Edictum perpetuum czyli zbiór bajek dla każdego, kto lubi lub nie lubi marnować czasu na czytanie.

Jerzy Biernacki
20.07.2022

Autor: Potomek Agisa
Tłumaczenie z greckiego i uwspółcześnienie tekstu: A .Weiss
Tekst pochodzi ze zbioru Bajek Agisa (tutaj więcej)

Nr ISBN 978-83-67965-01-9

*

Karkołomny i pozbawiany głębszego sensu to wysiłek by oddać myśl co w nas tkwi w jakikolwiek znany sposób. Uporczywa, czasem złośliwa, kiedy indziej radosna, a w dni inne pełna rozpaczy lub ułagodzonego zniechęcenia – ale myśl owa nigdy nie dosięga świata swą prawdziwą naturą. Jest albo kaleka, albo odbita przez świat niczym lustro - odwrócona, albo zwyczajnie przynosi ją kłamliwy herold [A], który swą mocą czyni z niej edictum perpetuum[1].

Lecz jakże to – powiecie – już na wstępie takie zniechęcenie, czarnowidztwo cała ta osaczająca niemoc? Czy bodajże w tym ma znaleźć usprawiedliwienie ta historia?

Nie odpowiem wam teraz, lecz po prostu przejdę do moich opowieści.

 

 

Bajka pierwsza:
Senekiasz się tłumaczy – choć nigdy żadne tłumaczenie nie ma sensu.

A mogło być naprawdę inaczej, przyjemniej – to ja teraz mogłem coś zupełnie zbędnego czytać, a nie dokładać kolejny twór do przepastnej i bezsensownej ludzkiej Biblioteki Wielu Zbędnych Słów, tego pomnika ludzkiej bezradności, wierzgania dzięcięctwa w dorosłych umysłach.

Zacznę od początku – jeszcze raz, dotychczasowy początek anulujcie w swoim umyśle, jeśli tylko potraficie, w co mówiąc szczerze śmiem wątpić, ale to moje zwątpienie wyjaśnię później[2].

Oto co się wydarzyło: urodziłem się. Niestety nie jakość zwyczajnie, po ludzku - tak mi się zdaje, bo nie mam rzetelnego porównania, tylko sobą jestem, a nikim innym jeszcze nie byłem, więc nie w mojej mocy by skonfrontować rzetelnie inne przypadki narodzin.

Potem nie było długo, długo, naprawdę długo - nic, aż nagle i zupełnie niespodziewanie miał swoje miejsce kolejny wysoce dziwny wypadek. Mianowicie postanowiłem się z wami podzielić, w tym oto dziele, swoimi wysoce skondensowanymi przemyśleniami na temat oczywisty: moich narodzin, a co za tym idzie przykrych konsekwencji tegoż dla was wszystkich.

Powodów do przykrości są dwa. Pierwszy jak może się orientujecie, już wymieniałem, ale powtórzę w razie gdybyście go przegapili: kolejny twór do Biblioteki Wielu Zbędnych Słów. Drugi powód jest znamienitszy, co niezmiennie i nieprzerwanie jest powodem dla mnie do absolutnej dumy: powiem wam prawdę o was samych. I wcale nie z czysto altruistycznych pobudek. Nie będę wam tego teraz dokładnie tłumaczył, ale podsumuję tylko to zwięzłymi słowami mojej drugiej natury – będącej jednak nadal mną, choć w nie do końca zbadanej mnie części.

Wracając do podsumowana drugiego powodu do przykrości, brzmi on tak: jeśli nie wiesz jak z kogoś drwić - mów po prostu o nim prawdę.

Jeśli znajdziecie w tym dziele jakieś poruszające struny waszej duszy kwestie, to  koniecznie do mnie napiszcie. Dzięki waszym listom utwierdzę się w przekonaniu, że cały wysiłek włożony w stworzenie tego dzieła poszedł zupełnie na marne.

Pełen szacunku dla waszego intelektu, wspaniałomyślności i bezgranicznej dobroci

Senekiasz.
 

Bajka druga:
Bajka o narodzinach

Tak, opowiem Ci teraz pewną historię, która byłaby całkiem zwyczajna gdyby nie jeden kluczowy fakt. By go zrozumieć musisz wysłuchać tej historii od początku. Jednak zanim przejdę do jej początku musisz też zrozumieć czym jest w ogóle historia, musisz odrzucić wymodelowaną w sobie definicję.

Historia to w rzeczywistości mylne wyobrażenie o tym co było, opowiedziane przez kogoś kto wyobraził sobie jakby to mogło być. Historia nie powstaje bez osoby, którą by ją powiedziała. Niestety sprowadzenie działań człowieka do opisu prostych faktów, rzekomych motywacji a nawet obserwacja bezpośrednia zachodzących zjawisk nie daje prerogatywy do uznania opisanych zdarzeń za prawdziwe. Przede wszystkim dlatego, że motywacja nie jest rzeczą oczywistą, a przypisywanie wszystkiego motywacji jest absurdalnym założeniem. Statystycznie częściej kierujemy się impulsem lub wybieramy łatwiejszą drogę lub po prostu mamimy się nagrodą, nie zawsze realnie istniejącą czy też mającą wartość, niż tworzymy osobowość z jednoznaczną motywacją.

Rozumiesz już, że odrzucić zatem musisz związki przyczynowo - skutkowe, rzekome motywacje działań. Musisz przestać starać się postrzegać historię i uczestniczące jej osoby poprzez procesy dedukcyjne i nie poddawać ich analizie.

Wróćmy do mojej historii.

Nie było żadnych znaków, pojawiła się bez uprzedzenia z nieistniejącej otchłani, Senekiasz poczuł potworną i rozszarpująca jaźń rozpacz. To głębokie odczucie własnego bólu zwiastowało narodziny świadomości. I tak sprawdziły się słowa poety: „Wschodzące słońce świadomości zasiewa kwiaty rozpaczy”[3]. Każdy inaczej doświadcza tego aktu, lecz przyjście jego jest u wszystkich równie niespodziewane. Większość z nas nie potrafi też wskazać godziny jej poczęcia, to z pewnością jedyny powód jego braku świętowania, bo wszakże ludzie świętują bezmyślnie wszystko co tylko zdołają.

Tak jednak właśnie następują prawdziwe narodziny, nie w krzyku dziecka wydanego z łona - dźwięk ten, to tylko zwiastun zniszczenia, cherub obwieszczający naszą tymczasowość.

Wracając myślami do tego aktu, Senekiasz mam też pewność, że nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co się wydarzyło i kiedy dokładnie do tego doszło, moment był zbyt ulotny. Granice czasowe jednak określał w pewnym sensie nieprzypadkowo, to granice do której sięgała jego pamięć, wszystko co było wcześniej nie istniało. Fakt – miewał przebłyski wcześniejszych wydarzeń, wyrwane z kontekstu, niepełne, ale sprawiały one wrażenie obcej historii a nie jego własnej, jakby był obserwatorem obcego życia.

Od razu po owym przebudzeniu został Senekiasz wtłoczony w znajomy a jednocześnie obcy świat. Świat niezgodny z jego naturą. Czuł jakby wszędzie czaił się niekreślony przeciwnik, który władał każdym absurdem jaki przejawiał cały świat. Czuł się oszukany – choć nie znajdował powodu, nie miał przecież porównania z jakimkolwiek innym światem. Wiedział tylko, że co tu jest nie tak.

I tu zakończę te bajkę, tak by odzwierciedliła się w niej pełna harmonia z opisywanym przedmiotem jej historii, bo wszak narodziny są krótkie to i bajka o nich powinna być zwięzła.

 

Bajka kolejna:
o rzeczywistości, tej prawdziwej – czyli jak Senekiasza zwiedziono na manowce.

Ta historia wydarzyła się w bardzo dziwnym świecie, który zamieszkiwali ludzie poddani wyimaginowanym przekonaniom, a część z nich była po prostu poddana innym ludziom – z tym, że ci drudzy byli mimo wszystko w gorszej sytuacji. Niektórzy co prawda powiadają, że to tylko bajka i to w dodatku zapomniana, ale pamiętaj drogi czytelniku, że w każdej bajce, choć przeważnie nieumyślnie, znajduje się wielkie ziarno prawdy. A ziarno to – o czym wiedział już Platon, ojciec wszelkich bajek - może być ze szczerego złota.

Wracając do naszej opowieści.

Czasu by zabrakło na opowiedzenie historii tego dziwnego świata. A w zasadzie mówmy o nim po prostu świat, bo dziwny był tylko przez swoja historię, a wiec to co się w nim wyprawiało - by być bardziej precyzyjnym: to co w nim wyprawiali jego mieszkańcy. Choć to też niepełna jeszcze prawda, dziwnym czyniło go to również, że zamieszkujący go ludzie choć całego tego dziwactwa doświadczali, to jakimś arcydziwnym sposobem przechodzili nad tym do porządku dziennego. Fakt, że w równym stopniu byli przyczyną owych zjawisk, jak i ich doświadczali. Nie. Czekaj. Wydaje mi się jednak, że większość była doświadczana przez wywołujących owe zjawiska.

I  zapomniałbym wspomnieć, zdaje mi się o równie istotnym fakcie (przynajmniej dla tej większości), iż owe zjawiska były dla nich bardzo nieprzyjemne. Zatem to kolejna zadziwiająca rzecz, że większość poddawała się uciskającej ich mniejszości.

Pewnie już się domyślacie o jakim świecie mówię. Mając teraz tak jasno to nakreślone – jaśniej nie potrafię, ale liczę na waszą przemyślność - możemy przejść do sedna historii.

Żył w owym świecie człowiek, który jakby się mogło mylnie zdawać, niczym się nie wyróżniał. Miał na imię Agis. Jego przyjście na świat było niezwykłe i to tą niezwykłością jaką cechowało się każde przyjście na świat. Było sumą nieskończonej ilości zdarzeń przypadkowych w niezmierzonej swej liczbie, aczkolwiek liczbie policzalnej, bo liczonej wszak od początku powstania wszechświata.

Dzieciństwo Agisa, choć miało niebagatelny wpływ na to kim się ostatecznie stał, pominiemy głębokim i wymownym milczeniem. Mogłaby bowiem jego historia odstręczyć was zupełnie od mieszkańców jego świata, a nie taki jest mój cel - przynajmniej w tejże chwili.

I stało się, że w wieku dziewiętnastu lat Agis wyruszył na swoją największą wyprawę, przygodę która ze względu na jego wysoce wysublimowanie introwertyczną naturę była mu przeznaczona[4].

Zanim przejdziemy jednak do tej podróży ostrzegam was wszak, iż dalsza cześć tej złożonej i wielowymiarowej historii będzie pełna lubieżnej sprośności i obrzydliwej perwersji, gdyż nic nie jest tak sprośnie perwersyjne niż podróż ścieżkami mrocznych synaps, które w impulsywnych konwulsjach tworzą zdawałaby się  galaretowaty i milusi, choć nic bardziej mylnego, największy mięsień zagłady – umysł.

I to właśnie tą stromą drogą was powiodę ujawniając najskrytsze ścieżki umysłu naszego bohatera. Jeśli nie jesteście gotowi na tak olbrzymi ekshibicjonizm, to przejdzie do następnej bajki, choć nie gwarantuje, że i ona nie będzie równie obrzydliwa.

Agis wyruszył w podróż, choć wcale nie cenił związanych z nią doświadczeń. Co było oczywiste i wynikało z jego natury i przemyśleń, którym poświęcał większość swojego czasu. Agis nie doświadczał niemal wcale świata zewnętrznego, żył historiami które czytał w księgach, one były tym w czym prawdziwie istniał. Świat rzeczywisty był tylko snem, przerwą od pochłaniania słów i koncepcji, koniecznością – czynnością biologiczną niezbędną do trwania w tym aspekcie w jakim go przymuszała. Agis wiedział, że nie przeżyje w zewnętrznym świecie niczego godnego uwagi, niczego ekscytującego co równać by się mogło ze światami jakie poznawał w przeczytanych księgach.

Dlaczego zatem wyruszył w swoją podróż? Agis pewnego dnia zaczął się zastanawiać - nie zdając sobie jeszcze w pełni sprawy, jak ten proces jest jałowy i bezużyteczny w każdym człowieku – nad wszelkimi poznanymi koncepcjami, doznaniami, opowieściami, nad wszelkimi dokonaniami ludzi.

Zrozumiał prędko, iż wszystko to było fałszywym bogactwem, zwodzących słabych i nierozumnych. Wszystkie te pokazane mu skarby miał go tylko zwodzić, aby nie parł dalej, by się przy nich zatrzymał i się nim nasycał, zatracając instynkt kierujący go do odnalezienia prawdziwego bogactwa. Nie potrafił jeszcze sprecyzować ani czego szuka, ani gdzie podążyć, miał wrażenie jakby wkroczył do świata ułudy. Stan jego trafnie oddał słowami pieśni, znany poeta „by poszukiwać pośród urojeń samej esencji”[5].

Nie było już jednakże powrotu do dawnego świata, wszystkie drogi zostały zamknięte przez niewidzialną siłę, która została uformowana w jego umyśle. Siłę, o przewrotności meandrycznej natury władz umysłowych, pozwalającej mu jednocześnie trwać i trwania kres dostrzegać, a jednak dawać mu nierozumną moc by nie popaść w rozpacz. Agis pojął jednak, iż za wszelką cenę musi, w tym nowym świecie – zgłębić wszystko co zdawało mu się ukryte i zrozumieć choć tyle, by mniej doświadczać bolesnej świadomości własnego kresu. To prawo wieku młodzieńczego, by dać uwieść się złudnym pragnieniom. O gdybyż wówczas wiedział, że „ogień pierwszych pragnień pozostawia w duszy zgliszcza”[6].

I wyruszył Agis z miasta, drogą ciągnącą się w zamarły horyzont, drogą pełną pyłu, który jak delikatna zasłona osadził się na stopach i sandałach. Nim jednak zachód słońca zwiastował nadejście nocy, na jego granicy – Agis dostrzegł podróżnika, którego postać niknąć poczęła w nadchodzącym mroku.

Człowiek ów, niewielkiej postury, w szacie pozbawionej wyrazu - co zwiastowało godny umysł - zbliżył się i dostrzegł wówczas Agis twarz niezwykle młodą lecz przewiercającą na wylot oczami doświadczonego starca wszystko na co patrzy. Głos, którym powitał go przybysz, był bezbarwny i bezosobowy.

I tak poznał Agis Senekiasza.

I stało się nieuniknione[7] został Agis nauczycielem Senekiasza, zastępując mu morze ksiąg, przez które musiałby przebrnąć by poznać nieprzebrane myśli pisarzy i filozofów. I równie nie do uniknięcia[8] stało się, by Agis swoje przemyślenia i myśli zaczął wlewać w umysł Senekiasza.

I tak Agis stał się tym dla Senekiasza, co sam odrzucił i czym wzgardził – nauczycielem, księgami pozornie odkrywającymi tajemnice świata, choć w rzeczywistości kapłanem nieistniejących wielkich prawd i sensu.

I ponownie doszło do nieuniknionego[9], świat zadrwił z Agisa: Senekiasz dostrzegł miałkość przekazywanej mu wiedzy. I tego dnia zawarł przymierze z dręczącym niepokojem w trzewiach, który poeci nazywają duchem, lecz w istocie jest samym istnieniem, nagą świadomością bytu – odrzuci wszelką wiedzę, narzucone definicje i wyciągnięte wnioski. Podąży czystą drogą, gdzie odrodzi się na nowo[10], gdzie jeśli będzie musiał, oszuka samego siebie, lecz nie będzie oszukiwał innych.
 

*

Tak oto otrzymaliście historię wszeteczeństwa pełną a niosącą niewiele pouczenia. Jeśli jednak wasz spaczony umysł znalazł w niej przyjemność – nie zostawiacie mi wyboru jak zaprosić was do zapoznania się z kolejną bajką.

 



Bajki Agisa:

Tekst pochodzi ze zbioru Bajek Agisa (tutaj więcej)

 

 

 

 


[A] dosłownie: głoszący, gr. kéryks

[1] Około roku 130 naszej marnej ery, pojawił się na świecie prawnik - nie był on wszakże pierwszym prawnikiem na świecie, jest tylko pierwszym w tym przydługim wyjaśnieniu. Prawnik ów zwany Julianem, ograniczył swym przygłupim pomysłem (edictum perpetuum – edykt wieczysty) możliwości stanowienia własnych przepisów przez urzędników rzymskich.

[2] W co i dlaczego Senekiasz wątpi – dowiesz się z Bajki pt. „W co i dlaczego Senekiasz wątpi”

[3] „Pamiętniki” Agis z Cyreny*, t2, tłumaczenie z greckiego własne.

[4] Jeśli mierzi Cię słowo „przeznaczona” możesz użyć w tym miejscu „nieunikniona” - pamiętaj tylko, że niezależnie od wybranej formy, oba słowa należy interpretować w kontekście charakteru Agisa (jako przyczyna i skutek) a nie predestynacji.

[5] „Bajki filozoficzne” t1, Senekiasz, tłumaczenie z greckiego własne.

[6] „Bajki filozoficzne” t3, Senekiasz, tłumaczenie z greckiego własne.

[7] Nieuniknioność ową oraz niedopowiedzianą (celowo) tutaj historię, Senekiasza i Agisa, poznasz w bajkach gisa.

[8] Nieuniknioność ową oraz niedopowiedzianą (celowo) tutaj historię Senekiasza i Agisa, poznasz w  bajkach Agisa.

[9] Nieuniknioność ową oraz niedopowiedzianą (celowo) tutaj historię, Senekiasza i Agisa, poznasz w bajkach Agisa.

[10] O odrodzeniu Senekiasza opowiada Bajka o powtórnych narodzinach.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie