Fantastyka książki - Janusz Orlikowski - Wiersze wybrane

Remigisz Szulc
06.09.2015

Entropia

Czym jest poezja? A może czym poezja bywa? Zanim pokusimy się choćby o próbę odpowiedzi na te pytania, uczyńmy konieczne zastrzeżenie: poezja – nie zwersyfikowany (i/ lub) zrymowany zapis symulujący poezję i nie wszelkie modne dziś kierunki, mające w nazwach „neo–„ i „post–„. Boulau w Pulpicie – wzorcowej wykładni oświeceniowej poetyki normatywnej – poezję (a wśród jej gatunków odę) sytuował najwyżej na genologicznym Parnasie. Wprawdzie dzisiejsze czasy wszechrelatywizmu nie sprzyjają tworzeniu (a tym bardziej egzekwowaniu, skoro „wszystko można”) norm, trudno jednak zaprzeczyć, iż – może nieco naiwne i staromodne – pojęcia „piękna” i „kiczu” wciąż funkcjonują w czytelniczej recepcji dzieła literackiego.

Innymi słowy: odbiorca (nie zważając na mody literackie) zazwyczaj wie, co mu się podoba i potrafi odróżnić ziarno od plewy – choćby ta ostatnia zasłaniała się pseuoerudycją. O prawdzie tej zdał się zapomnieć Janusz Orlikowski. Znamienny jest tytuł zbioru, sugerujący dobór najcenniejszych w dorobku poety utworów. Trop ten potwierdza sam Orlikowski, zaznaczając w autorskim przedsłowiu: ułożyłem je [tj. wiersze – przyp. A. M.](...) chronologicznie (...) rezygnując z tych, których wartość (...) jest mniejsza (s. 7). Gdyby istotnie chcieć rozliczyć autora z własnej deklaracji, należałoby stwierdzić, iż Wiersze wybrane nie powinny w ogóle się ukazać. śaden bowiem z prezentowanych czytelnikowi w tomie utworów nie jest warty (nie tylko powtórnej, ale i pierwszej) lektury. Z obowiązku recenzenta przeczytałem cały zbiór.

Mimo jednakże najlepszych chęci – nie potrafiłem dostrzec w nim niczego ponad chaos myślowy i pretensjonalny język. Cóż bowiem znaczyć może fraza na szyi zacieśnia się wizja horyzontu (Dyptyk polski, I Obraz, s. 18)? W tymże wierszu jest również mowa o wzgórzach Grunwaldu, choć w pobliżu rzeczonej miejscowości wzgórz żadnych jako żywo nie ma, prócz niewielkich pagórków. Czymże jest złoty rok z Prowincji (s. 43)? Czymże wyskrzydlenie z ciała nierozumnego diamentu (Przedpłomienny erotyk, s. 51)?

Dalszych przykładów (można owe „kwiatki” znaleźć w nieomal każdym wierszu) oszczędźmy czytelnikowi; kto ciekaw sam może odkryć ich więcej. Nie w tym zresztą rzecz, by wytykać autorowi potknięcia – lecz zrozumieć, dlaczego te wiersze ujrzały w ogóle światło dzienne. Wprawdzie nie każdy potrafi spojrzeć na swe dzieło z koniecznym niekiedy dystansem, jednak w tym przypadku nie mamy do czynienia nawet z utworami słabymi warsztatowo. To dopiero szkice, pomysły na wiersze, pierwsze próby! Czyżby Orlikowski chciał zdyskontować dostosowaną do poezji koncepcję „powieści-brulionu”? Należy wyrazić ubolewanie, iż to nie ten poziom: awangardową jawną literackość Orlikowski sprowadził do poetyki krzyku, usiłując (dodajmy nieudolnie i najczęściej bezskutecznie) grać na emocjach.

Zbiorczy tom Orlikowskiego to smutny przykład, czym poezja być nie powinna. Szkoda, iż autor – mający (jak wynika z notki biograficznej) debiut już dawno za sobą – nie potrafi nadal wyzwolić się z euforii towarzyszącej ukazaniu się własnego nazwiska drukiem. Nie chciałbym bowiem zapamiętać autora Wierszy wybranych jako twórcy mało wartościowej literatury, ukazującej entropię poetyckiego słowa.

Adam Mazurkiewicz
GFK

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie