Fani koncertów przywykli do tego, że bilety na występy najpopularniejszych artystów trzeba kupować z nawet rocznym wyprzedzeniem. Ostatnio jednak mieliśmy do czynienia z kuriozalną sytuacją, w której koncerty legendarnej grupy Metallica w Polsce zostały ogłoszone w 2022 roku na… 2024 rok. Dwa lata czekania i mrożenia pieniędzy w drogich biletach? Dla wiernych fanów nie jest to wielki problem, jednak pamiętajmy, że wiążę się to też ze sporym ryzykiem.
Powód jest prosty: chodzi o pieniądze. Po latach pandemii, kiedy to branża koncertowa praktycznie zamarła, organizatorzy i wykonawcy chcą jak najszybciej nadrobić finansowe zaległości. Dlatego dosłownie upychają koncerty gdzie tylko się da i właśnie stąd mamy wysyp ogłoszeń występów największych gwiazd.
Problem w tym, że nawet zaprawione w trasach koncertowych zespoły mają fizyczne ograniczenia i nie są w stanie dać np. stu występów dzień po dniu. Dlatego trasę dzieli się na kilka części i lat. Jeśli Polska znajduje się na tzw. drugiej nodze trasy, to fani muszą poczekać na koncert znacznie dłużej niż np. Niemcy czy Brytyjczycy.
Na zakup biletów na tak odległy termin prawdopodobnie nie zdecydują się osoby, które już raz przeżyły długie oczekiwanie na koncert ulubionego wykonawcy – czyli kupiły wejściówkę np. jesienią 2019 roku, a występuje doczekały się dopiero w 2022 roku (powodem była oczywiście pandemiczna przerwa).
Kupując bilet z tak dużym wyprzedzeniem niestety ryzykujesz, że artysta np. się rozchoruje, umrze (w przypadku starszych muzyków nie jest to wcale tak mało prawdopodobne) lub koncert zostanie odwołany z dowolnego innego powodu.
Naszym zdaniem lepiej jest więc się wstrzymać i nie ulegać presji ze strony organizatora, który zawsze będzie przekonywać, że bilety rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, po czym nagle do puli trafiają kolejne tysiące wejściówek.
Redakcja Reklama Kontakt Nasze portale i blogi
Wszelkie prawa zastrzeżone | Dział tematyczny Mindly.pl | Zasady korzystania & Polityka prywatności
