Fantastyka książki - Za króla, ojczyznę i garść złota, Anna Brzezińska, Grzegorz Wiśniewski

Antoni Kwapisz
06.09.2015

WIELKA WOJNA INACZEJ Anna Brzezińska, Grzegorz Wiśniewski

Niniejszym wpisem znika mi kolejna z dawna zaległa notka. Co prawda mogło trafić na coś, co bardziej mi odpowiadało, no ale świat nie jest doskonały. A zamierzenia były, i zważywszy na to, że w ciągu dalszym się pisze, wciąż pozostają ambitne. Bo Za króla, ojczyznę i garść złota jest pierwszą częścią cyklu pod tytułem Wielka wojna.

Bohaterem całości nie są wciąż te same postacie, ale Wielka Wojna (czyt. I Światowa) i to co z ludzi robiła. Z tego co mi wiadomo, całość ma tworzyć tryptyk. I tak, Za króla… jest zabawne, Na ziemi niczyjej, tom 2. pisany już ponoć bardziej serio, a całość być może będzie wieńczyć coś w klimacie bogoojczyźnianym1. Taki wariant wykorzystania reguły trzech (zresztą zastosowany także w samym tytule opisywanego tomu).

Tom pierwszy, to relacja z przygód gromady przyjaciół gdzieś z australijskiego interioru, którzy powodowani po części ciekawością, po części innymi motywami, zaciągnęli się na wojenkę oddaloną od ich ojczystej krainy o dziesiątki tysięcy kilometrów. Proste, niewykształcone chłopaki licząc na przygody trafili w sam środek piekła, które kilka gasnących mocarstw rozpętało w Europie. Nasi protagoniści, dwójka braci, ich czarny kolega Aborygen, ich przyjaciel narrator oraz paru innych, niezbyt rozgarniętych za to narwanych kompanów, postanawiają na tej krótkiej, szczęśliwej wojence zdobyć trochę złota (prawie jak w klasycznym Złocie dla zuchwałych). Przekonani, że tropią szkopski transport złota, ni z tego, ni z owego trafiają do krainy baśni, gdzie przyjdzie im pokonać smoka. To, że jest to istota rodem z bajek, nic ich do bólu racjonalnym umysłom nie przeszkadza, bo po przecież smoków nie ma, są tylko aeroplany. I tak to się kręci.

Miało być zabawnie i jest, począwszy od samej konstrukcji postaci i ich doboru na zasadzie bandy szaleńców, od których lepiej się trzymać z daleka, a kończąc na humorze sytuacyjnym. Nic to, że ten ostatni wydawał mi się z lekka infantylny (o dziwo, biorąc pod uwagę osobę autorki), ale może to wynikało po prostu z przyjętej konwencji. I tak to pewnie miało wyglądać, bo całość powieści pomyślana została jako pastisz książek werbunkowych z okresu pierwszej wojny światowej. Dlatego wojna to seria nieprzerwanych przygód i radosnego poszukiwania złota, nawet jeśli sami bohaterowie nie zdają sobie sprawy z tego, w co tak naprawdę się wpakowali. A wpakowali się w sam środek kilku różnych baśni i bajek, sprawnie wplecionych w całość przygód (choć zdałem sobie z tego sprawę przypadkowym googlaniem).

Mam nieodparte wrażenie, że pomimo lekkiego charakteru, jest to książka bardzo hermetyczna. Nie tylko ze względu na tematykę wojenną i staranny warsztat historyczny jakim autorzy dysponują, ale hermetyczna ze względu na nawiązania do bajek i baśni, z którymi na co dzień nie mamy do czynienia, a po drugie, z powodu osadzenia bohaterów dosyć głęboko w historii Australii. Zarzut może trochę dziwny, ale komu przyjdzie do głowy sprawdzenie czym, lub kim byli naprawdę bohaterowie powieści? Jeśli nie dowie się tego przypadkiem, jak ja, pewnie w życiu na to nie wpadnie. I tak Za króla, ojczyznę i garść złota pozostanie dla niego tylko książką rozrywkową.

Czyta się szybko, można się nawet uśmiechnąć, ale nic nie pozostaje. Przez chwilę tylko pod sam koniec, gdy dzielna kompania łowców przygód wraca jednak do świata realnego, można się na chwilę zatrzymać i zadumać. W sumie szkoda, bo w moim przekonaniu pastisz powinien jednak czemuś służyć, a tak chyba własna perfekcja pokonała autorów.

Maciej Majewski
/www.maciejmajewski.pl/

1 dla jasności – coś o Polsce i Polakach, niekoniecznie ze skrzywieniem bogoojczyźnianym

GFK

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie