Mizmy - filmy fantastyka

Remigisz Szulc
09.09.2015

Niedawno zasiadłem do komputera, żeby obejrzeć film Mimzy – mapa czasu, reklamowany jako „E.T. nowego pokolenia”. Gdzieś w połowie zorientowałem się, że fabuła przypomina mi klasyczne opowiadanie Kuttnera, znane u nas pod tytułem Tubylerczykom spełły fajle. Zaglądając do zbioru pod tym samym tytułem przekonałem się, że oryginalny tytuł brzmi Mimsy Were the Borogoves, a więc byłem na dobrym tropie. Co prawda Mimsy zmutowało w Mimzy, ale niech tam. Zrobiło się interesująco.

Dla tych, którzy nie czytali bądź zapomnieli: dwoje dzieciaków znajduje niezwykłe pudło z zabawkami, pod wpływem których zaczynają się dziwnie zachowywać i nabywają paranormalnych zdolności. Tyle w filmie. Natomiast  w opowiadaniu kładzie się nacisk na zmianę sposobu myślenia, które już wyjściowo różne (jak to u dzieci) zmienia się drastycznie pod wpływem zabawek, aby zaowocować czymś zasadniczo (dla dorosłego) obcym. Przesłanie Kuttnera jest następujące: my, dorośli, nie myślimy we właściwy sposób, dzieci zresztą też nie, ale one przynajmniej mają szansę się rozwinąć, podczas gdy dla nas jest już na to o wiele za późno. Opowiadanie kończy się dokonaniem przez dzieci Przejścia do miejsca, które „technicznie rzecz biorąc nie znajduje się na Ziemi” i, jak sugeruje autor, jest właściwym środowiskiem człowieka.

Co z tego zostało w filmie? Właściwie nic. Scenarzysta przyznaje wprawdzie, że „potencjał dziecka jest właściwie nieograniczony, ale wraz z dorastaniem ograniczamy się ucząc się robić rzeczy w określony sposób”. Jednocześnie jednak wyznaje z rozbrajającą szczerością, że finał opowiadania był nie do przyjęcia, bo „strata dziecka byłaby dla rodziców niezwykle traumatycznym przeżyciem”. I oto skutek: film jest tak słodki, że aż zęby bolą. Dzieci bynajmniej nie kwapią się z Odejściem, wręcz przeciwnie, robią wszystko, żeby zostać, odsyłają za to zabawki do nadawcy, który czeka na nie z niecierpliwością. Nic dziwnego, reżyser bowiem twierdzi, że jest to film „pokazujący relacje w kochającej się rodzinie”. Deklaruje też, że opowieść, którą tak zmasakrował, jest „jedną z jego ulubionych jeszcze z czasów dzieciństwa”. Jak to pogodzić? Myślę, że diagnoza Kuttnera ma szersze zastosowanie. Są ludzie, którzy jak autorzy i czytelnicy SF (lub dzieci) są otwarci na nowe, interesujące koncepcje i inni, którzy jak ludzie Hollywood (lub dorośli) myślą szablonowo i przewidywalnie aż do bólu.

Nie twierdzę, że film jest zły. Wręcz przeciwnie, jako kino familijne sprawdza się całkiem nieźle. Zawiera bardzo dobre efekty specjalne, dziecięcy aktorzy grają świetnie (znacznie lepiej od dorosłych), fabuła, mimo licznych udziwnień, wciąga – tylko ten Kuttner... wręcz słyszę, jak się przewraca w grobie. Prawdopodobnie dlatego portal FilmWeb jest pełen krańcowo różnych opinii na temat filmu (średnia ocena 7,15/10). Najfajniejszą z nich przytaczam dosłownie:
"Tubelerczykom spełły fajle"

Troche wiary mi brak że któreś tu kupowało słowo drukowane z wydaw-nictwa ISKRY(1985r btw). deko inne tam zakończenie.
Ale tłumaczenie tam było jak nigdzie indziej. Stąd stres przed projekcją w kinie, napisy mam se zasłaniać czy jak..
Jak już Kuttnera zaczynajom ekranizować to koniec blisko. howg.

Andrzej Prószyński                                                                                                                                      19

P. S. Zarówno opowiadanie jak i film eksploatują wiersz Lewisa Carrolla Jabberwocky, który u Kuttnera jest zaszyfrowaną instrukcją Przejścia – i w oryginale brzmi następująco:

Twas brilling, and the slithy toves
Did gyre and gimble in the wabe:
All mimsy were the borogoves,
And the mome raths outgrabe.

Oto znane mi trzy różne tłumaczenia:              

1. z opowiadania Kuttnera - Jolanta Kozak:
Bzdrężyło. Szłapy maślizgajne
Bujowierciły w gargazonach.
Tubylerczykom spełły fajle,
Humpel wyhycnął ponad.
(warto dodać, że Kuttner tłumaczy, w czym rzecz, zwłaszcza wyhycnąć ponad jest dość sugestywne)

2. z Alicji i filmu Jabberwocky - Maciej Słomczyński:
Było smaszno i jaszmije smukwijne
Świdrokrętnie na zegwniku wężały
Peliczaple stały smutcholijne
A zbłąkinie rykoświstąkały.
(w omawianym filmie wstawiono Mimzy zamiast Peliczaple)

3. z dodatków do filmu Mimzy – tłumacza nie podano:
Brzdeśniało już; ślimonne prztowie
Wyrło i warło się w gulbieży:
Zmimszałe ćwiły borogowie,
I rcie grdypały z mrzerzy.

I niech ktoś mi teraz powie, który przekład jest "prawidłowy"!

MIMZY: MAPA CZASU
Tytuł oryginalny: THE LAST MIMZY
Gatunek: familijne
Reżyseria: Robert Shaye wg opowiadania H. Kuttnera "Mimsy Were the Borogoves", 2007
Obsada: Rhiannon Leigh Wryn, Joely Richardson
Data premiery: 14 lutego 2008 r.
Czas trwania: 92 min.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie