Seria „Po sąsiedzku” bardzo Wam się spodobała, czego najlepszym dowodem jest natłok wiadomości od osób, które również mają problemy ze swoimi sąsiadami i nie wiedzą, jak je rozwiązać. Rozumiem, nie każdy zbierze się na odwagę, aby porozmawiać z irytującym sąsiadem czy zgłosić jego zachowanie odpowiednim służbom. Z własnego doświadczenia wiem jednak, że walka o swoje prawa ma sens – w moim sąsiedztwie nadal nie jest idealnie, ale troszeczkę się poprawiło. Poza jednym: koszeniem.
Wiem, temat był już poruszany, ale wracam do niego na Wasze życzenie. Pojawia się sporo pytań dotyczących prawnych aspektów koszenia trawnika w taki sposób (i w takich porach), który jest uciążliwy dla sąsiadów. Sprawdziłem obowiązujące przepisy i… mam mieszane wiadomości dla tych, którzy mieszkają w sąsiedztwie psychofanów idealnego trawnika.
W teorii tak. W praktyce: chyba nikomu się to nie przytrafiło. Polskie prawo nie reguluje dokładnie, kiedy i jak często wolno kosić trawę. To kolejny przykład na to, jak nieprzystosowane do współczesnych realiów jest nasze prawodawstwo.
W ostatnich kilkunastu latach przybyło od groma osiedli domów jednorodzinnych, często z mikro ogródkami, gdzie sąsiedzi mogą sobie dosłownie wyrywać chwasty przez płot. Paradoksalnie nie sprzyja to dobrym relacjom sąsiedzkim – wprost przeciwnie.
Napisał do mnie czytelnik, który niestety natrafił na trawnikowego świra. Facet ma takiego fioła na punkcie murawy, że kosi ją trzy razy w tygodniu i podlewa dwa razy dziennie (automatyczne nawadnianie). Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby nie pewien szkopuł: używa kosiarki spalinowej. I nie, nie ma 1000 metrów kwadratowych trawy, ale w porywach 150.
Sąsiad mojego czytelnika ma również dziwne zamiłowanie do koszenia trawnika w niedzielę. Robi to zawsze przed południem, zdarza się, że już po 8 rano. Nietrudno się domyśleć, że warkot kosiarki budzi mojego czytelnika i jego rodzinę, a wypicie niedzielnej kawy na tarasie nie wchodzi w grę z uwagi na smród spalin i hałas.
Rozmowa nic nie dała, sąsiad twierdzi, że w sobotę nie ma czasu, a jego „trawa premium” wymaga częstego koszenia i kropka.
Co można zrobić w takiej sytuacji? Niestety niewiele, choć jest mała furtka.
Choć teoretycznie w Polsce nie ma czegoś takiego jak cisza nocna, to przyjmuje się, że zakłócanie spokoju miedzy 22:00 a 6:00 może skutkować mandatem do 500 zł na podstawie art. 51 Kodeksu wykroczeń. Dotyczy to również koszenia trawy. Szczęśliwie chyba nikt nie wpadł na pomysł pielęgnowania trawnika o takich porach, ale co z tymi, którzy robią to na przykład w niedzielę o 7 rano?
Można powołać się na tzw. immisję, czyli zakłócanie korzystania z własnej nieruchomości. Tutaj nie ma już znaczenia ani pora, ani częstotliwość generowania hałasu. Wystarczy poskarżyć się (najlepiej dzielnicowemu) na uciążliwość działań sąsiada, który głośno kosi trawę czym np. zakłóca sen czy po prostu odpoczynek na tarasie.
Jasne, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie donosić na sąsiada, który odpala swoją kosiarkę spalinową w sobotę o 9 rano czy w piątek o 18. Uciążliwe jest natomiast robienie tego w porach, które zwyczajowo uznajemy za czas wypoczynku, czyli właśnie w niedzielę oraz wcześnie rano w dni wolne, zwłaszcza świąteczne.
Kodeks cywilny jasno precyzuje zjawisko immisji, zobowiązując właścicieli nieruchomości do takiego korzystania z własnej działki, by nie przeszkadzali (nadmiernie) innym. Koszenie trawy w niedzielę o świcie stanowczo nie spełnia tego warunku i jeśli rozmowa z sąsiadem nie pomogła, to jak najbardziej warto zawalczyć o swoje w imię obowiązujących przepisów.
Czy taka walka skończy się jeszcze większym konfliktem z sąsiadem? Jasne, że tak. Nie jest to natomiast powód, aby odpuszczać i w milczeniu znosić niedogodności, których każdy, przy odrobinie dobrej woli, może oszczędzić swoim sąsiadom – chociażby kupując kosiarkę elektryczną, robota koszącego (polecam!) czy po prostu wybierając rozsądne pory koszenia.
Autor: Grzegorz Wiśniewski, red. naczelny Mindly.pl, CEO Soluma Group, CEO Soluma Interactive.