Fantastyka książki - Aksamitny Anschluss, Eugeniusz Dębski

Mateusz Nowak
06.09.2015

Blisko i sensacyjnie - „Aksamitny Anschluss” Eugeniusza Dębskiego

„Aksamitny Anschluss” Eugeniusza Dębskiego to fantastyka bliskiego zasięgu, której akcja umieszczona została za jakieś 20 lat. Polski znowu nie ma na mapie Europy – na linii Węgorzewo-Garwolin-Jasło przebiega granica niemiecko-rosyjska. Gdy Polska miała za kilka miesięcy wejść do NATO (powieść napisana w 1997 r.) – Niemcy nagle zaproponowały Polsce wejście do swojego protektoratu, bo „Rosjanie coś kombinują”. „Rosjanie oznajmili, że wobec ich żywotnych interesów muszą podjąć i tak dalej, a Niemcy zapytali triumfalnie: >A nie ostrzegaliśmy?!<”.

W rezultacie Polacy „nagle obudzili się w dwóch krajach”. „Każda ze stron...zwalała winę na drugą”, rząd marnował czas nic nie robiąc, a „świat zaczekał trochę i machnął ręką”. 20 lat później w ręce biznesmena z części rosyjskiej i jego przyjaciółki wpada dokument, z którego wynika, że rozbiór Polski nie był wcale przypadkowy... Dokument przepada, ale Michał i Krystyna rozpoczynają poszukiwania jego oryginału (chcąc go ujawnić), jednocześnie uciekając przed policją i wywiadami obu krajów.

„Anschluss” nie jest dziełem wybitnym; nie jest też powieścią bardzo dobrą, brak w niej „tego czegoś”, tej iskry, która rozpalałaby wyobraźnię czytelnika i skłaniała go do jak najszybszego poznania losów bohaterów. Tym niemniej mamy do czynienia z solidną powieścią sensacyjną (w realiach fantastyki bliskiego zasięgu), przy której można miło spędzić czas.

W powieści nie ma żadnego drugiego dna, nie ma też jakiegoś specjalnego przesłania. Autor nie chce nam niczego szczególnego powiedzieć, on po prostu przedstawia sprawnie skonstruowaną akcję. Bo przecież trudno odczytywać przedstawiony w powieści rozbiór Polski wprost jako ostrzeżenie przed agresywnymi sąsiadami i ich mocarstwowymi tendencjami.

W sposób dość oczywisty wydaje się to być jedynie konceptem literackim, pomysłem, na którym zbudowana została akcja „szpiegowsko-sensacyjna”. Mówi nam autor jedynie, że w ciężkich chwilach należy liczyć tylko na siebie – bo świat zaprotestuje (albo i nie), po czym przyjmie wygodne dla siebie status quo. Jeśli nie ruszymy się sami – nie osiągniemy niczego.

Powyższą myśl trudno jednak uznać za przesłanie powieści, kołacze się ona jedynie gdzieś na marginesie. Szkoda, że Dębski zrezygnował z zawarcia w tekście czegoś głębszego, zostawiając samą akcję. Akcja dla akcji „uchodzi” i pasuje w fantasy, pasuje również w science fiction i horrorze – wszędzie tam można oprzeć się na ciekawym pomyśle i zbudować na tym fundamencie dobry utwór, nie siląc się na żadne przesłania (udowodnił to sam autor, pisząc np. „Interview na Sakramenckiej Dziwce” czy „Kto się odważy nie obdarować Santa Clausa”). W fantastyce bliskiego zasięgu to już jednak nie wystarczy – brak przesłania nie jest już rekompensowany przez interesujące poznawanie budowy świata przedstawionego, ten świat po prostu za mało różni się od widzianego za oknem, aby wzbudzać większe emocje. Dlatego „Aksamitny Anschluss” Dębskiego uważam za powieść przeciętną. Ot – porządne czytadło bez ambicji.

Michał Szklarski
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Eugeniusz Dębski „Aksamitny Anschluss”. SuperNOWA 2001.

P.S. Jedna scenka jest w powieści doskonała – polecam ją szczególnie uczestnikom Polconu ’01
w Katowicach oraz Polconu ’99 w Warszawie:
Dwóch facetów, straszliwie poobijanych i w związku z tym zdesperowanych, zamierza się upić piwem – w tym celu wybierają się do najgorszej knajpy, z najgorszym piwem.
„Barman (...) szybko wyrecytował:
- Grolsch? Karbinger? Prokop? Jaegermeister? Abding...
- Piast!”

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie