Fantastyka książki - Rytuał, Marina i Siergiej Diaczenko

Krzysztof Jagielski
06.09.2015

Psychoanaliza smoka (Marina i Siergiej Diaczenko „Rytuał”, Solaris 2008)

Choć jedna z najwcześniej powstałych (napisana w 1996 roku)– powieść ta dotarła do polskiego czytelnika dopiero w ubiegłym roku. W Rosji też zresztą nie od razu została zauważona, jest także jednym z niewielu utworów Diaczenków, który nie otrzymał żadnej nagrody ani nawet nominacji. Obecnie „Rytuał” jest uważany za dość udaną wczesną powieść, a sami autorzy określają go jako swoje najbardziej romantyczne dzieło.
 
 Romantyczne, owszem, ale też nieco humorystyczne w swej naiwności. I to nie tylko z powodu „piernikowej” bajkowej scenerii, ale i stuprocentowej przewidywalnościlosów pary głównych bohaterów. Nie trzeba nawet znajomości „Pięknej i bestii” (albo –żeby sięgnąć do bliższych młodemu pokoleniu motywów – „Shreka”), żeby domyślić się, czym skończy się porwanie księżniczki przez smoka. Powieść jest chwalona za „wykraczanie poza stereotypy”, ale jakoś tak się dzieje, że łamiąc jeden stereotyp – wpada w następny. Skoro smok-porywacz nie pożre księżniczki, to na pewno sięw niej zakocha, mimo że jest brzydka, a może właśnie dlatego, bo choć nieurodziwa zewnętrznie, ma tzw. dobre serce...
 
 Paradoksalnie dla mnie najoryginalniejsze były motywy najbardziej umowne, bo tak czy inaczej „Rytuał” odebrałam jako bajkę. Miniaturowe królestwa jak z dziecięcych zabaw (albo jak z pewnej piosenki Okudżawy), księżniczki wystrojone niczym lalki Barbie, wojna z powodu obrazy heraldycznego kota, międzynarodowy festiwal kapeluszy... Dopóki autorzy traktują historię z przymrużeniem oka, czyta się ją bardzo miło, ale gdy zaczynają sugerować, że w duszy piernikowej królewny szaleją kompleksy i frustracje, jakoś trudno wziąć je tak zupełnie poważnie.
 
 Całym powieściowym światem rządzą role, czyli tytułowe rytuały. Bohaterowie muszą być posłuszni narzuconym od pokoleń zwyczajom, scenariuszom i schematom,
 powielanym w niezmienionej formie. Nikt ich nie pyta, czy tego chcą, czy odgrywana przez nich rola im odpowiada. Księżniczka Juta ma być czarująca i powabna, żyć
 i zachowywać się zgodnie z dworskim ceremoniałem, podczas gdy otoczenia nie obchodzi, jak się naprawdę czuje. Arman, smok (a właściwie chyba smokołak, skoro
 potrafi przybierać ludzką postać), musi dopełnić okrutnej i krwawej ofiary – porwać i pożreć księżniczkę (dla ułatwienia rytuał jest jednorazowy i obejmuje tylko jedną sztukę księżniczki do konsumpcji). Nic to, Ŝe ma duszę poety czującego się „jak motyl w dławiącej sieci rytuałów”. Zabiera się do tematu z niechęcią, ale równocześnie przeświadczeniem, Ŝe tak czy siak zrobić to musi. Kombinuje jak uczniak – skoro nie da się wykręcić, trzeba oszukiwać. Zamierza wykorzystać inny rytuał, zmuszający rycerzy do walki ze smokiem w celu uwolnienia branki. Jeśli rycerz zdoła odbić księżniczkę, Arman nie będzie musiał jej zjeść, czyli: i rytuał syty, i królewna cała.
 
 Wszystko idzie dobrze do chwili, gdy szyki plącze kolejny rytuał – zbawca musi pojąć za żonę uratowaną. A że Juta ma kompleksy nie bez powodu, chętnych rycerzy brak. I co teraz – jednak skonsumować porwaną jak przystało dwieście pierwszemu potomkowi zacnego smoczego rodu? Ta decyzja nie przechodzi bohaterowi przez
 (nomen omen) gardło, ale wypuścić branki też nie jest w stanie. Rozterki topi w winie, upijając się regularnie do tego stopnia, że powinno się mu odebrać licencję na latanie, a w dodatku dręczą go jakieś zmory z przeszłości zakłócające sen. Księżniczka Juta, początkowo śmiertelnie przerażona – z czasem uruchamia właściwą sobie ciekawość, kierując ją zarówno na zawartość zamku, jak i swego strażnika. Zupełnie jej przy tym nie przeszkadza, że chodzi w łachmanach, manikiur szlag trafił, a Ŝywi się wyłącznie chlebem, wodą i winem, pojawiającymi się w cudowny sposób bez żadnych ograniczeń.
 
 W Jucie objawiają się talenty lingwistyczne (rozszyfrowuje treść starożytnych inskrypcji, niezrozumiałych dla Armana) i psychologiczne (drogą swoistej hipnozy uwalnia smoka od dręczących go koszmarów). Łamanie stereotypów trwa zatem na całego. Ale prawdziwe porzucenie schematów powieści nie grozi, bo – oczywiście – między bohaterami rodzi się uczucie. Delikatne i zwiewne jak puch kalidona, ograniczające się do głębokich spojrzeń w oczy i zetknięcia rąk. Ale sfrustrowany smoczek nie byłby sobą, gdyby po prostu porwał ukochaną w skrzydła... to jest w ramiona. Nie, od nieśmiałych myśli o szczęśliwym wspólnym życiu, a może nawet dziecku, Arman szybko przechodzi do katastroficznych wizji tego, jak cały świat („dwieście pokoleń jego przodków podniesie się z dna morza”, a „trzy królestwa zjednoczą swoje armie”) zwróci się przeciw tym, którzy wyszli ze swoich ról, naruszyli odwieczne rytuały. I znowu zaczyna kombinować...
 
 W rosyjskim internecie spotkałam odnoszącą się do „Rytuału” opinię, iż „głównymmotywem twórczości Diaczenków jest myśl o tym, że człowiek winien wznieść się ponad samego siebie, dokonać niemożliwego, przekroczyć granicę własnych możliwości”. Te nieco górnolotne słowa niezbyt pasują mi do klimatu powieści, ale jak wiadomo – w bajkach zawarte są stare mądrości i uniwersalne przesłania...
 
 Lekturę powieści utrudnia przekład, dość niezgrabny i obfitujący w momentami humorystyczne rusycyzmy leksykalne („koronkowe barany piany”, „wykonać wymóg”, „drobne pokolenie”, „korytarze wymieniały się ze schodami”), gramatyczne (nadużywanie zaimka „ja”, szyk zdania), udziwnienia (królestwo „Werchnia Konta”, a nie po prostu „Górna Konta”), jak i najzwyklejsze pomyłki w rodzaju „tłuste rury” (zamiast: grube) czy „miot” zamiast „odchody” (w oryginale to samo słowo pomiot.
 
 Każdy z rozdziałów powieści zaczyna się fragmentem poetyckiej twórczości smoka Armana. Miast zgrabnie przełożyć strofy na polski – tłumaczka postanowiła czemuś pozostawić je w oryginalnym języku i alfabecie (tzn. w stosunku do powieści, bo smok raczej nie tworzył po rosyjsku), zaś na dole strony zamieścić maczkiem dosłowny przekład. Dosłowny do tego stopnia, że „ja – motyl” kojarzy się bardziej z „ja – robot”, niz z męczarniami wrażliwej duszy zakochanego smoka.
 
 Gata
 
Informator Gdańskiego Klubu Fantastyki

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie