Kalifornia zmaga się z największymi pożarami w historii tego stanu. Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do co najmniej 10, a ewakuację nakazano ponad 180 tysiącom mieszkańców. Żywioł strawił około 10 tysięcy domów na obszarze 120 kilometrów kwadratowych – powierzchni odpowiadającej wielkości San Francisco.
Gigantyczna skala strat
Szefowa straży pożarnej Los Angeles, Kristin Crowley, potwierdziła, że wśród ofiar znajdują się dwie osoby, które zginęły w pożarze w dzielnicy Pacific Palisades. Kolejne pięć osób straciło życie w wyniku pożaru Eaton w Altadenie. Jedną z ofiar jest 66-latek, który odmówił ewakuacji, próbując walczyć z ogniem.
Ekipy ratunkowe z psami tropiącymi przeszukują gruzy. Według wstępnych szacunków straty materialne mogą wynieść od 52 do 57 miliardów dolarów.
Szeryf hrabstwa Los Angeles poinformował, że władze przygotowują się do wprowadzenia godziny policyjnej w rejonach objętych przymusową ewakuacją. Ma to ułatwić pracę służbom ratowniczym i zapobiec przypadkom plądrowania domów.
Prezydent USA Joe Biden nazwał pożary w Kalifornii „najgorszymi w historii” i zadeklarował, że rząd federalny pokryje 100% kosztów odbudowy przez najbliższe 180 dni. Do walki z żywiołem skierowano dodatkowych 400 strażaków federalnych, ponad 30 śmigłowców i samolotów, w tym transportowe C-130.
Przegląd wydarzeń tygodnia 06.01.-12.01.2025