Mezalians, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Oto rockowe zespoły flirtujące z muzyką poważną

Piotr Kowalczyk
18.06.2018

Ostre gitarowe riffy, wysokie tony wokalisty, dudniąca, agresywna perkusja – to fundament muzyki rockowej w klasycznym wydaniu. Okazuje się jednak, że ten popularny gatunek muzyczny może zostać z powodzeniem połączony z bardziej wysublimowanymi dźwiękami. Muzycy rockowi od wielu lat eksperymentują z klasyką i operą, czego efekty bywają spektakularne. W tym artykule znajdziesz kilka przykładów udanego, choć egzotycznego muzycznego mezaliansu.

Queen

Legendarny zespół rockowy zaczął eksperymentować z muzyką klasyczną, a przede wszystkim operową, już w latach 70. XX wieku. W 1975 roku świat padł na kolana przed monumentalnym utworem „Bohemian Rhapsody” – do dziś jest to najbardziej znany i lubiany przebój grupy. Zespół na tym nie poprzestał.

W kolejnych latach mogliśmy usłyszeć m.in. „Who wants to live forever” z udziałem National Philharmonic Orchestra i chłopięcego chóru. W 1988 roku ukazał się natomiast album „Barcelona”, który Queen nagrało z diwą operową Montserrat Caballe.

Electric Light Orchestra

To bezsprzecznie najbardziej znany zespół, który od początku swojej działalności łączył muzykę rockową z filharmonijną klasyką. To prawdopodobnie Electric Light Orchestra dali początek modzie na tzw. rockowe symfonie. W tym klimacie jest utrzymany szczególnie ich album „Eldorado”.

Metallica

Młodsi czytelnicy z pewnością w pierwszej kolejności pomyśleli właśnie o tym zespole. Metallica w 1999 roku zszokowała fanów metalu, gdy zdecydowała się nagrać album (a później zagrać serię koncertów) pod nazwą „S&M”. Największe hity zespołu zostały przearanżowane na instrumenty orkiestrowe i zagrane tak, że ciarki na plecach były naturalną reakcją każdej osoby wrażliwej muzycznie.

Ten eksperyment zainspirował później inne grające ciężko zespoły do flirtowania z klasyką. Sam album przyjął się na tyle świetnie, że do dziś znajduje się w czołówce najlepiej sprzedających się płyt w historii Metallici.

Deep Purple

Ian Gillan i spółka swój romans z klasyką przeżyli już w 1969 roku. Dokładnie 24 września zespół wystąpił na jednej scenie z Royal Philharmonic Orchestra w słynnej Royal Albert Hall, gdzie zagrał „Concerto for Group and Orchestra”. Dzieło było monumentalne i zrobiło piorunujące wrażenia na widzach, choć oczywiście nie wszyscy byli zachwyceni. N

ie zabrakło głosów, że rockmani posunęli się za daleko i „pokaleczyli” wysublimowane dźwięki. Historia oddała rację Deep Purple. Zespół wrócił ze swoim dziełem  w 1999 roku i koncertował z nim także w XXI wieku, bez problemu wypełniając sale.

Podobnych przykładów było znacznie więcej, także na naszym podwórku – wystarczy przypomnieć symfoniczny album zespołu Perfect. Aranżacje rockowych hitów na orkiestrę pozwalają odkryć nieco zakurzone utwory na nowo. W ten sposób rockamni udowadniają też, że są muzykami z krwi i kości, a nie tylko produktami showbiznesu.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie