Fantastyka książki - Krawędź snu, Marcin Wolski

Mateusz Nowak
06.09.2015

W gorszej formie Marcin Wolski, Krawędź snu Warszawa 2002 [pierwodruk 1996] wyd. superNOWA, s. 252

Kiedy po roku 1989 zabrakło jasno określonego wroga, jakim był system polityczny, pożywką dla twórców skandalizującego nurtu science fiction rychło stało się – oprócz politycznych rozliczeń – życie społeczne, zwłaszcza iż u progu lat dziewięćdziesiątych uległo ono ożywieniu. Szczególnie ponętna dla poszukiwaczy sensacji wydawała się toczona wówczas dyskusja nad miejscem Kościoła w demokratycznym społeczeństwie. Instytucja ta, współtworząca ethos solidarnościowego podziemia, stała się celem ataków ze strony sił związanych z politycznym obozem lewicy i publicystów szukających tematów do brukowych gazet (w latach dziewięćdziesiątych były to głównie „Skandale”, „Superskandale”, „Nie”, obecnie zaś „Fakty i Mity”). Nierzadko ataki te miały na celu próbę sprofanowania chrześcijańskiej sfery sacrum. Postawa „wojującego ateizmu” znamienna jest dla różnych pokoleń autorów fantastyki naukowej. Twórcy ci – posługując się elementami tradycji religijnej – czynili to w sposób szyderczy i paro-dystyczny. Gra z konwencją przeradzała się nierzadko w literacką prowokację, przekraczającą dotychczasowe kulturowe tabu.

Jako – pars pro toto – przykład sygnalizowanego tu utożsamiania wiary z pseudo-racjonalną jej wykładnią można uznać Krawędź snu Marcina Wolskiego. Grając z sacrum, Wolski przywołane fragmenty Księgi Rodzaju interpretuje w duchu racjonalizmu, by odsłaniać ukryte rzekomo w Genesis sensy.

    Strategia ta okazała się – w odniesieniu do Krawędzi snu – chybiona. Wzorowana na Bogu Ojcu postać Kreatora – kosmicznego dawcy życia, podobnie jak skonstruowane przezeń homonidy, służą próbie reinterpretacji boskiego aktu stworzenia. Ma ona na celu zakwestionowanie rzeczywistości sakralnej, czy wręcz boskiej. Według narratora powieści  miast jednego aktu stworzenia był żmudny proces, przerywany cyklami odpoczynku.

Sacrum w powieści Wolskiego zostaje ośmieszone. Autor Krawędzi snu nie potrafi jednak podać żadnej konstruktywnej propozycji, która mogłaby stanowić przeciwwagę dla – odrzucanej przezeń – tradycyjnie pojmowanej transcendencji. Otwarta pozostaje kwestia, na ile utwór Wolskiego można odczytać jako wyraz świadomości epoki. W tym przypadku, niezależnie od nikłej wartości artystycznej, Krawędź snu jest świadectwem istotnych i – z aksjologicznego punktu widzenia – niepokojących trendów kulturowych, zauważalnych również w poezji twórców związanych z „bruLionem”.

Utwór Wolskiego zdaje się jednak jednorazowym ekscesem, podyktowanym względami marketingowymi. Interpretację tę uprawomocniałyby obrana droga twórcza
i późniejsze powieści autora Krawędzi snu (zwłaszcza Pies w studni), podczas gdy „bruLionowcy” uznali taktykę skandalu za sposób uprawiania poezji.
Tak kontrowersyjne, jak w Krawędzi snu, odczytanie Biblii jest w rodzimej literaturze fantastycznonaukowej przypadkiem rzadkim. Reakcja na udział Kościoła  w życiu społecznym nie ogranicza się zresztą do ataku godzącego w podstawy wiary. Niezdolna do podjęcia w sposób  poważny dyskursu teologicznego fantastyka  naukowa  przełomu XX i XXI wieku dość często odwoływała się do mitologii społecznej i spiskowej teorii dziejów, ukazując rozbieżności głoszonych postaw i prywatnego życia przedstawicieli hierarchii kościelnej. Twórcy science fiction owe „rewelacje” na temat kleru groteskowo potęgują, nie licząc już na wzbudzenie w czytelniku jakiegokolwiek uczucia, oprócz – podsycanego ciekawością – niesmaku. W utworach takich Kościół ukazany zostaje jako zbiurokratyzowana instytucja, nastawiona na doczesny zysk finansowy, czerpany z nielegalnych inwestycji. Czy zgodnie z rzeczywistością – to już inna historia.

Adam Mazurkiewicz
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie