5 najlepszych perkusistów rockowych w historii

Maciej Piwowski
13.02.2017

Z zespołami muzycznymi jest tak, że szeroka widownia zwraca uwagę głównie na wokalistę i to on jest najbardziej rozpoznawalny (co ułatwia mu podjęcie ewentualnej kariery solowej). Koneserzy wiedzą jednak, że za sukcesem każdej kapeli stoi perkusista. Potwierdza to historia, bo nawet największe zespoły „kończyły się” wtedy, gdy odchodził z nich (lub umierał) właśnie bębniarz. Perkusja wyznacza tempo utworu, oczywiście nadaje rytm, wprowadza w ekstazę osoby zwracające uwagę na niuanse techniczne. Stworzyliśmy ranking 5 najlepszych perkusistów rockowych w historii. To absolutne legendy.

  1. John Bohnam (Led Zeppelin) – nieodżałowany wirtuoz bębnów, bez którego Led Zeppelin na pewno nie osiągnęliby statusu legendy. Bohnam potrafił wszystko, a jego solówka w „Black Dog” to majstersztyk, który zapada w pamięć na zawsze. Po jego tragicznej śmierci zespół się rozpadł i do dziś nie wrócił na scenę. Koledzy zgodnie uznali, że bez Johna to już nie będzie to samo.
  2. Neil Peart (Rush) – magazyn Rolling Stone uznał go za najlepszego perkusistę w historii i naprawdę trudno się z tym nie zgodzić. Peart to encyklopedia technik walenia w bębny, wzór dla młodych perkusistów, którzy swoją edukację zawsze powinni zaczynać od poznania jego stylu. Peart wydał kilka książek i poradników uznawanych dziś za kanoniczne dla wszystkich bębniarzy.
  3. Mike Portnoy (Dream Theater) – jeśli ktoś uważa, że gra na perkusji to najłatwiejsza fucha w całym zespole, zdecydowanie powinien obejrzeć choć jeden koncert Dream Theater. To, co Portnoy wyrabia na bębnach, jest niewyobrażalne. Łokcie ma chyba z tytanu. Muzyk jest znany z tego, że otacza się ogromną liczbą instrumentów i co ważne – nie robi tego dla efektu. On naprawdę wszystkie je wykorzystuje podczas koncertu! Nieprzekonanym polecamy znalezienie jakiejkolwiek solówki na YouTube.
  4. Ringo Starr (The Beatles) – dla wielu może to być zaskoczenie, bo Ringo nie jest powszechnie zaliczany do grona wirtuozów perkusji. Jednak pamiętajmy, że walenie w bębny to także sztuka liryzmu, ogromnego wyczucia i nadawania duszy utworom. Starr potrafił to znakomicie i bez niego żaden utwór Beatlesów nie brzmiałby tak samo, co podkreślali też Lennon i McCartney.
  5. Dave Grohl (Nirvana) – Cobain był najważniejszy, ale Grohl najlepszy. To krótka charakterystyka najsłynniejszej kapeli grungowej w historii. Nirvana swoje brzmienie zawdzięcza głównie perkusji, która decydowała o agresywnym, momentami brutalnym charakterze utworów. Dodając do tego głos i przesterowaną gitarę Cobaina, wyszło coś, co dziś zaliczamy do kanonu muzyki rockowej. Grohl po rozpadzie Nirvany założył Foo Fighters i... gra tam na gitarze oraz śpiewa. Podczas koncertów zdarza mu się jednak zasiąść za bębnami.

Wybitnych bębniarzy było (jest) znacznie więcej i właściwie każdy fan muzyki mógłby ułożyć własny ranking. Jednak właśnie te osobistości wpłynęły na to, że nareszcie zaczęto doceniać rolę perkusisty i stawiać go na równi z wokalistą, gitarzystą i basistą.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie