Libertariańskie spojrzenie na własność intelektualną

Mateusz Nowak
23.08.2015

Poglądy libertarian na własność intelektualną można uszeregować od całkowitego poparcia, do bezkompromisowego sprzeciwu wobec praw niej dotyczących. Większość sporów koncentruje się wokół problemu patentów i praw autorskich – znaki towarowe i tajemnica handlowa stanowią mniej problematyczne kwestie. Mając na uwadze powyższe kontrowersje, w tym artykule spróbuję się skupić na problemie legitymizacji patentów i praw autorskich.

Argumenty zwolenników własności intelektualnej można podzielić na te odwołujące się do praw naturalnych oraz argumenty utylitarne. Wolnościowi adwokaci własności intelektualnej, od Galambosa, poprzez Schulmana, do Rand,[34] częściej powołują się na te pierwsze,[35] niezależnie od tego, czy reprezentują mniejsze, czy większe ekstremum poglądów. Pośród prekursorów nowoczesnych libertarian, zarówno Spooner jak Spencer bronili własności intelektualnej na gruncie moralnych bądź też naturalnych praw.[36]

Zgodnie z poglądami wielu libertarian, postrzegających IP jako element praw naturalnych, wytwory umysłu zasługują na taką ochronę jak własność materialna. Oba bowiem są efektem pracy i umysłu człowieka. Ponieważ jesteśmy właścicielami swej pracy, mamy również

naturalne prawo do jej owoców, podobnie jak prawo do zbiorów otrzymanych z uprawy. Z tego samego punktu widzenia, mamy też prawo do idei, które wymyślił nasz umysł i do sztuki, którą stworzyliśmy.[37]

Powyższa teoria wychodzi od spostrzeżenia, że będąc właścicielami własnego ciała oraz pracy, uzyskujemy tym samym prawo do ich owoców, wliczając „twory” intelektu. Tworząc wszak sonet, piosenkę, rzeźbę, zatrudniamy swoją pracę i ciało. Jesteśmy uprawnieni do „posiadania” tych tworów, ponieważ biorą się z innych przedmiotów, które „posiadamy.”

Obok wspomnianych, istnieją także utylitarne argumenty zwolenników własności intelektualnej. Prominentnym utylitarnym zwolennikiem własności intelektualnej, aczkolwiek wcale nie libertarianinem, jest sędzia federalny Richard Posner.[38] Natomiast wśród libertarian anarchista David Friedman bada i zdaje się aprobować własność intelektualną na gruncie „prawa i ekonomii” (law and economics),[39] utylitarystycznej konstrukcji instytucjonalnej. Utylitaryści z góry zakładają, że ludzie powinni wybierać takie prawo i politykę, które maksymalizują ich „dobrobyt” i „użyteczność.” Zgodnie z tym sposobem myślenia poszanowanie i przestrzeganie prawa autorskiego i rozwiązań patentowych wynika stąd, że bardziej artystyczna lub oryginalna innowacja współgra z lub prowadzi do zwiększenia dobrobytu. Dobra publiczne i efekt gapowicza (free-rider effect) obniżają je poniżej optymalnego poziomu, to znaczy takiego, który osiągnęłaby ludzkość, gdyby funkcjonowały odpowiednie rozwiązania w zakresie własności intelektualnej. Zatem optymalizujemy, a przynajmniej podnosimy poziom dobrobytu przez wprowadzanie praw autorskich i patentów, które zachęcają autorów i wynalazców do tworzenia i unowocześniania swych dzieł.[40]

Z drugiej jednak strony istnieje długa tradycja sprzeciwu wobec patentów oraz praw autorskich. Wśród współczesnych oponentów tych idei znajdują się: Rothbard, McElroy, Palmer, Lepage, Bouckaert i moja osoba.[41] Równie żywiołowo przeciw własności intelektualnej sprzeciwiał się na łamach XIX-wiecznego anarchistycznego periodyku Liberty Benjamin Tucker.[42] Wszyscy ci komentatorzy wskazują na liczne problemy wynikające ze zwyczajowej dla obrońców własności intelektualnej argumentacji, która bazuje tak na utylitarnych przesłankach, jak i na prawach naturalnych. Poniżej wymieniono rozmaite nieścisłości tejże argumentacji.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie