj się jak najdłużej chronić je przed graniem online. Będzie to z korzyścią dla jego słownictwa i stanu psychicznego.

Dropy

Problem szczególnie dobrze widoczny na komputerach. Niestety, mamy takie czasy, że producenci tworzą gry niemal wyłącznie z myślą o konsolach. W efekcie pecetowcy są zdani na łaskę i niełaskę tzw. portów. I o ile kilka lat wstecz nie było to wielkim problemem, o tyle obecnie do rzadkości należą sytuacje, gdy port jest stabilny i działa bez zarzutu.

Jednym z efektów fatalnego przenoszenia gier z konsol na pecety są właśnie tzw. dropy, czyli drastyczne spadki liczby klatek na sekundę. Skutecznie zniechęca to do grania. Co gorsza, zła optymalizacja notorycznie przytrafia się także tytułom konsolowym.

Tak, aby być graczem, trzeba mieć naprawdę mocne nerwy. Źródeł irytacji w wirtualnym świecie jest bez liku. I nic nie wskazuje na to, aby sytuacja w najbliższym czasie miała się w jakikolwiek sposób poprawić.

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie