Polskie gry, których nasz kraj może się wstydzić

Mateusz Nowak
04.04.2019

Polska ma dziś mocną markę w branży gier komputerowych, na co sumiennie zapracowali przede wszystkim twórcy hitowych tytułów: serii „Wiedźmin” oraz doskonałego „Dying Light”. Bądźmy jednak uczciwi: rodzime studia wypuściły znacznie więcej tzw. „crapów”, czyli gier tak złych, że aż trudno uwierzyć, jak ktoś mógł przeznaczyć pieniądze na ich wyprodukowanie. Kilka szczególnie słabych tytułów wymieniamy w naszym artykule i ostrzegamy – nie graj w nie, bo tylko zmarnujesz czas i nadszarpniesz nerwy.

„Nina: Kroniki agenta – tunele Afganistanu”

Poważny tytuł, za którym niestety kryje się tylko pustka. Ta gra miała swoją premierę w 2002 roku i właściwie od razu została okrzyknięta totalnym niewypałem. Uderzało już samo to, że twórcy nazbyt ochoczo inspirowali się postacią Lary Croft. Jeśli dodamy do tego średnia grafikę, a przede wszystkim tragiczny wręcz gameplay, zyskamy obraz gry, która słusznie trafia do szuflady z napisem „Crap – nie otwierać!”.

„Rezerwowe psy”

Ta gra jest często określana mianem polskiej odpowiedzi na serię „Grand Theft Auto”, ale… No właśnie. Podobna koncepcja nie gwarantuje jeszcze sukcesu. „Rezerwowe psy” to pełnoprawny „crap”. Nie chodzi tylko o słabą grafikę i momentami absurdalną fabułę, ale także, a może przede wszystkim o całkowity brak dobrego smaku. Ta gra mogła bawić jedynie nastolatków, w których ostro buzowały hormony. Bezsensowne przekleństwa, narkotyki, alkohol, domy publiczne – patologia w pigułce.

„Wilczy Szaniec”

Czy można się dziwić, że polscy twórcy gier w końcu zabrali się za temat hitleryzmu? Oczywiście, że nie. Problem w tym, że „Wilczy Szaniec” jest grą nieprzyzwoicie wręcz złą. Czytelne nawiązania do kultowego „Wolfensteina”, dramatyczna grafika (gra z 2006 roku wygląda tak, jakby miała premierę co najmniej 10 lat wcześniej), drętwy lektor, słaby montaż, idiotyczny gameplay. Na tym zakończmy, bo opisywanie tego tytułu sprawia niemal taki sam ból, jak granie w to „dzieło”.

„Detektyw Rutkowski – Is Back!”

Na koniec nasz osobisty faworyt. Sądząc po tytule nie spodziewacie się chyba gry na poziomie i macie rację. To jeden z najgorszych tytułów, w którego stworzeniu maczali palce Polacy. Użyto tutaj prostackiego zabiegu marketingowego, jakim jest umieszczenie w tytule nazwiska – w owym czasie – bardzo popularnego prywatnego detektywa.

W samej grze natomiast nie ma żadnego nawiązania do tej kontrowersyjnej postaci. To po prostu zwykła strzelanka z elementami skradania. Fabuła jest kompletnie bez sensu, grafika powoduje ból oczu i chęć pilnego odejścia od komputera. Unikać jak ognia!

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie