Zanim przeczytacie po polsku TRZECIE SMOCZE JAJO
Po tej książce widać już chyba wyraźnie, że szykuje się kolejny tasiemiec książkowy, którego kolejne części będzie można pisać przez wiele lat. A że odbiór jest pozytywny, to Novik pewnie zacznie się utrzymywać wyłącznie z pisania.
Muszę przyznać, że padłem ofiarą bardzo pozytywnych recenzji całej serii Temeraire. Po okazyjnej cenie nabyłem wszystkie trzy do tej pory wydane książki w jednym wydaniu typu omnibus i chyba trochę się zawiodłem. To nie jest tak, że są to złe książki, ale chyba dosyć mocno rozminęły się z moimi oczekiwaniami, stąd może zbyt surowo je oceniam.
Black Powder War w mojej ocenie jest lepszą powieścią niż Nefrytowy tron, choć wciąż czegoś jej brak. Najbardziej na niej ciąży to, że to po prostu kolejny fragment większej całości i w żaden sposób nie da się jej czytać w oderwaniu od pozostałych. Raz, że uniwersum powieści jest po raz kolejny rozbudowywane o nowe elementy (np. dziko żyjące smoki z własnym językiem), a dwa, że to niestety ciąg kolejnych przygód, które samodzielnie poznawane byłyby w zasadzie niezrozumiałe. I to mam Novik za złe, bo każda z powieści kończy się czymś na kształt cliffhangera, a jednocześnie ma pewne, było nie było, zakończenie głównego wątku książki. Mój problem polega na tym, że takie połączenie w przypadku serii “Temeraire” się po prostu nie broni i rozwiązanie, jakie stosuje Novik, budzi we mnie irytację, bo choć jestem fanem długaśnych cykli, to o wiele łatwiej przychodzi mi zaakceptować te, w których poszczególne tomy mają swoje wyraźne podsumowania.
Black Powder War, w odróżnieniu od Nefrytowego tronu, służy podróż przez pół świata, bo Temeraire wraz z Lawrencem na polecenie Admiralicji muszą tym razem z Chin udać się do Turcji, by tam odebrać trzy smocze jaja. A ze Stambułu trafiają do Prus toczących wojnę z Napoleonem i wreszcie akcja nabiera trochę tempa, zwłaszcza że wreszcie pojawia się sam Napoleon i ktoś, kto zapewne będzie głównym czarnym charakterem całej serii. Jednak najbardziej ujęła mnie Novik dedykacją na początku książki i podziękowaniem mamie “for many bajki cudowne“, co zresztą znajduje swój wyraz pod koniec powieści wraz z pojawieniem się nowego smoka.
Sceptycznie podchodzę do dalszego rozwoju całego cyklu, bo ciężko mi uwierzyć w jakąś drastyczną poprawę w kolejnych odcinkach. Zapewne Novik będzie dodawała trochę szczegółów dotyczących smoków, zapewni kolejne sceny batalistyczne, ale to wciąż będzie prosta rozrywka, w moim przekonaniu głównie dla młodszych czytelników.
Maciej Maciejewski
www.maciejmaciewski.pl
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki