Z natury jestem spokojny, z domu – kulturalny (he, he). Są jednak sytuacje, gdy nie ma sensu bawić się w konwenanse i trzeba sięgnąć po mniej wyszukane, za to dosadne i powszechnie zrozumiałe słownictwo. Otóż, jesteście kretynami. Wy wszyscy, którzy z zupełnie nielogicznych powodów wydajecie ciężką kasę na petardy i fajerwerki, którymi naparzacie nie tylko w sylwestra, ale już kilka dni przed i kilka po. Mam w nosie Wasze pieniądze, możecie je nawet spalić w kominku czy wytapetować nimi garaż (a kilku sąsiadów mógłbym o takie fetysze posądzać). Do furii doprowadza mnie tylko myśl, że Wasza głupota powoduje morze cierpienia.
Problem strzelania petardami i fajerwerkami nie jest niczym nowym, ale przyznam, że dopiero po przeprowadzce do domu jednorodzinnego uświadomiłem sobie, jak wielu jest idiotów lubujących się w tej „rozrywce”. O ile dzieciaki mogę jeszcze rozgrzeszyć, bo młodość z zasady jest głupia, o tyle dorosłe chłopy rżące na widok rozbłysków i dźwięk wybuchów to już jakaś aberracja. A może po prostu element kulturowego folkloru?
Na moim osiedlu fajerwerkowa orgia przeciągnęła się do bez mała 10 dni. Wybuchy słyszałem jeszcze długo po 1 stycznia, jakby ktoś zapomniał wystrzelać się w sylwestra i postanowił koniecznie pozbyć się całego arsenału. Pal licho mój komfort – sąsiedzi dostatecznie dają mi się we znaki w innych sprawach i tę jeszcze jakoś bym przebolał, jedynie dumając nad skalą ludzkiej głupoty. Gorzej, że mieszkając przy lesie w dwójnasób rozumiem, jaką katorgą dla zwierząt – nie tylko psów i kotów – jest narażenie ich na ten ciągły huk.
Jak przystało na złośliwego, nieempatycznego trolla, jestem mocno zaangażowany w działalność fundacji pomagającej bezdomnym, ciężko poszkodowanym zwierzętom. To wzmogło we mnie wrażliwość na cierpienie tych, których gatunkowym dramatem jest konieczność współistnienia z największymi szkodnikami planety Ziemia, czyli nami, ludźmi.
Większość z nas deklaruje, że jest przeciwko krzywdzeniu zwierząt. Oburzamy się, gdy w telewizji pokazują wstrząsające obrazki z pseudohodowli, albo gdy fiakier okłada batem wycieńczonego konia na drodze do Morskiego Oka. Przeciętny oprawca zwierząt kojarzy się nam z bezmózgim dresiarzem, który kopie swojego psa, albo z gospodarzem, który trzyma podwórkowego Burka na łańcuchu. Nic z tych rzeczy. Tym oprawcą jesteś Ty, który idziesz do sklepu, wydajesz 5 stów, a następnie spalasz je w 30 sekund, aby nacieszyć się krótką chwilą wybuchowej ekstazy. Naprawdę nie masz innych potrzeb? Nie mają ich Twoi bliscy? Nie widzisz skali ubóstwa wokół siebie? Nie rozumiesz, że to, co robisz, wyrządza krzywdę stworzeniom, które niczym Ci nie zawiniły?
OK, załóżmy, że faktycznie są osoby z defektem, który powoduje u nich nieodpartą potrzebę strzelania fajerwerkami. Jakie są tego konsekwencje? Co roku w sylwestra i 1 stycznia jest kilkaset przypadków urwanych kończyn, poparzeń, utraty wzroku, uszkodzeń słuchu, a także dochodzi do 700-800 pożarów.
Idiotyczna tradycja strzelania chińskimi petardami jest dużo bardziej szkodliwa dla zwierząt, u których huk i rozbłyski powodują ogromny stres. Dotyczy to zarówno zwierzaków domowych, jak i dzikich, które dużo rzadziej pojawiają się w dyskursie na temat wprowadzenia zakazu indywidualnego korzystania z fajerwerków.
Huk wystrzałów jest taką traumą dla zwierząt, że może prowadzić do zawału, wywołać atak paniki, w wyniku którego zwierzę zginie od odniesionych w trakcie ucieczki obrażeń lub po prostu z wycieńczenia. Warto przywołać przykład Fundacji Puchaczówka na Dolnym Śląsku, w której podczas sylwestrowej nocy 2024/2025 zginęły koziołek, myszołów i krogulec, które wkrótce miały być wypuszczone na wolność.
Ludzka uciecha to ogromny problem również dla dzikich ptaków, które spłoszone wybuchami, wznoszą się masowo w powietrze, narażając się na zderzenia z budynkami czy liniami energetycznymi. Badania wskazują, że w promieniu nawet 5 kilometrów od źródła wybuchu ptaki reagują paniką i szokiem, co może prowadzić do gwałtownej śmierci.
Wniosek? Ktoś, kto ma świadomość, jak ciężkim przeżyciem dla zwierząt jest noc sylwestrowa w obecnie praktykowanej formie, a mimo to kupuje petardy i strzela nimi również w inne dni, nie tylko jest idiotą. Jest sadystą.
Warto dodać, że kwestię strzelania petardami i fajerwerkami regulują w Polsce konkretne przepisy. Wolno to robić w przestrzeni publicznej tylko 31 grudnia i 1 stycznia oraz w sylwestra i Nowy Rok przypadające w innych dniach według kalendarza juliańskiego (dyspensa dla prawosławnych). Za naruszenie tych zasad grozi do 500 zł mandatu – tylko 500 zł, bo tyle i więcej fanatycy wydają na swoją chorą rozrywkę.
I na koniec jeszcze taka refleksja: znalazłem świeży sondaż, z którego wynika, że rzekomo 75 proc. Polaków jest za wprowadzeniem zakazu używania fajerwerków. Nie chce mi się w to wierzyć – na moim osiedlu w szaleństwie strzelania nie uczestniczę chyba tylko ja (i moja żona). Przykład idzie też z góry i dopóki same samorządy będą wydawać chore pieniądze na ten idiotyzm (później mówiąc, że nie mają kasy na wsparcie fundacji, postawienie domków dla bezdomnych kotów itd.), to nadal będziemy terroryzować siebie nawzajem i zwierzęta skrajnie głupią, niepotrzebną i do tego niebezpieczną modą.
Złośliwy Troll.