Nie od dziś wiadomo, że bycie gwiazdą show-biznesu jest bardzo ryzykowne. Śmierć w branży muzycznej jest na porządku dziennym. Wielu muzyków umiera z powodu uzależnień, inni giną w wypadkach. Osobną kategorię stanowią artyści, którzy umarli – i to dosłownie – na scenie. Przeczytasz o nich w naszym artykule.
Współzałożyciel i gitarzysta legendarnego zespołu Pantera został zastrzelony przez oszalałego fana podczas koncertu w amerykańskim Columbus. Do tragedii doszło 8 grudnia 2004 roku. 25-letni były żołnierz, Nathan Gale, wtargnął na scenę i zaczął oddawać strzały do muzyków. Dimebag został trafiony trzykrotnie w głowę. Nie miał szans na przeżycie. Napastnik zabił jeszcze cztery osoby z publiczności. Sam zginął zastrzelony przez obecnego na koncercie policjanta.
Po śmierci Darrella Pantera została oficjalnie rozwiązana i nigdy już się nie reaktywowała. Co pchnęło Gale’a do popełnienia tego czynu? Na ten temat krążyły różne teorie. Niektórzy uważali, że chciał się zemścić na Dimebagu, ponieważ obarczał go winą za rozpad ukochanego zespołu.
Były gitarzysta zespołu Ministry zmarł 22 grudnia 2012 roku podczas okolicznościowego koncertu dla swojego przyjaciela. W trakcie grania jednego z numerów dostał ataku serca. Pomimo szybkiego przewiezienia do szpitala, zmarł następnego dnia. Miał zaledwie 47 lat.
Przez wielu fanów jest uważany za najlepszego bębniarza spośród wszystkich, którzy grali w legendarnym zespole Megadeth. Menza zmarł 21 miaja 2016 roku, gdy występował z zespołem Ohm w klubie w Los Angeles. Dostał ataku serca – ratownicy nie zdążyli nawet przetransportować go do szpitala. Miał 51 lat.
Mark Sandman
Na pewno kojarzą go wszyscy fani indie rocka. Sandman przez wiele lat grał na basie w zespole Threat Her Right. Zmarł 3 lipca 1999 roku podczas koncertu we Włoszech, gdzie występował z kapelą Morphine. Przyczyną śmierci był atak serca. Muzyk miał 46 lat.
Mógł zrobić znacznie większą karierę, gdyby swego czasu przyjął propozycję dołączenia do kultowej dziś kapeli The Animals. Wolał jednak grać z bratem. Założył zespół Stone the Crows i zginął podczas koncertu swojej grupy. Miało to miejsce w 1972 roku. Harvey został porażony prądem, gdy chwycił za mokry od deszczu mikrofon. Miał wtedy tylko 27 lat.