Mogłoby się wydawać, że bycie sławnym i bogatym daje szczęście, ale to nie zawsze jest prawda. Potwierdzają to przypadki gwiazd muzyki, które zmagały się lub zmagają z depresją. Nieprzypadkowo właśnie w tej branży dochodzi do ogromnej liczby samobójstw oraz przedwczesnych zgonów spowodowanych wyniszczeniem organizmu przez różnego rodzaju używki. Został nawet opracowany szokujący raport na ten temat.
Do takich wniosków doszła organizacja Help Musicians UK, która w 2015 roku opublikowała wyniki zleconego przez siebie badania. Brytyjczycy chcieli sprawdzić, czy zawodowy muzyk rzeczywiście jest bardziej narażony na depresję niż przeciętny człowiek. Okazało się, że tak.
Badaniu poddano w sumie 552 muzyków. 60% z nich miało depresję lub zdradzało jej objawy. Oznacza to, że osoby zajmujące się komponowaniem muzyki są trzykrotnie bardziej narażone na tę ciężką chorobę psychiczną niż inni.
Powody tak wysokiego ryzyka zachorowania na depresję wśród przedstawicieli branży muzycznej są oczywiście różne. Na pierwszym miejscu wymienia się jednak konfrontację oczekiwań wobec swojej kariery z późniejszymi realiami. Wielu muzyków nie może liczyć na powszechną rozpoznawalność, ich twórczość nie jest doceniana, co w tym zawodzie jest traktowane szczególnie personalnie. Muzycy ulegają uproszczonemu myśleniu: nie lubią moich kawałków, czyli nie lubią mnie, a więc jestem bezwartościowy.
Kolejną przyczyną jest bardzo szybkie tempo życia. Po osiągnięciu sukcesu muzyk wpada w tryby machiny promocyjnej, która nie toleruje ludzkich słabości. Ludzie zapłacili za bilety na koncert, a więc trzeba wystąpić – nawet pomimo choroby czy po prostu gorszego samopoczucia. Mało tego, sława jest dziś wyjątkowo ulotna, dlatego wytwórnie fonograficzne oczekują od muzyków niewiarygodnej wręcz płodności, a tego przecież nie da się zaplanować.
Bardzo poważnym problemem jest również zjawisko hejtu, zwłaszcza w Internecie. Dotyka ono zarówno dojrzałych, ukształtowanych muzyków, jak i tych początkujących. Gdy ciągle czytamy o sobie, że jesteśmy beznadziejni, możemy w to uwierzyć, a to prowadzi do depresji. Muzycy nie są przed tym w żaden sposób chronieni.
Przykłady można mnożyć, ale skupmy się na tych najsłynniejszych. Przez lata z depresją walczył m.in. Chris Cornell, jeden z najwybitniejszych wokalistów rockowych w historii, lider Soundgarden i Audioslave. Cornell niestety przegrał z chorobą, przedawkowując środki farmakologiczne w pokoju hotelowym w trakcie trasy koncertowej. Podobny los spotkał Chestera Benningtona, wieloletniego wokalistę Linkin Park.
O swoich epizodach depresyjnych szczerze opowiadali też Bruce Springsteen, Corey Taylor, Lady Gaga, Beyonce, Adele, Eminem czy Sheryl Crow.