Własność Intelektualna a prawa własności

Mateusz Nowak
23.08.2015

Cofnijmy się na chwilę i spójrzmy na nowo na ideę praw własności. Libertarianie uznają prawa własności do materialnych rzeczy (zasobów). Dlaczego? Co wyjątkowego jest w tych obiektach, że stanowią one przedmiot praw własności? Dlaczego są mieniem?

Odrobina refleksji pokaże, że to przez rzadkość dóbr – możliwość wystąpienia konfliktu o te dobra między ludźmi. Już sama możliwość zaistnienia sporu o zasoby świadczy o rzadkości, rodząc potrzebę stworzenia reguł etycznych rządzących ich użytkowaniem. Fundamentalną społeczną i etyczną funkcją praw własności jest więc zapobieżenie kłótniom o rzadkie dobra.[59] Jak zauważa Hoppe:

[O] formułowaniu praw moralnych mówić możemy tylko dlatego, że istnieje rzadkość; dopóki dobra występują w nadmiarze („wolne” dobra), nie jest możliwy żaden o nie spór, a także niepotrzebne jest jakiekolwiek uzgadnianie działań. Z tego wynika, iż każdy poprawny system etyczny, musi być sformułowany jako teoria własności, tj. teoria ustalania praw wyłącznej kontroli nad rzadkimi środkami. Tylko tak uniknąć można w innych warunkach nieuniknionego i nie dającego się rozwiązać konfliktu.[60]

Pośród autorów dostrzegających wagę problemu rzadkości w definiowaniu, czym jest własność, znajdują się między innymi Plant, Hume, Palmer, Rothbard i Tucker.[61]

Natura obejmuje więc rzeczy ekonomicznie rzadkie. Używanie przeze mnie takich przedmiotów jest sprzeczne z ich użytkowaniem przez Ciebie (wyłącza je), i vice versa. Rolą praw własności jest zapobieganie konfliktom o dobra poprzez przydzielanie wyłącznej własności źródeł poszczególnym jednostkom (właścicielom). Aby spełnić to zadanie, prawa własności muszą być widoczne i sprawiedliwe. Oczywiście, aby uniknąć użytkowania przez ludzi majątku znajdującego się w posiadaniu innych, granice własności oraz jej prawa muszą być obiektywne (możliwe do rozsądzenia pomiędzy subiektywnymi podmiotami) – tj. widoczne.[62] Z tego też powodu, prawa własności muszą być bezstronne (obiektywne) i jednoznaczne. Innymi słowy „dobre płoty czynią dobrych sąsiadów.”[63]

Prawa własności muszą być bezdyskusyjnie sprawiedliwe, jak i widoczne, ponieważ jako reguły postępowania nie mogą pełnić swojej zapobiegającej konfliktom funkcji, jeśli nie są akceptowane przez tych, których dotyczą.[64] Jeśli prawa własności przyznawane są niesprawiedliwie czy po prostu zdobywane przemocą, to tak, jakby wcale ich nie było; pozostaje zwykły konflikt siły z prawem, jak przed prawami własności. Libertarianie jednak, w ślad za Locke’iem, zauważają, iż tylko ten, kto jako pierwszy zawłaszczył lub spożytkował daną rzecz, może być jej naturalnym właścicielem. Tylko poprzez prawo pierwotnego zawłaszczenia możemy obiektywnie, etycznie i bezstronnie przyporządkowywać własność rzadkim zasobom.[65] Gdy prawa własności lokowane są zgodnie z zasadą pierwotnego zawłaszczenia, granice własności są widoczne, a alokacja sprawiedliwa. W takich warunkach sporu można uniknąć, ponieważ inne jego strony mogą zobaczyć granice własności, a tym samym uchylić się przed przekroczeniem granicy własności, do czego motywacją będzie sprawiedliwość i uczciwość metody przyznawania praw własności.

Oczywiście, jest rzeczą jasną, biorąc pod uwagę ich genezę, wytłumaczenie oraz funkcje, że prawa własności mogą odnosić się tylko to rzadkich zasobów. Gdybyśmy żyli w Rajskim Ogrodzie, gdzie ziemia i inne dobra nie podlegałyby ograniczeniom, nie mielibyśmy do czynienia z rzadkością i nie byłoby potrzeby ustanawiania zasad mówiących o własności; pojęcie własności byłoby pozbawione znaczenia. Nie pojawiłyby się koncepcje konfliktu i prawa. Na przykład, gdyby ktoś zabrał moją kosiarkę, tak naprawdę by mnie jej nie pozbawił, jeślibym mógł w mgnieniu oka wyczarować następną. Zabranie kosiarki nie byłoby „kradzieżą.” Prawa własności nie odnoszą się do rzeczy występujących w nieskończonej obfitości, bo o takie dobra nie może być sporu.

Zatem prawa własności muszą mieć wyraźnie zaznaczone obiektywne granice oraz muszą być przyznawane zgodnie z zasadą pierwotnego zawłaszczenia.. Ponadto, prawa własności mają zastosowanie tylko w przypadku rzadkich zasobów. Zasadniczym problemem własności intelektualnej jest to, że dobra intelektualne, które miałyby się znaleźć pod osłoną praw IP, wcale nie są rzadkie – co więcej, prawa takie nie mogą działać zgodnie z zasadą pierwotnego zawłaszczenia, jak przekonamy się poniżej.

Rzadkość a Idee

Jak w mnożąca się w czarodziejski sposób kosiarka, idee nie są rzadkie. Jeśli wynajdę nową technikę zbioru bawełny, ktoś, kto również z tej techniki korzysta, niczego mi nie zabierze. Nadal będę znajdował się w posiadaniu samej techniki (podobnie jak i swojej bawełny). Użytkowanie jej przez kogoś innego nie wyklucza mojego z niej korzystania; oboje możemy w ten sposób zbierać bawełnę. Nie ma ekonomicznej rzadkości, dlatego nie ma możliwości powstania konfliktu o rzadkie zasoby. Z tej przyczyny nie istnieje potrzeba wyłączności.

Podobnie, jeśli ktoś skopiuje książkę, którą napisałem, nadal mam oryginał (materialny egzemplarz), tak jak dalej „mam” treść słów, które go tworzą. Toteż autoryzowane prace nie są rzadkie w takim samym znaczeniu, co skrawek lądu czy samochód. Jeśli ktoś zabierze mój samochód, przestanę być jego właścicielem. Ale jeśli „weźmie” ode mnie treść książki i dzięki niej wyprodukuje własny egzemplarz, ja wciąż będę mieć swoją kopię. Tak samo będzie w przypadku wynalazków i, w rzeczy samej, każdego „wzoru” czy informacji, które tworzymy lub posiadamy. Jak napisał Thomas Jefferson – wynalazca i zarazem pierwszy Inspektor Patentowy w Stanach Zjednoczonych: „Człowiek, który otrzymuje ode mnie jakiś pomysł, otrzymuje przepis, nie pomniejszając mojego własnego – podobnie jak ten, kto odpala swoją świeczkę od mojej, zyskuje światło bez uszczerbku dla mojego.”[66] Skoro skorzystanie przez kogoś z danej idei nie pozbawia jej autora możliwości jej użycia, to nie ma sporu – stąd idee nie nadają się do ochrony prawami własności. Nawet Rand przyznaje, że „własność intelektualna nie może zostać skonsumowana.”[67]

Idee nie są z natury rzeczy dobrami rzadkimi. Choć uznając prawa do dóbr niematerialnych, możemy stworzyć rzadkość tam, gdzie uprzednio nie występowała. Jak wyjaśnia Arnold Plant:

Specyfiką praw własności patentów (i praw autorskich) jest to, że nie wychodzą od rzadkości zawłaszczanych obiektów. Nie są konsekwencją rzadkości dóbr. Są świadomym tworem prawa stanowionego, i podczas gdy generalnie instytucja praw własności służy zachowaniu rzadkich zasobów, by (…) „mieć z nich jak najwięcej,” prawa własności do patentów tworzą w tych zawłaszczonych produktach rzadkość, której inaczej nie dałoby się utrzymać.[68]

Bouckaert wskazuje, sama potrzeba istnienia zasad dotyczących mienia bierze się z jego naturalnej rzadkości, podczas gdy prawa IP tworzą sztuczną i nie dającą się uzasadnić rzadkość. Jak zauważa:

Naturalnie rzadkość wywodzi się z relacji człowieka z przyrodą. Rzadkość danego dobra tylko wtedy możemy uznać za naturalną, jeśli istniała przed nawiązaniem jakichkolwiek ludzkich, instytucjonalnych czy kontraktowych stosunków. Z takich umów wynika właśnie sztucznie wytworzona rzadkość. Trudno uznać, że mogłaby ona uzasadniać te same ramy prawne, które powołały ją do życia, byłoby to bowiem błędnym kołem (błędem idem per idem). Nienaturalna rzadkość sama jednak wymaga uzasadnienia.[69]

Tak więc Bouckaert uznaje, że „tylko byty z natury rzadkie, które jesteśmy w stanie fizycznie kontrolować, mogą być” chronione prawdziwymi prawami własności.[70] Jedyną możliwością ochrony bytów idealnych są prawa osobiste, tj. kontrakt (więcej o tym poniżej).[71]

Jedynie materialne, rzadkie zasoby mogą być przedmiotem sporu, więc tylko wobec nich można stosować prawa własności. Tym samym patenty i prawa autorskie są niesprawiedliwie nadanymi przez ustawodawstwo państwowe monopolami. Nic dziwnego, że, jak zauważa Palmer, „[m]onopolistyczne przywileje i cenzura leżą u historycznych podstaw prawa patentowego i autorskiego.”[72] To ten właśnie monopolistyczny przywilej tworzy sztuczną rzadkość tam, gdzie jej wcześniej nie było.

Przypomnijmy sobie, że prawa dotyczące własności intelektualnej dają twórcom częściowe prawa kontroli – posiadania – własności wszystkich innych ludzi. Twórca pierwowzoru jest, na mocy prawa IP, częściowym właścicielem majątku innych, ponieważ prawo pozwala mu zabronić innym określonych działań związanych z ich własnością. Przykładowo autor X może zabronić drugiej osobie Y zapisania jej własnym atramentem określonych słów na jej własnych, pustych kartkach.

Nagle, magicznym sposobem, tworząc jedynie pewną niebanalną (choć i to nie zawsze) myśl, wymyślając i zapisując oryginalny wzorzec informacji czy też znajdując nową metodę wykorzystania swojej własności, twórca IP zdobywa częściową władzę nad własnością innych. Ma on swój udział w tym, jak osoby trzecie użytkują swoje mienie. Prawa własności intelektualnej powodują zmianę status quo przez przeniesienie własności jednej klasy jednostek (posiadaczy dóbr materialnych) na inną (autorów i wynalazców). Toteż już na pierwszy rzut oka prawa IP naruszają lub „odbierają” czyjąś fizyczną własność poprzez przekazanie części własności autorom i wynalazcom. Dla uznania praw IP konieczne jest uzasadnienie tej inwazji i redystrybucji majątku. Widzimy zatem, że obrona z pozycji utylitarystycznych nie wchodzi w grę. Dalsze problemy związane z obroną własności intelektualnej na gruncie praw naturalnych odkryjemy poniżej.

Tworzenie kontra rzadkość

Niektóre sprzeczności i problemy z opartymi na prawie naturalnym teoriami własności intelektualnej zostały wskazane powyżej. W rozdziale niniejszym przedstawione zostaną, w świetle naszej wiedzy o znaczeniu rzadkości, inne problemy związane z uzasadnieniem praw własności intelektualnej na gruncie prawa naturalnego.

Jak zauważono powyżej, niektórzy libertariańscy obrońcy IP, tacy jak Rand, twierdzą, że źródłem praw własności jest tworzenie.[73] Jest to błąd w zrozumieniu natury i przyczyn praw własności. Te bowiem leżą w niezaprzeczalnym fakcie istnienia rzadkości. Uniknięcie konfliktów w sytuacji rzadkości zasobów, a co za tym idzie osiągnięcie pokoju i współpracy, jest możliwe przez przydzielenie praw własności do tych zasobów. Przeznaczenie praw własności dyktuje istotę zasad ich dotyczących. Jeżeli zasady przyznawania praw własności mają dostarczać zarówno obiektywnych norm, co do których wszyscy będą się zgadzać, jak i przyczyniać się do braku konfliktów, to nie mogą być stronnicze ani arbitralne.[74] Z tegoż powodu, zasoby niczyje stają się własnością tego, kto pierwszy je zagospodarował bądź zawłaszczył.[75]

Ogólna zasada głosi więc, że prawo do danego rzadkiego zasobu może zostać stwierdzone poprzez określenie, kto pierwszy go zajął. Istnieją różne sposoby zajęcia bądź objęcia w posiadanie, a także różne sposoby zademonstrowania lub dowiedzenia własności, w zależności od charakteru zasobu czy sposobu używania go. Zatem mogę zerwać rosnące dziko jabłko i w ten sposób je zawłaszczyć lub wydzielić działkę na gospodarstwo z terytorium, które nie należało wcześniej do nikogo. Czasami, jako jedną z form wchodzenia w posiadanie, określa się „kształtowanie” lub „tworzenie” rzeczy.[76] Mogę, dajmy na to, wyrzeźbić posąg z bloku marmuru lub wykuć miecz z metalu, czy nawet „stworzyć” farmę na jakimś terenie.

Widzimy na tych przykładach, że kreacja ma znaczenie dla zagadnienia własności w przypadku „stworzonych” zasobów rzadkich takich jak rzeźba, miecz czy farma jedynie wówczas, gdy akt tworzenia jest aktem wejścia w posiadanie, lub, innymi słowy, dowodem pierwotnego zawłaszczenia. Jednakże „tworzenie” samo w sobie nie uzasadnia własności rzeczy; nie jest ani konieczne, ani wystarczające. Nie można stworzyć rzadkiego zasobu bez uprzedniego użycia surowców niezbędnych do jego produkcji. Lecz surowce te są rzadkie, więc albo należą do mnie, albo nie. Jeżeli nie, wtedy nie posiadam końcowego wyrobu. Jeżeli wkład należy do mnie, wtedy na mocy takiego posiadania, zostaję właścicielem produktu.

Weźmy wykuwanie miecza. Jeżeli posiadam surowiec (ponieważ wydobyłem go z ziemi, którą mam na własność), wtedy również posiadam go po przekuciu na miecz. By twierdzić, że miecz jest moją własnością, nie muszę odwoływać się do kreacji, ale do posiadania czynników użytych do jego wyprodukowania.[77] Nie potrzebuję też kreacji, by stać się właścicielem czynników, gdyż mogę je przywłaszczyć poprzez wydobycie ich z ziemi, zostając w ten sposób ich pierwszym właścicielem. Z drugiej strony, jeżeli miecz wykonałem z twojego metalu, nie staję się jego posiadaczem. Mogę być nawet tobie winien odszkodowanie za szkody lub zmiany w twym mieniu.

Tworzenie nie jest więc ani koniecznym, ani wystarczającym warunkiem ustanowienia własności. Skupienie się na kreacji odrywa uwagę od tego, iż zasada nadawania praw własności, jaką jest pierwsze wejście w posiadanie, odgrywa kluczową rolę odpowiedzi na podstawowy fakt istnienia rzadkości. To pierwsze wejście w posiadanie – a nie tworzenie czy praca – jest zarówno konieczne, jak i wystarczające do zawłaszczenia pozbawionych właściciela rzadkich zasobów.

Przyczyną kładzenia przesadnego nacisku na kreację jako źródło praw własności może być skupianie się przez niektórych na pracy jako sposobie zawłaszczania zasobów. Widać to w twierdzeniu, że, ponieważ „posiadam” swoją pracę, to gdy zmieszam ją z bezpańskimi przedtem zasobami, mogę zyskać do nich prawo. Jednakże, jak słusznie wskazuje Palmer, „zajmowanie, a nie praca, jest czynnością, za pomocą której zewnętrzne przedmioty stają się własnością.”[78] Gdy jako klucz do objęcia w posiadanie określamy przede wszystkim pierwotne zawłaszczenie, nie pracę, nie ma potrzeby definiowania kreacji jako źródła praw własności, jak to robią m.in. obiektywiści. Prawa własności muszą być więc, dla uniknięcia wszechobecnego problemu konfliktów o rzadkie zasoby, przyznane pierwotnym posiadaczom (lub ich kontraktowym nabywcom). Tworzenie samo w sobie nie jest ani koniecznym, ani wystarczającym warunkiem uzyskania prawa do zasobów. Ponadto, nie ma potrzeby utrzymywania dziwnego poglądu, że muszę „posiadać” swoją pracę, by posiadać rzeczy, które wcześniej zająłem. Praca jest rodzajem działania, a działanie nie może być posiadane; właściwie jest to sposób, w jaki obiekty materialne (w tym i ludzie) działają w świecie.

Problem z obroną własności intelektualnej w oparciu o prawo naturalne leży w twierdzeniu, że ponieważ autor-wynalazca „tworzy” jakąś „rzecz,” jest „przez to” uprawniony do jej posiadania. Takie stanowisko aż prosi się o szybkie obalenie, gdyż już na samym początku zakłada, że można zawłaszczyć dobro niematerialne; stąd „twórca” jest jego naturalnym i prawowitym właścicielem. Lecz przecież obiekty idealne nie mogą być posiadane.

Przy podejściu libertariańskim, gdy mamy do czynienia z rzadkimi (dającymi się objąć w posiadanie) zasobami, właściciela rozpoznajemy odnajdując pierwszego posiadacza. W przypadku dóbr „stworzonych” (tzn. rzeźb, farm itd.), można uznać czasem, iż twórca stał się pierwszym posiadaczem z racji zebrania surowców oraz samego aktu kreacji (nadawanie kształtu materii, modelowanie obiektu itp.). To jednak nie tworzenie per se daje początek własności, jak wskazano powyżej.[79] Z podobnych przyczyn, lockeański pomysł „mieszania pracy” z rzadkimi zasobami ma znaczenie tylko dlatego, że wkazuje, iż użytkownik wziął w posiadanie własność (która musi być wzięta w posiadanie, ażeby można było nad nią pracować). Nie dzieje się tak dlatego, że praca musi być wynagrodzona, ani też dlatego, że „posiadamy” pracę i „przez to” jej owoce. Innymi słowy, tworzenie czy mieszanie pracy wskazuje, kiedy ktoś zajął – a tym samym zawłaszczył – rzadkie zasoby pozbawione wcześniejszego właściciela.[80]

Ze względu na to, że za kryterium praw własności przyjmowano tworzenie czy pracę, nie pierwotne zawłaszczenie, obrońcy własności intelektualnej zaczęli przykładać zbyt duże znaczenie do „wynagrodzenia” pracy twórcy. Podobnie, błędna laborystyczna teoria wartości Adama Smitha doprowadziła do o wiele bardziej wadliwej marksistowskiej teorii wyzysku.[81] Jak zauważono powyżej, dla Rand prawa własności intelektualnej są, w pewnym sensie, wynagrodzeniem za produktywną działalność, np. pracę. Rand i inni rzecznicy opartej na prawie naturalnym własności intelektualnej przyjmują oparte na wymieszaniu prawa naturalnego z utylitaryzmem uzasadnienie dla twierdzenia, że osoba, która inwestuje czas i wysiłek, musi skorzystać czy zostać nagrodzona za swoje działanie (np. Rand sprzeciwia się wieczystym patentom i prawom autorskim dlatego, że dalecy potomkowie nie stworzyli dzieła swoich przodków, nie zasługują więc na wynagrodzenie).[82]

Co więcej, będąc dziwną mieszanką prawa naturalnego i utylitaryzmu, podejście do własności intelektualnej wychodzące od prawa naturalnego sugeruje, że coś jest własnością, jeżeli może posiadać wartość. Ale, jak to jasno wykazał Hoppe, nie można posiadać wartości swojej własności, a tylko jej fizyczną postać.[83] Co więcej, wiele „rzeczy” ustanowionych arbitralną decyzją może uzyskać ekonomiczną wartość, jeżeli rząd przyzna monopol na ich używanie, nawet jeśli w innym przypadku nie są one zasobami rzadkimi (np. monopol Postal Service (angielska poczta – red.) na dostarczanie listów pierwszej klasy).

Zatem, jako że idee nie są rzadkimi zasobami w tym sensie, że nie jest możliwy fizyczny spór o ich użycie, to nie mogą być właściwym przedmiotem praw własności, ustanowionych dla uniknięcia tychże sporów.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie