W czwartek, 17 marca, o świcie nastąpiła jedna z największych awarii w historii polskiej kolei. Uszkodzeniu uległy urządzeni w kilkunastu lokalnych centrach sterowania ruchem kolejowym. Awaria objęła łącznie aż 19 z 33 takich centrów działających w naszym kraju, co doprowadziło do paraliżu na torach. Podejrzenie od razu padło na możliwy atak hakerski ze strony Rosji.
Prawdopodobnie doszło do zwykłej usterki
Skala awarii była tak duża (setki pociągów miały nawet kilkugodzinne opóźnienia), że sprawą musiały zająć się służby. Janusz Cieszyński, sekretarz stanu ds. cyfryzacji poinformował, że nic nie wskazuje, aby doszło do ataku hakerskiego. Mimo to specjaliści nadal będą badać tę sprawę, co w dobie tak dużego napięcia na świecie w związku z rosyjską inwazją na Ukrainę jest jak najbardziej zasadne.
Na ten moment bazowy scenariusz jest taki, że doszło do wielkiej awarii urządzeń sterujących francuskiej firmy Alstom – podobne problemy odnotowano m.in. w Czechach czy w Singapurze.
Normalny ruch kolejowy w kraju udało się przywrócić dopiero w czwartek po południu, po tym jak zaczęły działać wszystkie lokalne centra sterowania. Polskie Koleje Państwowe proszą jednak pasażerów, aby dokładnie sprawdzali rozkłady przed wybraniem się na dworzec, ponieważ wciąż mogą występować opóźnienia i zmiany w rozkładach jazdy pociągów.