Polski rząd od tygodni wzywa Komisję Europejską do wprowadzenia całkowitego embarga na węglowodory z Rosji – bez skutku. Propozycję konsekwentnie blokują Niemcy, a wtórują im m.in. Niderlandy. Polska wychodzi więc przed szereg i, zgodnie z zapowiedzią, prawdopodobnie już od jesieni w naszym kraju nie będzie rosyjskiego węgla.
Rząd sporo ryzykuje
Zapowiedź wprowadzenia embarga na rosyjski węgiel na gruncie przepisów krajowych jest wciąż mało precyzyjna – nie wiemy, kiedy ostatecznie takie przepisy miałyby wejść w życie. Potrzebna jest odpowiednia ustawa, którą „wkrótce” ma wyjść z rządu do głosowania w Sejmie.
Wiadomo natomiast, że taki ruch może się nie spodobać Komisji Europejskiej. Rząd liczy się z tym, że krajowe przepisy zostaną zaskarżone. Nie chce jednak dłużej czekać na porozumienie wewnątrz Unii, którego wypracowanie na ten moment wydaje się być praktycznie niemożliwe (chociażby z uwagi na twarde stanowisko Węgier).
Rząd, ustami rzecznika, zapowiada, że krajowe embargo ma wejść w życie w takim momencie, aby przed startem kolejnego sezonu grzewczego (w październiku) na polskich składach nie było już w ogóle rosyjskiego węgla.
Czy embargo na węgiel z Rosji będzie dla nas poważnym problemem?
Na ten moment trudno jest stawiać wyroki w tej sprawie. Wiadomo, że polska energetyka praktycznie nie korzysta z węgla z Rosji, opierając się na tym krajowym. Rząd zapowiedział już zwiększenie wydobycia w polskich kopalniach, aby zaspokoić potrzeby elektrowni.
Gorzej sprawa ma się z ciepłowniami i przede wszystkim indywidualnymi gospodarstwami domowymi, gdzie udział rosyjskiego węgla jest bardzo wysoki. Szacunkowo konsumpcja surowca z Rosji wynosi rocznie nawet ponad 10 milionów ton i te braki trzeba będzie uzupełnić. Krajowe górnictwo nie podoła temu zadaniu, dlatego rząd wspomina o możliwości negocjowania zwiększonych dostaw węgla m.in. z Australii.