Kosiarka akumulatorowa: to może Ci się nie spodobać

Sprzedaż akumulatorowego sprzętu ogrodniczego rośnie jak na drożdżach. Coraz więcej osób przekonuje się do zakupu np. kosiarki bezprzewodowej z napędem elektrycznym. Teoretycznie jest to świetny wybór: niska masa ułatwia manewrowanie, brak kabla pozwala dowolnie prowadzić kosiarkę, a wymienne akumulatory skosić nawet spory fragment murawy. Taki sprzęt może Cię jednak srogo rozczarować, o czym przeczytasz w naszym artykule.

Bardzo drogie akumulatory

Nie każdy nabywca kosiarki akumulatorowej zdaje sobie sprawę z faktu, iż do zestawu dołączony jest jeden lub dwa akumulatory (a bywa, że nie ma ani jednego). Taka liczba ogniw wystarczy do skoszenia co najwyżej 150-200 metrów kwadratowych trawnika. Jeśli więc masz większą działkę, to na dzień dobry musisz dokupić dodatkowe akumulatory, których ceny potrafią być absurdalnie wysokie.

Zdarza się, że za komplet czterech akumulatorów, które pozwolą już bez przerwy skosić 400-500 metrów kwadratowych trawnika, zapłacisz tyle samo, co za całą kosiarkę.

Ograniczona wydajność

Nie ma cudów: silnik elektryczny nie jest tak mocny jak spalinowy, co niestety czuć podczas koszenia dłuższej trawy. Jeśli nie masz czasu na koszenie murawy dwa razy w tygodniu, a do tego nawozisz trawnik, to spodziewaj się sporych problemów podczas pracy kosiarką akumulatorową – nie wspominając już o błyskawicznym wyczerpywaniu się akumulatorów.

Długi czas ładowania akumulatorów

Wiele osób liczy na to, że nie będzie musiało dokupywać akumulatorów, ponieważ podczas koszenia na jednej baterii druga będzie się ładować i wystarczy tylko podmienić ogniwa, aby móc spokojnie kontynuować pracę. No cóż, to raczej tak nie zadziała.

Czas ładowania akumulatorów potrafi wynieść  nawet kilka godzin. W praktyce więc może się okazać, że skoszenie większego trawnika trzeba będzie sobie podzielić na przedpołudnie i popołudnie, co jest – pisząc eufemistycznie – dość irytujące.