Fantastyka książki - Toccata, Krzysztof Boruń

Piotr Kowalczyk
06.09.2015

POWTÓRKA Z LEMA Krzysztof Boruń, Toccata, [w:] tenże, Toccata, Warszawa 1978, wyd. KAW.

Stanisław Lem, mimo iż (a może właśnie dlatego?) był twórcą trudnym w odbiorze, doczekał się – nielicznych wprawdzie, jednak znaczących „świadectw lektury” (jak można nazwać utwory inspirowane jego twórczością). Należy doń Toccata Krzysztofa Borunia, wtórna fabularnie w stosunku do Powrotu z gwiazd. Bohaterami owej noweli jest trójka z ponad stuosobowej załogi, powracająca na Ziemię z odległych obszarów Kosmosu. Po przybyciu ocalałych na peryferie Układu Słonecznego, kosmonauci zauważają jego odmienność. Autor nie szczędzi czytelnikowi szczegółów owych przekształceń: nastąpiły zmiany, które można było wytłumaczyć tylko świadomym działaniem istot myślących. Wenus i Merkury przestały krążyć jako pojedyncze planety po odrębnych orbitach, przeobraziły się w planetę podwójną, wirującą wokół wspólnego środka masy. (...) Mars zyskał cztery nowe księżyce i to świecące własnym światłem (...) zniknęły Bałtyk, Morze Śródziemne i Czarne, a w ich miejscu można było (...) dostrzec subtelną siatkę kanałów i sztucznych jezior. Niegdyś żółte obszary pustyń pokrywała zieleń (s. 89) . 


Świadomi, że po upływie trzystu osiemdziesięciu dwu wieków od ich startu cywilizacja musiała zmienić swoje oblicze, kosmonauci są na te zmiany zarazem nieprzygotowani. Ich niepokój pogłębia lapidarność pierwszego nawiązanego kontaktu fonicznego, sugerująca, że rozmawiają nie z ludźmi, a z maszynami. W dyskusji, jaka wywiązuje się pomiędzy bohaterami noweli, jeden z nich, Rost, sugeruje, że Ziemia została podporządkowana sztucznej inteligencji. Miałaby o tym świadczyć ciemność zalegająca ulice miast tuż po zmroku: Czy nie rozumiesz, że te miasta nie są wytworem ludzkiej cywilizacji, ludzkiej kultury? Że to cywilizacja i kultura robotów?! (...) Automaty nie tylko produkowały dla ludzi! Automaty poczęły myśleć za ludzi! Nie człowiekowi one służyły, lecz bezosobowej strukturze państwowej, w której ludzie i automaty zespalały się, stapiały w jeden organizm społeczny (...). Zarówno jednostki, jak i całe społeczeństwa uzależniały się od tych maszyn coraz bardziej, a one przeobrażały świat tak, aby stał się światem, w którym najlepiej mogłyby pełnić swoje funkcje (...). Stały się spadkobiercami człowieka  (s. 95-96).


Kiedy jednak lądują na Ziemi, przekonują się, że cywilizacja ludzka istnieje. Jej struktura zmieniła się jednakże tak dalece, że niemożliwe jest poszukiwanie analogii pomiędzy nią, a społecznością, w której wzrastali kosmonauci. Rozumiejąc to, społeczeństwo przyszłości pozostawia im wybór: mogą odlecieć lub pozostać. Rost sugeruje opowiedzenie się za pierwszą z opcji, jednak Helia i Mia decydują się pozostać. Przygotowując się do startu, Rost rezygnuje z kontynuacji gwiezdnych wojaży świadomy, iż tu właśnie – na Ziemi, nawet jeśli jest ona tak odmienna od tej, którą opuścił – może poczuć się w pełni u siebie. Wtedy też poznaje całą prawdę. Ludzkość przetrwała, ponieważ jednak populacja wzrosła, musiała zmienić się koncepcja społeczeństwa. Tym, co pozwala Rostowi odnaleźć się w nowej rzeczywistości, jest muzyka, będąca dlań substytutem pamięci o przeszłości tak, jak dla Bregga były góry.


Boruń nie przybliża w utworze kształtu nowej cywilizacji, poprzestając na prezentacji tłumów poruszających się pośród fantomatycznie tworzonych, mglistych ścian, mających zapewnić poczucie prywatności. To zresztą najsłabszy punkt noweli: jej autor bowiem, miast zabawić się w futurologa, kreśląc „kształt rzeczy przyszłych” (określenie Herberta G. Wellsa), wolał niejako siłą „chciejstwa” ustanowić nowy porządek, bez dbania o logikę wizji. Skąd bowiem mielibyśmy – jako czytelnicy – wiedzieć, dlaczego muzyka odgrywa tak ważną rolę w życiu człowieka przyszłości? Co więcej – czyżby istotnie Boruń wierzył w potęgę kanonu kulturowego tak, iż żadna ewolucja (czy to technologiczna, czy społeczna) nie byłyby zdolne go przewartościować? I wreszcie – jaka technologia pozwala żyć ludziom przyszłości obok siebie, nie widząc się nawzajem i co z poczuciem ułudy tak stworzonej namiastki prywatności? Na te pytania utwór nie daje odpowiedzi.


Czy warto dziś poświęcić więc czas na lekturę Toccaty? Z pewnością nie dla jej walorów artystycznych i poznawczych. Jeśli jednak o noweli Borunia warto dziś pamiętać, dzieje się tak z dwu powodów:
po pierwsze,
jest ona świadectwem sposobu, w jaki twórcy fantastyki uprzystępniają istotna cywilizacyjnie problematykę. Te same wszak, co w Toccacie, kwestie można odnaleźć na kartach Powrotu z gwiazd, jakże jednak inaczej zaprezentowane;
po drugie zaś,
nowela Borunia to świadectwo wiary w naukę i moc technologii, pełne naiwnej nadziei, iż moc techniki umożliwi ludzkiemu gatunkowi przetrwanie.

Dziś, nieomal trzy dekady później, mamy już świadomość, że technika – nawet najbardziej zaawansowana – nie rozwiąże za człowieka wielu problemów. Wiedział
o tym Lem, być może przeczuwał Boruń, ten ostatni jednak wolał łudzić odbiorcę, że może być inaczej.

Adam Mazurkiewicz
GFK

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie