Grochola Katarzyna Miedziela w Podanie o miłość Warszawa 2001 Prószyński i Ska
Anatomia miłosci
On – pracujący poza rodzinną miejscowością kamieniarz, cały czas poświęcający życiowej pasji, jaką stały się dlań zmagania z oporem kamiennej materii... Ona – cierpliwa, pełna zrozumienia tak bardzo, jak tylko może być kobieta przyzwyczajona do samotności, znosząca cierpliwie swój los; nie oczekująca od życia niczego poza tym, co ma a jednocześnie nie zgorzkniała pamięcią przeżyć... I to, co między nimi – niedookreślonymi bohaterami noweli Katarzyny Grocholi Niedziela – zaszło. Czy dawno? Czytelnik nie wie tego, podobnie jak wielu innych rzeczy, poza jednym: że to, co jest między kobietą i mężczyzną to prawdziwe uczucie, o którym marzy każdy z nas od czasu do czasu...
Opowiedziana stonowanym językiem historia miłości, pozbawiona egzaltacji i fajerwerków meandrów losu urzeka swoja prostotą. Autorce Niedzieli udało się osiągnąć efekt dzięki oszczędnemu obrazowi, dzięki ascezie słowa. Można byłoby rzec, iż mamy tu do czynienia ze swoistym „anty–romansem”: Grocholi nie interesują miłosne perypetie bohaterów w taki sposób, w jaki stanowią one oś fabularną powieści Mniszkówny czy Rodziewiczównej. Jednocześnie zaś owa „romansowa” (w sensie stereotypu fabularnego) rozłąka jest tematem noweli. To swoiste „wieczne rozłączenie”, potwierdzane i podtrzymywane stosikiem kartek, których treści tylko czytelnik musi się domyślać – bohaterka zna ja na pamięć, skoro, gdy bierze od przekazującego list nie patrząc na treść, stuliła [go] w dłoni (s. 14). Były to zapewne te same słowa, które zapełniały podobne karteczki, skryte w szufladzie komody. Pieczołowicie przechowywane, stanowiły dla kobiety jedyny materialny ślad związku łączącego ją z mężczyzną, którego obecność (choćby nieobecną) potwierdzały.
Czytelnikowi zdają się owe kartki również czymś więcej: symbolem nadziei, zmuszającej do cotygodniowych porząd-ków; do stałej gotowości na przybycie i pewność nieomal, iż znów trzeba będzie czekać, choć i ten czas oczekiwania zdaje się przepełniony radością, że do następnej niedzieli tak niedaleko. Jeszcze tylko sześć dni (s. 14).
Ta stała gotowość już nie na przybycie mężczyzny, lecz na oczekiwanie zmusza do ponownego odczytania Niedzieli przez pryzmat Listu do Kolosan św. Pawła. Pochwała ewangelicznej miłości pokornej i cierpliwej nie znajduje w no-weli Grocholi fabularnych sytuacji lektury ani refleksji, a jed-nak trudno czytelnikowi oprzeć się wrażeniu, iż ma przed sobą egzemplifikację słów Ojca Kościoła; że św. Paweł o ta-kim właśnie uczuciu – jak to, które zaistniało pomiędzy bohaterami Grocholi – mówił.
Adam Mazurkiewicz
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki