PRZYCZYNEK DO, MOŻLIWEGO KIEDYŚ, ELEKTROPUNKU
Temat jednegoz minionych Nordconów, nawiązujący m.in. do wyimaginowanych machin Wieku Pary, nasuwa mi refleksje odnośnie pojawiania się i przemijania wszelakiego sprzętu technicznego; zjawisko to, wobec lawinowego rozwoju elektroniki, nabiera zresztą coraz większego tempa. Nie będę tu więc nawet wspominać o gramofonach z tubą i kryształkowych radioodbiornikach – skupię się na paru przykładach z mojego półwiecznego żywota...
Pierwszy gramofon, jaki pamiętam, utrzymany był w opływowym stylu designu typowego dla lat 60.: walizeczka obita ceratą, obudowa z kremowego plastiku. Nie było to jeszcze nawet słynne Bambino, raczej jakiś jego przodek – podłączany do radia. Rzeczone Bambino pojawiło się u nas nieco później, z okazji imienin któregoś z domowników. Wśród gości wzbudziło sensację samodzielnym głośniczkiem w górnej części walizeczki oraz wbudowanymi potencjometrami. Pamiętam dobrze (identyczne zresztą) regulatory prędkości obrotu płyty w obu, jak je wtedy nazywano, adapterach: 33 (do dużych i średnich płyt), 45 (do małych płytek), 78 (do płyt przedwojennych, zupełnie mi nieznanych – do nich była też chyba druga igła w ramieniu gramofonu).
Dopiero w kolejnej dekadzie pojawiły się gramofony stereofoniczne, od modeli dość prostych i tanich (z plastikowym na baterie włącznie), po wypasione pudła wysokiej klasy (często droższe od 24-calowego czarno-białego telewizora). Również monofoniczne były pierwsze znane mi radioodbiorniki; nie miały one nawet zakresu fal ultrakrótkich – który pojawił się w modelach z lat 70. (często wtedy kosztem zakresu średniego i krótkiego!). Płyty z lat gomułkowskich były monofoniczne – ale dynamika ich nagrania była bardzo wysoka; w czasach gierkowskich na płytowych okładkach pojawił się napis „stereo”, ale zniknął napis „hi-fi” (tę różnicę słychać wyraźnie na mojej oryginalnej edycji pierwszej płyty Ewy Demarczyk – i na reedycji tejże będącej w posiadaniu Habasa). Magnetofony pojawiły się raczej w latach 70. Szpulowce (dwu- i czterościeżkowe) upowszechniały się jednak dość powoli. Rewolucją na polskim rynku okazały się małe magnetofony kasetowe. Młodzież przyciągały większą możliwością komponowania sobie repertuaru (poprzez nagrywanie z radia lub od kolegów: zachodnie płyty, dostępne jedynie w komisach, kosztowały majątek). Większość tych magnetofonów też była monofoniczna.
Telewizory w latach 60. były najróżniejsze. Wszystkie oczywiście czarno-białe, ale za to z kilku „demoludów”: rodzime, enerdowskie, węgierskie... Dekadę później mieliśmy już rynek w pełni krajowy i dwa standardy wielkości: 19 oraz 24 cale. Ciekawe spostrzeżenie odnośnie ówczesnego wzornictwa przemysłowego: wszystkie obudowane były jak meble, nie posiadały jeszcze swej autonomicznej estetyki. Kolor przyszedł do nas albo ze Wschodu (importowane telewizory radzieckie z kineskopem typu delta – potwornie przekłamujące barwy, ale i tak bardzo drogie), albo z Zachodu (wielokrotnie droższe rodzime telewizory z produkowanymi na licencji kineskopami typu linitron). Systemem kodowania koloru był wtedy we wszystkich KDL-ach francuski secam. Dziś, w epoce płaskich kineskopów, plazmy, LCD i LED – aż nie chce się wierzyć, iż szczytem techniki był wtedy, zastrzeżony przez koncern Sony, kineskop typu trinitron (o kształcie będącym wycinkiem nie kuli, lecz walca).
Dopiero pod koniec lat 80. pojawiło się wideo (w systemie VHS – który na starcie wyparł, lepszy ponoć, system video2000) – odtwarzacze oraz magnetowidy dwu- i czterogłowicowe. A także przodkowie dzisiejszych rzutników multimedialnych: wielkie, potrójne wideoskopy. Pamiętam ze studiów (początki lat 80.) przedmiot pt. „techniczne środki nauczania”. Mówiliśmy tam m.in. o gramofonach z przetwornikiem krystalicznym lub magnetycznym, projektorach filmowych 8 i 16 mm z optycznym lub magnetycznym zapisem dźwięku – i innych, dziś już „przedpotopowych”, urządzeniach. Przez kolejne dekady, na naszych oczach, m.in. pojawiły się i przeminęły pagery, walkmany i dwie wielkości dyskietek, upowszechniły się płyty CD, ewolucję wciąż przechodzą komputery i telefony komórkowe, pojawiły się płyty DVD – teraz powoli usuwane w cień przez format blu-ray... Co czeka nas jeszcze?
JPP
GFK