W polskich warunkach klimatycznych sezon grzewczy trwa średnio pół roku. To wystarczająca ilość czasu, by doprowadzić swoją skórę oraz błony śluzowe do ruiny. Ogrzane powietrze charakteryzuje się tym, że jest bardzo suche, co na dłuższą metę nie sprzyja organizmowi. Pojawiają się alergie, notoryczne katary, męczący kaszel, skóra traci na jędrności i staje się szorstka. Aby temu zapobiec, warto kontrolować i w razie potrzeby zwiększać poziom wilgotności w domu. Bardzo skutecznie poradzi sobie z tym nawilżacz powietrza.
Optymalny poziom wilgotności powietrza wynosi od 40% do 60%. W takich warunkach czujemy się najbardziej komfortowo, a ryzyko przesuszenia śluzówki np. nosa jest znikome. Aby kontrolować poziom wilgotności, warto zaopatrzyć się w nawet najprostszy higrometr.
W momencie, gdy wilgotność spada poniżej 40%, należy ją podwyższyć. W tym celu można otworzyć okno, ale w sezonie zimowym ten sposób jest mało skuteczny. Dawniej wieszano więc mokre ręczniki na kaloryferach lub ustawiano pojemniki z wodą. Z przyczyn czysto praktycznych i estetycznych trudno jednak polecić te archaiczne rozwiązania.
Ponadto nie należy dopuszczać do sytuacji, gdy wilgotność powietrza jest zbyt wysoka, czyli stale przekracza 70%. W takich warunkach łatwo rozwijają się grzyby i pleśnie, które są bardzo niebezpieczne dla zdrowia.
Nawilżacze powietrza coraz częściej stanowią podstawowe wyposażenie domu. Jeśli wiesz, że w Twoim mieszkaniu notorycznie panuje bardzo niska wilgotność, to najlepszym rozwiązaniem będzie właśnie zakup nawilżacza. Pytanie tylko, jaki wybrać?
Na rynku są dostępne trzy podstawowe typy nawilżaczy:
Jeśli nie ogranicza Cię budżet, to zdecydowanie polecamy zainwestować w nawilżacz ultradźwiękowy. Pamiętaj jednak, że bez względu na to, jakie urządzenie ostatecznie wybierzesz, musisz dbać o jego regularne czyszczenie i odkażanie. Nawilżacz należy również dobrać pod kątem wielkości pomieszczenia – zbyt mały nie pozwoli osiągnąć pożądanej wilgotności powietrza.