Generał armii Dumbledore'a

Marek Szydełko
06.09.2015

Pierwsze, co uderza czytelnika biorącego do ręki piąty tom przygód „małego czarodzieja", to jej rozmiar. Książka w wydaniu angielskim liczy 760 stron, polski przekład przekroczy zapewne 1000. Czy to nie jest trochę za dużo? Jest. W mojej opinii można byłoby z 10% książki wyciąć bez żadnej straty. Redaktor mógł się bardziej postarać. Po raz pierwszy tytuł książki nie stanowi o jej głównym wątku - Zakon Feniksa jest obecny przez całą powieść, ale nie gra pierwszych skrzypiec (wyjąwszy początek i koniec).

Przyczyna tego jest prozaiczna - Harry jest za młody, by do niego wstąpić. Tak więc Harry spędza większość czasu w szkole, choć, jak we wcześniejszych tomach, spotykamy się z nim jeszcze w trakcie wakacji, w czasie emocjonujących wydarzeń, które będą rzutowały na resztę roku.  Rowling po raz kolejny pokazała, że potrafi kreować ciekawe postacie w różnych odcieniach szarości - przeciwników i wrogów, którzy kierują się własnymi motywacjami i nie działają ze sobą, lecz skutecznie przeszkadzają głównemu bohaterowi. Taką rolę zawsze pełnił Snape, który szczerze nie cierpi młodego Pottera, jest wobec niego niesprawiedliwy, ale jest gotów się poświęcić dla większego dobra. Wprawdzie Harry stawia i w tym tomie czoło Voldemortowi i jego sługom, ale przez większość czasu niszczy go ktoś inny. Nie tylko zresztą jego. Bardzo uważny czytelnik poprzednich tomów może odgadnie, o kogo chodzi (przynajmniej pośrednio), ja nie zamierzam tego jednak zdradzić.

Największą sensacją tego tomu miała być śmierć jednego z głównych bohaterów. Mogę to potwierdzić. Nie zrobiła ona na mnie jednak żadnego wrażenia. Wydaje mi się, że umiejętności Rowling zawiodły, albo scena była emocjonalnie spłycona - cmentarz rok wcześniej był dużo bardziej wstrząsający, choć w pewnym sensie zakończony Happy Endem.

Cała sytuacja sprawiała wrażenie, jakby pisarka nie wiedziała, co dalej zrobić z postacią, która wiedziała zbyt wiele, i zdecydowała się usunąć tę postać ze sceny. Na dodatek zrobiła to tak, że w razie czego może cofnąć swoją decyzję. Rowling ma tego pecha, że mieszka w Anglii, która wydaje się być kolebką szmatławców. Stąd wynika chyba jej niechęć do prasy. Zarówno w tym, jak i w poprzednim tomie nie darzy przedstawicieli prasy zbyt dużym szacunkiem. Musieli jej nieźle przyłożyć. Piąty tom przygód Harry Pottera wyposażono w gadżet, który ma udowodnić, że zauważono fakt, iż cykl cieszy się powodzeniem u „starszej młodzieży". Część nakładu wydana jest z alternatywną okładką - feniks z brązu w bardziej stonowanych kolorach. Osobiście preferuję oryginalną ilustrację - pasuje ona do całego cyklu (poprzednich okładek) i lepiej oddaje feniksa. Alternatywna okładka nie jest nawet ciekawym obrazkiem. Życzę udanego czytania. I trzymajmy kciuki, aby szósty rok Pottera rozpoczął się niedługo.

Ceti

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie