Fantastyka książki - Technomagia i smoki, Marek Utkin

Maciej Piwowski
06.09.2015

CYBER-FANTASY Marek Utkin, Technomagia i smoki Warszawa 2002 wyd. Prószyński&Ska, s. 440.

Na jaka półkę postawić powieść Marka Utkina Technomagia i smoki? Z tradycją fantasy łączy ją czytelnicze odczucie, że właściwym kluczem interpretacyjnym będzie rozpatrywanie tego utworu jako „baśni współczesnej”. W świecie przedstawionym funkcjonują prawa magii, zaś smoki, trolle i krasnoludy mają ten sam status ontologiczny, co ludzie. Jest to zarazem jednak – podobnie jak w powieści Terry`ego Pratcheta Nauka Świata Dysku – świat „magii unaukowionej”, w którym napędy ze smoków do smokochodów i kangochodów wykonywane są w specjalistycznych przedsiębiorstwach, zaś magowie dyskutują na temat możliwości istnienia światów równoległych językiem naukowych spekulacji, wzorowanych na teorii Hermana Minkowskiego i Alberta Einsteina, operując modelami matematycznymi.

W powieści Utkina czarnoksiężnicy posługują się komputerami napędzanymi przez demony. Kiedy jedno z tych urządzeń przestało funkcjonować, protagonista miał okazję zajrzeć do środka, towarzysząc naprawiającemu je użytkownikowi. Jako że opis sam w sobie jest interesujący, przytoczmy go w całości:

wnętrze komputera nie było wypełnione kablami, płytkami drukowanymi z wlutowanymi mikrochipami i pudełkami zawierającymi napędy, lecz przypominało domek dla lalek (...). Najniższa kondygnacja (...) była solidną piwnicą, w której ścianach tkwiły metalowe kółka; przez nie przewleczono łańcuchy, zakończone obejmami, zanitowanymi na kościach ramieniowych szkielecików małych gryzoni lub im podobnych zwierzaków. Piętro wyżej znajdowało się kilka kamiennych dysków, umieszczonych jeden na drugim. Przypominały (...) kamienie młyńskie w modelu wiatraka. Piętro ponad kamiennymi dyskami znajdował się bęben (...). Był nieruchomy, na jego dnie zaś siedziały swobodnie dwa gryzonie w sukiennych czapeczkach i kamizelkach, pojadając jakieś orzechy (...). Piętro ponad gryzoniami znajdował się przestronny gabinet, w którym stał skórzany fotel, ściany były zasłonięte aż po sufit pólkami pełnymi książek, środek podłogi zaś zabazgrano wykresami, znakami i zarzucono kośćmi wróżebnymi. Z jednej ze ścian sterczały zawiasy do klapy i blat z rolkami, na którym leżał złoty krążek, mniemany CD-ROM. Piętro ponad gabinetem znajdował się stryszek, pełniący role sypialni, do kandelabru zaś znajdującego się pośrodku sufitu przymocowana była linka z pętlą, która zaciskała się na szyi dziwacznego stwora (s. 16-17), odpowiedzialnego za „zawieszenie się” komputera.

Niejakim komentarzem do Technomagii i smoków mogą być umieszczone w powieści motta. Pierwsze z nich, przywołujące cytowane już tu słowa Artura C. Clarke`a o zależności miedzy zaawansowaniem technologicznym a magią, zostaje uzupełnione adnotacją Utkina: I odwrotnie (s. 5). Zmieniona formuła brzmiałaby w tym przypadku: „magię można bez trudu pomylić z wysoko rozwiniętą technologią”. Technomagię i smoki (oraz np. Piekło dobrej magii Eugeniusza Dębskiego) można uznać za powieść, w której magia ulega zabiegom racjonalizatorskim w takim stopniu, że nie różni się niczym od nauki.

Swoista płynność granic między fantasy a science fiction przyczynia się do niemożności jednoznacznej identyfikacji obu nurtów twórczości fantastycznej. Podstawowe dotychczas kryterium odróżnienia „baśni współczesnej” (jak nieraz fantasy bywa nazywana) od fantastyki naukowej, polegające na odnalezieniu w świecie przedstawionym utworu elementów magii (czarów), przestaje być funkcjonalne  i wystarczające. Może już choćby z tego właśnie powodu warto mieć w bibliotece półkę na powieści łączące różne konwencje fantastyki, takie jak utwór Utkina?

Adam Mazurkiewicz
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie